Kryminalne Zagadki Zielonego Świata

Zielone Newsy

Aktualności

Sąd wydał wyrok w sprawie policjanta wydalonego ze służby za posiadanie marihuany w celach medycznych. O historii i przebiegu rozprawy Pana Kamila, byłego już funkcjonariusza, informowaliśmy kilka dni temu. Oto jaki wyrok zapadł w tej sprawie.

Sąd wydał wyrok w sprawie policjanta wydalonego ze służby za posiadanie marihuany w celach medycznych

Tak o sprawie pisaliśmy kilka dni temu:

„Pan Kamil przez 8 lat pełnił służbę w pionie prewencji polskiej policji. Gdy w jego życiu pojawiły się pewne problemy natury zdrowotnej, funkcjonariusz postanowił podjąć leczenie. Nie chcąc ryzykować skutków ubocznych niektórych leków postanowił, że będzie się leczyć marihuaną.

Niestety, były już dzisiaj policjant uznał, że konopną terapię będzie ukrywał przed światem i leczył się suszem z nielegalnego źródła. Jak tłumaczy, obawiał się, że zostanie zwolniony ze służby gdy do przełożonych dotrze informacja o podjętej terapii z użyciem medycznej marihuany.”

Gdy sprawa wyszła na jaw, a u Pana Kamila znaleziono 27 gramów marihuany, został on wydalony ze służby oraz usłyszał zarzuty karne. Został oskarżony o posiadanie 27 gramów konopi innych niż włókniste oraz posiadanie sprzętu do uprawy.

Cały artykuł na ten temat znajdziesz T U T AJ.

Wyrok w sprawie Pana Kamila

Sprawa przebiegła bardzo szybko, przewód sądowy został zamknięty już na pierwszym posiedzeniu, a ogłoszenie wyroku ustalono na zaledwie 5 dni później. Była to chyba najszybsza sprawa sądowa tego typu, nie przesłuchano lekarza ani biegłego psychiatry, oddalono wszystkie wnioski obrony, o czym też informowaliśmy w poprzednim artykule.

Wyrok Sądu Rejonowego w Radziejowie z dnia 28.09.2021:
– 10 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata,
– kurator,
– grzywna 5 000 zł,
– 5 000 zł na Monar,
– przepadek mienia,
– zakaz wykonywania zawodu przez 3 lata,
– koszty postępowania sądowego (ok. 10 000 zł.)

[vc_row][vc_column][vc_column_text]Policjant wydalony ze służby za używanie marihuany w celach medycznych stanął dziś przed sądem, poznaliśmy przebieg rozprawy. O historii Pana Kamila, funkcjonariusza z ośmioletnim stażem, u którego znaleziono niespełna trzydzieści gramów ziela opowiedział niedawno na swoim kanale Mestosław, przeprowadzając z byłym policjantem obszerną rozmowę, z której dowiadujemy się wielu szczegółów tej sprawy. Dziś odbyła się rozprawa, której towarzyszyły dziwne decyzje sędzi prowadzącej postępowanie. Z sali wyproszono publiczność, a samego posiedzenia zabroniono rejestrować mimo, iż było ono jawne. Oto więcej informacji. 

Pan Kamil przez 8 lat pełnił służbę w pionie prewencji polskiej policji. Gdy w jego życiu pojawiły się pewne problemy natury zdrowotnej, funkcjonariusz postanowił podjąć leczenie. Nie chcąc ryzykować skutków ubocznych niektórych leków postanowił, że będzie się leczyć marihuaną.

Niestety, były już dzisiaj policjant uznał, że konopną terapię będzie ukrywał przed światem i leczył się suszem z nielegalnego źródła. Jak tłumaczy, obawiał się, że zostanie zwolniony ze służby gdy do przełożonych dotrze informacja o podjętej terapii z użyciem medycznej marihuany.

Jednak o prowadzonym na własna rękę leczeniu marihuaną, dowiedzieli się przełożeni Kamila, u którego ujawniono 27 gramów ziela. Został on wydalony ze służby oraz postawiono mu zarzuty.

Dziś Pan Kamil jest w pełni legalnym pacjentem, który swój lek nabywa legalnie w aptece i jak twierdzi, żałuje, że postąpił tak od razu. Rozmowę Mestosława z Panem Kamilem znajdziesz poniżej.

Policjant wydalony ze służby za używanie marihuany w celach medycznych stanął dziś przed sądem

Obrony Pana Kamila podjął się Adwokat Stelios Alewras, który jest w tego typu sprawach specjalistą. Dowiedzieliśmy się, że na salę rozpraw nie wpuszczono publiczności mimo, że osoby te wcześniej zgłosiły chęć udziału w rozprawie w roli publiczności. Obrońcy zabroniono też rejestrować przebieg rozprawy mimo, że posiedzenie było jawne. Obie te sytuacje nie powinny mieć miejsca w przypadku jawnego posiedzenia sądu. Jedynym wyjątkiem i podstawą do tego typu decyzji jest ryzyko naruszenia prawidłowości postępowania, które w tym przypadku nie zachodziło. 

Art. 358 Kodeksu Postępowania Karnego brzmi:

„Jeżeli nie przemawia przeciw temu wzgląd na prawidłowość postępowania, sąd na wniosek strony wyraża zgodę na utrwalenie przez nią przebiegu rozprawy za pomocą urządzenia rejestrującego dźwięk.”

Mimo to sędzia na rejestrowanie posiedzenia nie zezwoliła.

Sędzia w trakcie posiedzenia oddaliła wszystkie wnioski obrony, poprosiła o mowy końcowe i zamknęła przewód sądowy.

Niestety, sąd oddalił wnioski obrony, a ta wnioskowała m.in. o wywiad środowiskowy, przesłuchanie lekarza prowadzącego w szczególności w kontekście poprzedniego leczenia farmakologicznego w zestawieniu z terapią konopną czy też powołanie biegłego celem ustalenia czy Pan Kamil jest uzależnionym narkomanem czy jednak pacjentem korzystającym z marihuany w celach medycznych.

Prokuratura wnioskuje o karę jednego roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres trzech lat, pięciu tysięcy grzywny oraz nawiązki na MONAR. Wyrok ma zapaść za kilka dni, 28.09.2021[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_video link=”https://youtu.be/kxytcwNVUg8″][/vc_column][/vc_row]

Dwójka niemieckich studentów, którzy przyjechali do Wrocławia, została zatrzymana pod zarzutem posiadania narkotyków. Gdy funkcjonariusze zapytali turystów czy posiadają narkotyki, w odpowiedzi usłyszeli, że mają przy sobie jedynie konopny susz zakupiony legalnie w jednym z automatów na terenie miasta. Obywatele Niemiec zostali zatrzymani na ponad dobę. Twierdzą, że zostali upokorzenia, a funkcjonariusze kazali im się m.in. rozebrać i robić przysiady, jeden z policjantów miał przy tym śpiewać „Deutschland, Deutschland über alles”. Poseł KO zawiadomił w tej sprawie prokuraturę. Oto więcej informacji.

Na łamach Gazety Wyborczej, profesorka Uniwersytetu Wrocławskiego Urszula Glensk, opisała historię grupy niemieckich studentów, którzy w połowie lipca spędzali weekend we Wrocławiu. Gdy po całonocnej zabawie wychodzili z jednego z klubów, zastali otoczeni przez policję.

Jak relacjonuje Urszula Glensk, prywatnie ciotka jednego z zatrzymanych, funkcjonariusze zaczęli wypytywać młodych ludzi o narkotyki. Jeden z nich miał przyznać, że posiada przy sobie susz konopny kupiony legalnie w Polsce w jednym z automatów znajdujących się na terenie miasta. Wtedy policjanci zakuli w kajdanki jego oraz drugiego z turystów, przy którym rzekomo znaleziono okruszki tabletki ekstazy. Studenci zostali wepchnięci do radiowozu, gdzie zostali zrewidowani, a następnie przewiezieni do komisariatu przy ulicy Trzemeskiej.

Prof. Glensk, na podstawie relacji od zatrzymanych opowiedziała Gazecie Wyborczej, że w komisariacie ośmiu umundurowanych funkcjonariuszy kazało rozebranym do naga zatrzymanym robić przysiady. Studenci twierdzą, że byli upokarzani a jeden z funkcjonariuszy miał śpiewać „Deutschland, Deutschland über alles”, jeden z nich twierdzi, że poddano go rewizji intymnej w małym, ciemnym i odosobnionym pokoju. Na komendzie spędzili 35 godzin. Mówią, że mierzono do nich z broni. Za susz CBD i rzekome okruszki tabletki ekstazy.

Obywatele Niemiec zatrzymani – policja twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia

Jak w większości tego typu przypadków – policja utrzymuje, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami, a artykuły na ten temat określa jako „nierzetelne”.

Wobec obydwu, jak się okazało ob. Niemiec, istniało uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, a konkretnie posiadania narkotyków. Mężczyźni zostali zatrzymani i doprowadzeni do jednostki Policji, o czym niezwłocznie został powiadomiony konsulat Niemiec. Po wykonaniu wstępnych czynności w niezbędnym zakresie, przed osadzeniem w pomieszczeniu dla osób zatrzymanych dokonano sprawdzenia osób zgodnie i na podstawie par. 5 ust. 2 regulaminu pobytu osób umieszczanych w policyjnych pomieszczeniach dla osób zatrzymanych

-twierdzi Łukasz Dutkowiak, rzecznik wrocławskiej policji.

Zostałem zabrany do zaciemnionego pomieszczenia. Grożono mi bronią. Kazano rozebrać się do naga i kilkakrotnie przykucnąć z wyciągniętymi rękami. Odmawiano tłumacza i kazano podpisywać pisma, których nie rozumiałem

-relacjonuje jeden z zatrzymanych

Zawiadomienie do prokuratury

Poseł Krzysztof Mieszkowski (Koalicja Obywatelska) złożył do Prokuratury Rejonowej we Wrocławiu-Stare Miasto zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy policji biorących udział w zatrzymaniu niemieckich studentów. Mieszkowski w uzasadnieniu pisze o przemocy, agresji i niedoświadczeniu dolnośląskiej policji oraz o przekraczaniu uprawnień wobec obywateli, co skutkuje utratą zaufania wobec mundurowych.

Poniżanie ludzi nie jest rolą polskiej policji. Polska policja zobowiązana jest do dbałości o poszanowanie godności każdego człowieka, niezależnie od tego, czy jest sprawcą, świadkiem, osobą podejrzaną czy skazanym za dokonanie danego czynu. Godność ludzka jest wartością najwyższą” – pisze poseł KO i zaznacza, że oczekuje od organów ścigania „podjęcia wszelkich możliwych działań mających na celu ściganie przestępstw opisanych w niniejszym zawiadomieniu

-napisał poseł

Po raz kolejny polska policja pokazała brak profesjonalizmu i przygotowania do pełnienia swojej funkcji należycie. Po raz kolejny na komisariacie przy ul. Trzemeskiej we Wrocławiu mają miejsce sytuacje, które nigdy nie powinny się wydarzyć. Po raz kolejny funkcjonariusze z Trzemeskiej pokazują, że są bardziej oprawcami niż stróżami prawa i porządku.

Policja zlikwidowała uprawę konopi indyjskich, która była zorganizowana 6 metrów nad ziemią, na drzewie a konkretnie wierzbie. Niestety całość była słabo zamaskowana, a uprawa zauważona i zgłoszona służbom. Skąd taki pomysł i czy uprawa na drzewach ma w ogóle sens? 

Policja zlikwidowała uprawę konopi znajdującą się na drzewie

Policjanci z Wydziału Kryminalnego buskiej komendy (Busko-Zdrój) otrzymali informację, że w miejscowości na terenie gminy Stopnica, znajduje się nielegalna uprawa konopi indyjskich.

W miniony piątek funkcjonariusze udali się na wskazaną lokalizację. Po przybyciu na miejsce zauważyli wierzbę, na której na wysokości około 6 metrów nad ziemią umieszczone zostały pojemniki, w których rosły rośliny konopi. W dwóch pojemnikach pełniących funkcje doniczek rosło 8 konopnych krzaków. Rośliny były w różnej fazie wzrostu i mierzyły od 100 do 220 centymetrów wysokości. Zabezpieczone krzewy zostały przewiezione do komendy, a następnie trafią do policyjnego laboratorium, gdzie za pieniądze podatników zostaną przebadane w celu ustalenia czy są to konopie inne niż włókniste. Jest to kompletnie bezcelowe gdyż organizatorów uprawy wysokościowej typu „wierzba” nie ustalono.

Uprawa konopi na drzewie

Doniesienia o zlikwidowanych uprawach mieszczących się na drzewach pojawiają się każdego roku. Czy taka operacja ma w ogóle sens?

Organizatorzy tego typu uprawy maja przeważnie jeden powód czemu wybrali tę opcję – wydaje się ona być dyskretna. I coś w tym faktycznie może być jednak żeby taka uprawę zamaskować należy się nieźle napracować – tak samo jak w przypadku upraw na ziemi. Organizacja oraz obsługa takiego ogródka jest oczywiście dość trudna.

W niektórych miejscach na ziemi (np USA) zdarzają się growerzy, którzy urządzają uprawy wysoko w koronach drzew nawet kilkadziesiąt metrów nad ziemią, aby jak twierdzą – dostarczyć roślinom możliwie najwięcej światła, którego jest mało na zalesionych terenach i jednocześnie zakamuflować uprawę.

Źródło: Świętokrzyska policja 

20-letnia mieszkanka miejscowości Pionki chciała dostać się do domu z Radomia. W okolicy dworca PKP o podwózkę zwróciła się do dwóch mężczyzn, którym w zamian zaproponowała zioło. Na swoje nieszczęście, młoda kobieta zamiast do domu trafiła na komisariat. 

Zaproponowała zioło za podwózkę… policjantom po cywilnemu

Do bardzo pechowej dla 20-letniej mieszkanki Pionek sytuacji doszło niedawno w okolicy Radomskiego dworca PKP. Młoda kobieta szukając transportu do domu podeszła do dwóch mężczyzn. Za podwózkę do oddalonych od Radomia o 30km Pionek zaproponowała… marihuanę.

Chwilę później okazało się, że brak transportu będzie jej najmniejszym zmartwieniem, gdyż panowie okazali się policyjnymi wywiadowcami z Wydziału Patrolowo Interwencyjnego KMP w Radomiu.

Młoda kobieta dzień zakończyła na komisariacie. Jak się można domyślać, oprócz samego posiadania konopi indyjskich, kobieta usłyszy także zarzut udzielania środków odurzających, co pogarsza jej sytuację.

Przypominamy, że posiadanie marihuany w celach rekreacyjnych jest w Polsce prawnie zabronione. Udzielanie środków odurzających nieznajomym osobom jest co najmniej lekkomyślne. W tym kraju w ramach podziękowań tolerowane są jedynie ciężkie narkotyki w butelce o pojemności nie mniejszej niż pół litra, będące powodem wielu chorób, tragedii i patologii, a przy tym w pełni legalne.

 

150 kg marihuany ukrytej w naczepie z kalafiorami przejęli funkcjonariusze CBŚP z Zarządu w Łodzi wraz z funkcjonariuszami dolnośląskiej Krajowej Administracji Skarbowej. Ukryty w specjalnych schowkach ładunek jechał do Polski z Hiszpanii w transporcie z kalafiorami. Do sprawy zatrzymano i aresztowano dwóch kierowców prowadzących pojazd ciężarowy z naczepą, a także właściciela firmy transportowej, która realizowała transport.

150 kg marihuany ukryte w naczepie z kalafiorami jadącej z Hiszpanii do Polski

Funkcjonariusze CBŚP zajmujący się na co dzień „przestępczością” narkotykową pozyskali informację, że w transporcie kalafiorów z Hiszpanii, może być ukryta kontrabanda w postaci marihuany. Informacja została szybko sprawdzona, a transport, który odbywał się samochodem ciężarowym jadącym przez granicę niemiecko-polską został natychmiast namierzony i zatrzymany.

Do zatrzymania doszło na jednym z parkingów w okolicach Jędrzychowic, gdzie ujawniono, że jadące z Hiszpanii do Polski 16 ton kalafiorów to przykrywka dla transportu 150 kg marihuany. Policjanci z Zarządu w Łodzi Centralnego Biura Śledczego Policji wspólnie z funkcjonariuszami Dolnośląskiego Urzędu Celno-Skarbowego we Wrocławiu (KAS) dokładnie przeszukali samochód ciężarowy wykorzystując do tego m.in. psa wyszkolonego do wyszukiwania narkotyków.

marihuanyDo sprawy zatrzymano dwóch kierowców prowadzących na zmianę pojazd, a także właściciela firmy transportowej. W Łódzkim Wydziale Zamiejscowym Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Łodzi przedstawiono im zarzuty udziału w zorganizowanej grupie oraz znacznych ilości środków odurzających w postaci marihuany. Decyzją Sądu Rejonowego Łódź-Śródmieście w Łodzi zostali oni tymczasowo aresztowani.

źródło: policja.pl

Służby w Dubaju zatrzymały Amerykanina po tym, jak w jego moczu wykryto ślady marihuany. Teraz zatrzymanemu grozi kilka lat pozbawienia wolności pomimo, że konopie spożywał legalnie, u siebie w domu, przed wylotem do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Oto więcej szczegółów.

Amerykanin  aresztowany w Dubaju po tym, jak w jego moczu wykryto ślady marihuany

Mieszkający na co dzień w Las Vegas Peter Clark, przyleciał do Dubaju 24 lutego i miał tam spędzić kilka dni. W trakcie pobytu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich zachorował na zapalenie trzustki przez co musiał trafić do miejscowego szpitala. Na miejscu lekarze pobrali od niego próbkę moczu w celu wykonania na obecność narkotyków. Lekarze wykryli w organizmie Amerykanina ślady marihuany i powiadomili o tym fakcie policję.

Następnie zatrzymany obywatel Stanów Zjednoczonych, który nie wyzdrowiał jeszcze w pełni i nadal źle się czuł po chorobie, został zabrany na oddział antynarkotykowy. Trafił do celi z co najmniej dziesięcioma innymi mężczyznami, którzy zostali aresztowani za posiadanie nielegalnych używek. W komunikacie prasowym opublikowanym przez „Detained in Dubai” poinformowano, że zatrzymanemu odmówiono przyjmowania leków otrzymanych ze szpitala, co doprowadziło do zakażenia żyły w lewym łokciu.

Byłem absolutnie oszołomiony, gdy dowiedziałem się, że zostałem oskarżony o posiadanie pozostałości marihuany w moim organizmie. Paliłem ją legalnie w domu, na długo przed wejściem do samolotu

– poinformował Peter Clark w oświadczeniu

Peter Clark został zwolniony 6 marca, po kilku dniach w areszcie, kazano mu wrócić do hotelu i oczekiwać kontaktu z policją. Jednak od tego czasu minął już ponad miesiąc, a mężczyzna nadal przebywa w Dubaju i możliwe, że czekają go lata więzienia.

Wiedziałem o surowych przepisach dotyczących narkotyków w tym kraju, ale ani przez chwilę nie pomyślałem, że mogę trafić do więzienia za coś, co zrobiłem w Ameryce. Próbowałem to wytłumaczyć policji i jak najbardziej współpracować, ale jestem po prostu przerzucany przez system

– dodał Clark

W Zjednoczonych Emiratach Arabskich z używkami nie ma żartów, posiadanie przy sobie nawet śladowych ilości jakiegokolwiek narkotyku, także marihuany kończy się więzieniem.  Minimalny wyrok za posiadanie JAKIEJKOLWIEK ilości np. ziela, to cztery lata więzienia. Za handel jest kara śmierci. Mało tego, wykrycie narkotyków w organizmie jest traktowane tak jak ich posiadanie. Warto o tym pamiętać jeżeli planuje się wycieczkę w tamten rejon świata.

Samowolne egzekwowanie prawa przez Zjednoczone Emiraty Arabskie i brak przewidywalnych skutków prawnych oznacza, że ​​Peterowi potencjalnie grożą lata więzienia za legalne palenie marihuany. Nawet jeśli zostanie uznany za niewinnego, może zostać przeciągnięty przez powolny i kosztowny proces prawny

– poinformowała Radha Stirling, założycielka Detained in Dubai, która obecnie reprezentuje Clarka

Niecodzienna sytuacja miała miejsce kilka dni temu na jednej z ulic Lublina. Stojący w korku kierowca palił zioło, co wyczuł znajdujący się  niedaleko motocyklista. Postanowił on podjechać do samochodu i wtedy jego kierowca wypalił z nietypową jak na uliczne skrzyżowanie propozycją. Niestety jego mało inteligentne zachowanie skończyło się zarzutami.

Palił zioło w korku i postanowił poczęstować motocyklistę, okazało się, że to policjant

Sytuacja miała miejsce w zeszły piątek w Lublinie. Policjant z Wydziału Wywiadowczego KMP, który tego dnia miał wolne, stał swoim motocyklem na skrzyżowaniu oczekując na zmianę światła. W pewnym momencie wyczuł woń palonej marihuany. Funkcjonariusz po służbie odwrócił się do tyłu i zauważył, że stojący za nim kierowca audi coś pali. Policjant podjechał do audi i przez okno zapytał, czy to marihuana. Kierowca ze spokojem potwierdził podejrzenia, mało tego, skręta zaproponował również kierowcy jednośladu.

Wtedy okazało się, że motocyklem kieruje policjant, który się wylegitymował i polecił zjechać z drogi. Na miejsce wezwany został patrol wywiadowców. Funkcjonariusze zatrzymali kierującego audi 27-latka. Podczas przeszukania samochodu funkcjonariusze znaleźli też prawie 40 gramów marihuany.

Mężczyzna musi liczyć się z odpowiedzialnością przed sądem za posiadanie środków odurzających oraz kierowanie samochodem pod wpływem narkotyku. Może mu grozić do 3 lat więzienia, wysoka grzywna oraz zakaz kierowania pojazdami

– poinformował kom. Kamil Gołębiowski, oficer prasowy KMP w Lublinie.

Nie wiemy czym motywował się kierowca oficjalnie paląc zioło podczas prowadzenia auta, jednak takie zachowanie jest zdecydowanie naganne, a fakt poczęstowania w ulicznym korku innego kierowcy pozwala założyć, że kierowca do najinteligentniejszych nie należy.  Co ciekawe, nie jest to pierwsza tego typu sytuacja na ulicach Lublina, bardzo podobne zdarzenie miało już miejsce, przeczytasz o nim T U T A J.

Śledczy umorzyli postępowanie wobec mieszkańca Słupska, który uprawiał konopie indyjskie na potrzeby medyczne. Pierwotnie mężczyzna usłyszał zarzut uprawy pięciu roślin konopi innych niż włókniste. W trakcie postępowania prokuratorskiego ustalono, iż oskarżony oraz jego syn są pacjentami korzystającymi z medycznej marihuany i ze względu na brak suszu w aptekach, postanowił on samemu posadzić kilka roślin, aby mieć lek dla syna i siebie. Oto więcej szczegółów.

Uprawiał konopie indyjskie na potrzeby medyczne, prokuratura umorzyła postępowanie

Pan Maciej mieszka w Słupsku i na co dzień opiekuje się swoim niepełnosprawnym synem w wieku dziewiętnastu lat. Nastolatkowi, cierpiącemu na dziecięce porażenie mózgowe, lekarz przepisał medyczna marihuanę. Z dobrodziejstw konopi indyjskich korzysta też sam Pan Maciej, także z zalecenia lekarza z związku z bólem kręgosłupa.

W ubiegłym roku, w trakcie lockdown’u  spowodowanego koronawirusem, w aptekach zabrakło suszu. Będąc w kropce postanowił, że posadzi kilka krzaków, z których uzyska lek dla syna i siebie.

Skąd służby dowiedziały się o uprawie kilku roślin w zaciszu własnego mieszkania nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że w lipcu zapukali do Pana Macieja i został on zatrzymany oraz usłyszał zarzut nielegalnej uprawy konopi innych niż włókniste.

Słupska prokuratura nadzorująca postępowanie przeprowadziła wszelkie podstawowe czynności takie jak  np. wywiad środowiskowy. Ustalono, że syn oskarżonego wymaga całodobowej opieki i leczenia, sam zatrzymany ma natomiast dobra opinię i nigdy wcześniej nie prowadzono wobec niego postępowania o czyn z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Stwierdzono, że roślin nie posadzono w celach rekreacyjnych lecz, aby zapewnić sobie dostęp do leku. Prokuratura stwierdziła to, co powinno być normą w podobnych przypadkach, czyli, że konopie indyjskie uprawiane w celach medycznych to nie przestępstwo, a szkodliwość społeczna jest znikoma.

Wina sprawcy nie budzi wątpliwości. Podejrzany, jako osoba posiadająca dużą wiedzę o konopiach doskonale zdawał sobie sprawę, że ich uprawa w Polsce, bez stosownego zezwolenia, stanowi przestępstwo. Pomimo powyższego, okoliczności niniejszej sprawy przemawiają za uznaniem, iż społeczna szkodliwość czynu nie jest znaczna. Podejrzany jest osobą, która posiada legalny dostęp do marihuany, którą przyjmuje zarówno on, jak i jego niepełnosprawny syn. Zażywają ją jako lek, nie zaś jako rekreacyjną używkę. Co więcej, u podejrzanego ujawniono jedynie pięć niewielkich krzaków, a zatem nie ulega wątpliwości, iż posiadał on je na własny użytek. Mając także na względzie sytuację pandemiczną oraz finansową podejrzanego, nie można kategorycznie kwestionować prawdziwości wyjaśnień, iż miał on bardzo ograniczony dostęp do medycznej marihuany, oraz że pochłania ona dużą część jego budżetu domowego.

-uzasadniał swoją decyzje prokurator Lech Budnik.

Sam Pan Maciej tak skomentował sprawę:

Chciałbym podziękować panom z policji, prokuraturze i pani kurator za bardzo ludzkie podejście do sprawy. Na żadnym etapie nie czuliśmy się traktowani jak przestępcy czy kryminaliści. Wobec tego, jakie czasem głosy słychać na temat podobnych spraw, byłem i jestem pozytywnie zaskoczony podejściem poszczególnych osób. Dzięki takim ludziom i traktowaniu zachowuję wiarę, że mieszkam w normalnym kraju, w którym można żyć jak człowiek.

Niestety takie zakończenia tego typu spraw to w naszym kraju póki co wyjątki, które dają nadzieje na normalność. Na chwile obecną w naszym kraju toczy się kilka postępowań w związku z uprawą konopi indyjskich przez pacjentów, na własne medyczne potrzeby.

Źródło: gp24.pl

Wczoraj z samego rana gdańska policja zrobiła nalot na automaty z suszem konopnym firmy Hemp Mill. Przeprowadzone wcześniej badania miały wykazać, że sprzedawany w automatach susz przekraczał dopuszczalne stężenie THC, a co za tym idzie w świetle prawa była to marihuana. Zarekwirowane produkty mają teraz zostać poddane badaniom.

Policyjny nalot na automaty z suszem konopnym

Wczoraj o godzinie 6. rano gdańscy policjanci zabezpieczyli 11 automatów z legalnymi produktami konopnymi (z konopi włóknistych) takimi jak susz CBD. Powodem akcji były przeprowadzone wcześniej badania produktów z feralnych automatów. Firma jak i jej produktami gdańska prokuratura zainteresowała się na początku września.

Na początku września w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku zostało wszczęte postępowanie dotyczące podejrzenia wprowadzenia do obrotu środków odurzających w postaci konopi innych niż włókniste. Postępowanie zostało wszczęte na podstawie materiałów z czynności własnych wydziału do walki z przestępczością narkotykową KWP w Gdańsku. Ustalono, że automaty należą do spółki Hemp Mill. Produkty w nich oferowane miały zawierać CBD, czyli legalny związek organiczny, który nie posiada właściwości odurzających. W ramach czynności własnych policjanci pozyskali z dwóch automatów fiolki z suszem do badań, które wykazały przekroczenie norm kwasu THC, a to wskazuje, że mamy do czynienia z marihuaną

-poinformowała prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Jeżeli badania potwierdzą, że w automatach sprzedawany był susz o stężeniu THC wyższym niż dopuszczalne prawem 0,2 proc., firma Hemp Mill musi liczyć się z zarzutami o handel marihuaną.

Policjanci zabezpieczyli produkty z 11 automatów rozmieszczonych na terenie Trójmiasta i okolic. Środki te zostały zabezpieczone do badań. Po uzyskaniu opinii biegłych podejmowane będą dalsze decyzje śledcze w tej sprawie.

-poinformował Michał Sienkiewicz z zespołu prasowego KWP w Gdańsku. 

Automaty z legalnymi produktami z konopi włóknistych stają się w naszym kraju co raz popularniejsze. Niestety z powodu braku odpowiedniej wiedzy o konopiach, społeczeństwo często myśli, że w maszynach kupić można marihuanę, co jest oczywiście nieprawdą. Skalę niewiedzy widać po komentarzach w sieci, które pojawiają się gdy któryś lokalny dziennik poruszy temat pojawiających się w mieście urządzeń. Ilość komentarzy mówiących, że teraz dzieciaki mogą legalnie kupić marihuanę z automatu jest przerażająca i zasmucająca jednocześnie.

Niestety nie udało nam się skontaktować z przedstawicielami firmy Hemp Mill, sprawa jest rozwojowa i będziemy informować i jej dalszym przebiegu.

Źródło: Wyborcza Trójmiasto

Reklama

Ostatnie artykuły

Weednews.pl - portal konopny | marihuana | konopie | medyczna marihuana
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.