Kryminalne Zagadki Zielonego Świata

Zielone Newsy

Aktualności

Na jednej z plaż Gibraltaru morze pozostawiło 80 ciasno owiniętych paczek, okazało się, że zawierają 3 tony marihuany. Kontrabanda znalazła się w wodzie po tym, jak łódź przemytników wpadła w kłopoty ze względu na panujące warunki pogodowe.

Sytuacja miała miejsce w Zatoce Camp na Gibraltarze. Oprócz paczek z konopną zawartością, znaleziono, 12-sto metrową szybką łódź pontonową z dodatkowymi kanistrami paliwa i żywnością. Na łodzi były 2 osoby.

Funkcjonariusze natychmiast zamknęli teren, aby zapobiec grabieży. Detektywi uważają, że mężczyźni w łodzi należą do grupy, której członkowie używali dronów, aby uniknąć łodzi patrolowych i upewnić się, że wybrzeże jest czyste i mogą spokojnie wyładować kontrabandę.

Bliskość Hiszpanii do Maroka, jednego z największych producentów marihuany oraz bliskie związki z byłymi koloniami w Ameryce Łacińskiej, głównym regionem produkującym kokainę, sprawiły, że tamten rejon jest bardzo ważny dla międzynarodowych karteli narkotykowych.

Rzecznik gibraltarskiej policji powiedział:

„To jedna z największych konfiskat, jakie popełniliśmy w ostatnich latach”

Po czym dodał:

„Chociaż technicznie nie była to zaplanowana akcja, to spory przemyt wpadł w nasze ręce co nas bardzo cieszy. To była operacja multi-agencyjna do której przystąpiliśmy po otrzymaniu sygnału o niebezpieczeństwie z łodzi ekip ratowniczych”.

W Ożarowie Mazowieckim małżeństwo po kłótni wezwało policję, zapomnieli, że mają sporą uprawę marihuany. Na miejscu funkcjonariusze znaleźli 453 krzewy konopi indyjskich, oraz znaczne ilości suszu. Zatrzymano 3 osoby w tym zgłaszającą.

Zgłoszenie

Gdy dyżurny komendy dla Powiatu Warszawskiego Zachodniego otrzymał zgłoszenie o nieporozumieniu, do jakiego doszło między małżonkami, na miejsce wysłana została załoga patrolowo-interwencyjna z komisariatu w Ożarowie Mazowieckim. Gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce zgłoszenia i rozpoczęli interwencję, wyczuli woń marihuany. Jak się okazało, przed przyjazdem mundurowych palił ją mąż zgłaszającej. Przybyli na miejsce policjanci postanowili przeszukać mieszkanie. W różnych jego częściach ujawnili susz roślinny należący do mieszkańców.

Przeszukanie

Funkcjonariusze dotarli do dalszej części budynku, ale drzwi wejściowe były zamknięte. Mieszkańcy starali się wytłumaczyć, że drzwi nie da się otworzyć, jednak policjanci nie dali tym tłumaczeniom wiary i postanowili je otworzyć. Wezwano straż pożarną, która wyważyła okno. W tym momencie drzwi od środka otworzyły się i stanął w nich mężczyzna. Za jego plecami policjanci zobaczyli profesjonalną uprawę roślin konopi w różnej fazie wzrostu.

Zatrzymanie

Funkcjonariusze zatrzymali małżeństwo oraz, jak sie okazało, brata mężczyzny. Wszyscy usłyszeli zarzut uprawy 453 krzewów konopi innych niż włókniste oraz posiadania suszu roślinnego o znacznej wadze, który został zabezpieczony do dalszych badań. Sąd zastosował wobec zatrzymanych tymczasowy areszt na okres trzech miesięcy.

W zeszłym tygodniu w katowickim spodku po raz kolejny odbył się Śląski Rap Festiwal. Uczestników wydarzenia sprawdzało kilkudziesięciu katowickich policjantów, celników oraz funkcjonariuszy straży granicznej z psami wyspecjalizowanymi w szukaniu narkotyków. Nie była to pierwsza taka akcja, śląska policja co roku podejmuje takie działania twierdząc, że w ten sposób zwalcza przestępczość narkotykową na śląsku. 

Zatrzymane osoby miały przy sobie głównie marihuanę, funkcjonariusze znaleźli też amfetaminę. Kontrole były bardzo dokładne. Zaangażowane zostały różne służby oraz pojawiły się psy wyszkolone do szukania narkotyków. Policjanci z wydziału antynarkotykowego katowickiej komendy miejskiej oraz funkcjonariusze izby celnej i straży granicznej zatrzymali  25 osób, które posiadały łącznie blisko 60 gramów narkotyków. Zatrzymani trafili do policyjnego aresztu. Wszyscy usłyszeli już zarzuty. Teraz o ich dalszym losie zdecyduje prokurator i sąd. Na stronie śląskiej policji czytamy:

„Jak co roku, współpraca policjantów, celników oraz funkcjonariuszy straży granicznej przebiegała bardzo sprawnie. Takie wspólne działania są już stałym elementem walki z narkobiznesem w stolicy naszego regionu.”

Nabijanie statystyk

Takie działanie służb to zwyczajne nabijanie statystyk – w ten sposób już niejednokrotnie, anonimowo, wypowiadali się sami funkcjonariusze. Policjanci w swoich wypowiedziach stwierdzali, że najprostszym sposobem na takie podnoszenie statystyk, jest wybranie się na festiwal lub duży koncert reggae lub rap. W zeszłym roku media obiegła także informacja o tym, że komendant policji w Wałbrzychu wymaga od swoich podwładnych wykrycie przynajmniej jednego przestępstwa narkotykowego dziennie, a gdy takowego nie będzie, funkcjonariusz musiał się pisemnie wytłumaczyć dlaczego danego dnia nie zatrzymał nikogo za posiadanie narkotyków.

Traci policja, traci społeczeństwo

Jaki efekt przyniosła akcja katowickiej policji i innych zaangażowanych służb? Twierdzą oni, że jest to zwalczanie przestępczości narkotykowej. Tylko, że nie został zatrzymany żaden producent, nikomu nie postawiono zarzutów handlu – zostali zatrzymani jedynie użytkownicy, którzy mamy nadzieję, że na podstawie art. 62.a ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii (posiadanie niewielkiej ilości na własny użytek, niska szkodliwość społeczna) nie usłyszą zarzutów karnych.

Taka akcja policji to setki roboczogodzin funkcjonariuszy co generuje niemałe koszty, a funkcjonariusze zamiast dbać o bezpieczeństwo społeczeństwa marnują go na nękanie obywateli. Oczywiście nie wszystkim z nich to się podoba ale muszą wykonywać rozkazy.

Traci też sama policja, której wizerunek po takich akcjach raczej nie zyskuje. Ktoś kto nęka obywateli nie może liczyć na szacunek, a czasami i pomoc gdy wydarzy się coś faktycznie złego.

14-sto letni niewolnik zajmował się plantacją marihuany wartą milion złotych. Wszystko miało miejsce w angielskim mieście Hartlepool. Młodego chłopaka, który jak się okazało pochodzi z Wietnamu, zastano w przerobionym na plantacje mieszkaniu na które policja zrobiła nalot.

Młodzieniec, którego początkowo nie można było zidentyfikować, spał na prowizorycznym łóżku w dwukondygnacyjnym mieszkaniu nad pizzerią. W trakcie nalotu policji w mieszkaniu odkryto plantację konopi indyjskich. Zatrzymany okazał się młodym Wietnamczykiem, donosi Hartlepool Mail.

Niewolnik

Młodzieniec przyznał, że jest ofiarą handlu ludźmi. Powiedział, że jest niewolnikiem przetrzymywanym siłą i jeśli spróbuje opuścić mieszkanie gdzie znajdowała się uprawa stanie mu się krzywda, mówił w sądzie koronnym Teeside prokurator Christopher Wood. Nigel Soppitt, obrońca młodego Wietnamczyka, powiedział ławie przysięgłych, że trafił do Warwickshare, skąd furgonetką lub ciężarówką został wywieziony zanim został objęty pomocą socjalną.

Cała sytuacja miała miejsce w zeszłym roku. Policja znalazła w mieszkaniu trzy nieużywane telefony komórkowe. Prokurator Wood powiedział, że chłopiec podał swoją datę urodzenia i jest to 25 listopada 2003 roku. Nie posiadał on żadnych dokumentów. Kiedy nastolatek został zabrany na komendę policji w Hartlepool, jego adwokat odczytał oświadczenie, w którym podkreślił, że chłopak został przywieziony do Hartlepool wbrew swojej woli.

Chłopiec zeznał, że kazano mu opiekować się roślinami oraz kategorycznie zabroniono opuszczania mieszkania gdzie się one znajdowały. Wszystko to pod groźbą, iz zostaniu mu zrobiona krzywda przez człowieka, który go przywiózł. Wood dodał:

„Oskarżony twierdzi, że nie wiedział jakie rosliny uprawiał i nawet nie był świadomy co to jest marihuana”

O tym czy faktycznie ma tyle lat ile podaje oraz czy był on ofiarą handlu ludźmi lub współczesnego niewolnictwa zdecyduje teraz sąd. Home Office twierdzi, że było inaczej. Pan Wood powiedział:

„Korona twierdzi, że dbał o zdrowie roślin i zrobił to z własnej, nieprzymuszonej woli.”

Chłopiec (obecnie 15 lat) nie przyznaje się do produkcji marihuany. Proces przed sadem koronnym trwa.

Konopni niewolnicy

Konopne niewolnictwo to proceder, który niestety trwa od lat. Ponieważ rynek konopny nadal jest w większości miejsc na świecie nielegalny i ukryty w podziemiu, grupy przestępcze zajmujące się procederem pracy przymusowej znalazły na nim miejsce dla swojej działalności. Dochodzi do tak ekstremalnych sytuacji jak zamurowanie człowieka na plantacji i podawanie mu jedzenia specjalną windą jak to miało miejsce w 2012 roku w Czechach. To się dzieje także u Polsce. W zeszłym roku polskie służby zlikwidowały kilka plantacji gdzie niewolniczo pracowali Wietnamczycy (m.in.w Dobrzykowie, Popowie czy miejscowości Kijas). Zabezpieczono setki kilogramów suszu oraz tysiące roślin. Za takie przedsięwzięcia odpowiadają bardzo dobrze zorganizowane grupy przestępcze. Ludzie są zmuszani do niewolniczej pracy, rzadko zatrzymywani szefowie zarabiają miliony, traci na tym wszystkim Państwo – a politycy się przyglądają.

Jak donoszą Brytyjskie media, w Coventry – West Midlands w Wielkiej Brytanii policja śmiertelnie postrzeliła plantatora podczas szturmu na uprawę konopi indyjskich.

4 Stycznia 2018 uzbrojeni oficerowie West Midlands Police dokonali szturmu na jeden z domów w Burnaby Road, który został wytypowany w ramach „długotrwałego śledztwa” jako dom, w którym może znajdować się uprawa konopi indyjskich.

Jak relacjonuje jeden ze świadków zdarzenia, na miejscu zjawiło się kilka uzbrojonych samochodów policji, a policjanci kazali mieszkańcom pozostać w swoich domach. Kiedy uzbrojeniu funkcjonariusze weszli do domu, mieszkańcy okolicy usłyszeli kilka strzałów.

„Wynieśli jakąś osobę na noszach, włożyli go do ambulansu – sygnały świetlne na karetce migają przez kolejne pół godziny, kiedy próbowano go uratować”

– powiedział Karl Lolley, świadek zdarzenia

Finalnie, dwóch 26-mężyczn zostało aresztowanych w związku z podejrzeniem o zajmowanie się produkcją konopi indyjskich. 31-letni Sean Fitzgerald, został uznany za zmarłego na miejscu zdarzenia, prawdopodobnie przyczyną śmierci jest postrzał z broni palnej w plecy.

Obszar ten pozostaje zamknięty i prowadzone jest dochodzenie w sprawie Niezależnego Biura ds. Postępowania Policyjnego (IOPC). Jak stwierdziła Policja West Midlands, według Sue Southern – komendat policji w hrabstwie – była to „operacja prowadzona przez wywiad”, a sama strzelanina była „tragicznym incydentem, który zostanie dokładnie zbadany”.

„Kilka samochodów policyjnych wciąż było na miejscu jeszcze w sobotę, a kordon policji otaczał 50 okolicznych domów”

– zdradza reporter z Coventry  i Warwickshire, Keith Wedgebury w wywiadzie dla BBC

„Nasze dochodzenie jest na bardzo wczesnym etapie i będziemy ciężko pracować, aby ustalić, co się stało”

– powiedziała Amanda Rowe, dyrektor regionalny IOPC

Jak się również okazuje, Fitzgerald służył w wojsku i jak wspominają jego znajomi miał „złote serce”.

„Byłem załamany (…) Bez względu na to, jak miły jest ten facet, nikt nie zasługuje na to, by go zabić. (..) Ja osobiście znam go od około roku, ale czuję, że takim spoko gościem, czuje jakbym znał go całe życie”

– powiedział Ali, przyjaciel pana Fitzgeralda

Rodzina postrzelonego mężczyzny jest wspierana przez specjalnie wyszkolonego oficera z IOPC. Przyjaciele ofiary sugerują, że Fitzgerald został postrzelony z tyłu.

IOPC tłumaczy, że w oparciu o dowody, które do tej pory oceniali, w tym materiał filmowy z kamery umieszczonej na ciele policjanta – w przeciwieństwie do raportów – nic nie wskazuje na to, że mężczyzna został postrzelony w plecy.

Sprawa jest rozwojowa, policja West Midlands nie chce zdradzać mediom większych szczegółów całej sprawy.

Jak donoszą niemieckie media, szef policji w Hamburgu został zatrzymany za kupowanie marihuany na ulicy. Co ciekawe, zakupu dokonał w miejscu o którym powszechnie wiadomo, że jest obserwowane przez policję ze względu, o ironio, na handel narkotykami.

Był instruktorem w akademii policyjnej oraz szefem lokalnej policji – ale teraz 47-letni funkcjonariusz ma poważne problemy.  został przyłapany na kupowaniu marihuany od ulicznego dilera.Jak na ironię sytuacja miała miejsce na ulicy St. Pauli Hafenstrasse przy Balduintreppe – miejscu znanym powszechnie z tego, że można tam kupić narkotyki oraz z tego, że kręci się tam policja, która proceder ten stara się ograniczyć

Kontrole i policyjne obserwacje na tej przyportowej drodze odbywa się codziennie. Teren pomiędzy St. Pauli i Altoną (dzielnica Hamburga) jest codziennie wielokrotnie patrolowany przez funkcjonariuszy prewencji oraz kryminalnych i narkotykowych po cywilnemu,  wiedzą o tym wszyscy. A jednak, 47-letni komisarz, jak podaje „Abendblatt”, odwiedził lokalnego dilera w poprzednią środę i zakupił od niego cztery pakunki z suszem konopnym, wagi nie podano. Według raportu szef policji został rozpoznany przez obserwujących okolicę funkcjonariuszy – i był śledzony. Podejrzany został aresztowany przez kolegów z pracy. Według „Abendblatt” został natychmiastowo usunięty z Akademii oraz przeniesiony do innego wydziału. Ponadto zostało wszczęte postępowanie karne i dyscyplinarne.

Amerykanin ocalony przed karą śmierci za udzielanie marihuany w Chinach. Amerykański student spędził osiem miesięcy w chińskim więzieniu po tym, jak fałszywie oskarżono go o dystrybucję marihuany.

Amerykański student wrócił do Stanów Zjednoczonych, po ośmiu miesiącach spędzonych w chińskim więzieniu za fałszywe zarzuty o rzekomą dystrybucje konopi indyjskich. 23-letni Matthew Fellows pochodzący z Gambrills, Maryland, przyleciał do Los Angeles w poniedziałek po południu.

Rodzice Matthew, Donna i Bill Fellows, planowali spotkanie z synem na lotnisku, gdzie na niego czekali. Odczuli ulgę, widząc swojego syna w domu, po tak długiej nieobecności, w której nie mogli go odwiedzić, a nawet z nim porozmawiać.

„Jesteśmy bardzo podekscytowani, nie możemy się doczekać, aby zabrać go do domu i udusić uściskami pełnymi miłości. To był traumatyczny czas dla całej rodziny, cieszymy się, że to już koniec”

– powiedziała Donna Fellows

Amerykanin ocalony przed karą śmierci za sprzedaż marihuany w Chinach

Matthew mówi płynnie po mandaryńsku i przeprowadził się do Chin, aby nauczać dzieci w szkołach języka angielskiego. Następnie został przyjęty jako student na Uniwersytecie w Nanjing.

Po pewnym czasie Matthew został aresztowany i przetrzymywany w areszcie w Nankinie pod trzema zarzutami związanymi z handlem narkotykami. Przebywał w celi przez osiem miesięcy wraz z 15 innymi mężczyznami odsiadującymi wyroki, którzy każdego dnia żyli na miseczce ryżu i owsianki.

Dopiero po czterech tygodniach rodzice 23-latka dowiedzieli się o jego aresztowaniu i zwrócili się o pomoc do ekspertów z Conflict International, firmy zajmującej się badaniami, wywiadem i bezpieczeństwem. Stephen Komorek, dyrektor operacyjny nowojorskiego oddziału firmy, zaoferował pomoc w zapewnieniu pro bono dla chłopaka.

„Natychmiast skontaktowaliśmy się z naszymi aktywistami w chińskim rządzie i mogliśmy szybko ustalić, co stało się z panem Fellowsem”

– powiedział Komorek.

Śledczy dowiedzieli się, że Matthew został oskarżony o odpalenie jointa na kampusie uniwersytetu i przekazanie go znajomym, co w Chinach stanowi przestępstwo o charakterze handlu narkotykami.

Kara śmierci za przekazanie jointa?

Jak tłumaczy Komorek, pan Matthew znalazł się w bardzo tragicznej sytuacji.

„W niektórych miejscach w Chinach kara śmierci nadawana jest już od dwóch zarzutów związanych z handlem narkotykami, pan Fellows miał ich aż trzy. Chińczycy mają zerową tolerancje w takim przypadku. Następnie przeprowadziliśmy własne dochodzenie i współpracując z lokalnymi władzami i systemem sądowym, udało nam się dojść do prawdy”

– dodaje Komorek

Jak się później okazało, najwyraźniej to pewien zazdrosny człowiek powiadomił policję o rzekomo popełnionym przez Fellowsa przestępstwie. Jak się okazało, pewna osoba podkochiwała się i była zazdrosna o rosyjskiego pochodzenia partnerkę pana Matthewa, Victorię Fellows.

„Przestępstwa zostały zgłoszone lokalnej policji z powodu zazdrosnego rywala. Szybko doszliśmy do wniosku, że zbrodnie, o które oskarżono pana Fellowsa, są zmyślone.”

– komentuje Stephen Komorek

Zespół był w stanie przekonać lokalne władze o niewinności Matthew i został on zwolniony z aresztu w niedzielę. Sąd był w stanie uwierzyć w przedłożone dokumenty i odrzucił postawione zarzuty. Komorek powiedział również, że w pomocy uwolnienia Fellowsa brał udział konsulat USA w Szanghaju, ambasadu USA w Pekinie, rząd Chiński oraz biuro senatora Maryland, Bena Cardina

„Nie nosiłem butów przez 8 miesięcy, nie mówiąc już o chodzeniu więcej niż 3 minuty. Bolą mnie stopy i każdy ruch związany z napięciem mięśni w nogach. Po kilku dniach wszystko wróci do normy i będę chodził normalnie.”  – czytamy w poście Matthewa

Chłopak zaraz po uwolnieniu opublikował na swoim facebooku informacje o swojej sytuacji, oraz swoich przyjaciół i rodzinę o tym jak się czuję.

W greckiej prowincji Kawala dwóch obywateli Niemiec usłyszało wyroki dożywotniego pozbawienia wolności za uprawę 80-ciu roślin konopi, wyrok zapadł 18 czerwca tego roku. Skazani nie zdawali sobie sprawy z surowości greckiego prawa narkotykowego.

W październiku 2017 roku policja, po informacji od sąsiada, znalazła w wakacyjnej posiadłości dwóch berlińczyków 80 krzewów konopi niemal gotowych do zbiorów. Nie skonfiskowano żadnych dużych sum pieniężnych. Mimo, iz waga kwiatostanów nie została ustalona, sąd stwierdził, iż była to marihuana  „w łącznej wartości ponad 75.000 euro”. Obaj oskarżeni zostali również ukarani grzywną w wysokości 100.000 EUR.

dożywocie za 80 roślin konopi
dożywocie za 80 roślin konopi

Mieszkańcy Berlina, którzy wcześniej nie byli karani, zostali skazani na mocy greckiej zreformowanej ustawy narkotykowej z 2013 r. Tak zwana reforma greckiej ustawy o środkach odurzających określa niewielką ilość do własnego użytku na poziomie 0,5 grama. Kto zostanie złapany na uprawie i nie jest w stanie udowodnić, że rośliny ma na własny użyte, musi liczyć się z karą od 8(!) lat pozbawienia wolności i drakońskich kar do jednego miliona euro. Niestety greckie prawo narkotykowe przewiduje także karę dożywotniego pozbawienia wolności za uprawę cannabis.

Jak mówią skazani ogrodnicy, sprawa trwała bardzo krótko, po pół godziny zapadł wyrok.

Wyznali też, że kompletnie nie znali tamtejszego prawa dot. uprawy konopi.

W Toruniu doszło do nietypowej interwencji. Mężczyzna został zatrzymany z marihuaną przez… Straż Miejską.

Do zdarzenia doszło 8 listopada około godziny 4:00 nad ranem. Kiedy strażnicy miejscy patrolujący teren miasta zauważyli na ulicy Wały gen. Sikorskiego grupkę młodych mężczyzn, którzy spożywają alkohol w miejscu publicznym.

Zatrzymany z marihuaną przez straż miejską

Funkcjonariusze postanowili więc wylegitymować mężczyzn i wlepić im mandacik za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym. Na widok strażników jeden z mężczyzn zaczął zachowywać się nienaturalnie i po chwili wyrzucił za siebie jakiś przedmiot próbując oddalić się od miejsca, w którym stał. Przedmiotem, który wyrzucił mężczyzna była szklana lufka oraz zawiniątko z suszem roślinnym.

Podczas dalszej interwencji wyszło na jaw, że mężczyzna, który wyrzucił marihuanę i próbował uciec, posiada w kieszeni kolejny, ukryty woreczek z marihuaną.

Na miejsce zostali wezwani policjanci z wydziału do walki z przestępczością narkotykową. Za posiadanie marihuany 28-latkowi grozi do 3 lat pozbawienia wolności.

Prężnie rozwijający się przemysł konopny w Polsce staje się ogromnym problemem dla policji. Ich narkotestery określają konopie włókniste jako marihuanę.

Przemysł konopny w Polsce rozwija się bardzo szybko, na rynku pojawiają się wysokiej jakości susze kwiatów konopi włóknistych, które do złudzenia przypominają susz konopi indyjskich. Taki susz zazwyczaj zawiera maksymalnie dopuszczalne stężenie THC, które wynosi 0,2%. Niestety podręczne testery, których używają funkcjonariusze nie są w stanie wskazać jakie stężenie znajduje się w badanym suszu, a jedynie wskaże jego obecność.

Konopie włókniste, a problemy z prawem

Cofnijmy się nieco w czasie do roku 2012 i przyjrzyjmy się sprawie 16-letniego chłopaka, który uciekł z domu dziecka. Po złapaniu go w jednym z mieszkań w Zabrzu, uwagę policjantów zwróciły drzwi, które zasłonięte były folią i kocami. To co policjanci znaleźli za drzwiami, to spora ilość liści konopi. Nastolatek potwierdził, że jest to marihuana, którą dostał do wysuszenia. Liści było aż sześc kilogramów, a towar wstępnie został wyceniony na 130tyś. złotych.

Policjanci, którzy przyjechali po chłopaka poinformowali o znalezisku swoich kolegów z wydziału do walki z przestępczością narkotykową. Ci zjawili się na miejscu niebawem, wyposażeni w podręczne narkotestery przystąpili do badań. Wyniki okazały się pozytywne, nie było wątpliwości, że mają do czynienia z marihuaną.

„Wynik testu nie dawał żadnych wątpliwości, że mamy do czynienia z marihuaną. Kolor był niezwykle intensywny”

– mówił rzecznik zabrzańskiej policji Marek Wypych.

Podczas przesłuchania chłopak powiedział, że dostał te liście od pewnej kobiety, którą policjanci odnaleźli po kilku godzinach. Kobieta znajdowała się w szpitalu ze śladami pobicia. Nie chciała zdradzać żadnych szczegółów, zatrzymano ją pod zarzutem przetwarzania środków odurzających i została aresztowana na wniosek prokuratury.

Nazajutrz odebrano telefon od brata zatrzymanej kobiety. Jak ustalili policjanci, jest to poszukiwany pięcioma listami gończymi Krzysztof R., który przyznał, że to on dał siostrze te liście, ale zapewnił, że są to liście konopi włóknistych i nie da się nimi odurzyć. Dodał również, że to on zerwał liście z pola oraz wskazał gdzie się znajduje. Policjanci oczywiście sprawdzili te miejsce. Była to miejscowość Bieruń znajdująca się niedaleko Tychów. Właśnie tam swoją plantację konopi przemysłowych ma Instytut Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich w Poznaniu. Konopie z tej plantacji trafiają do przemysłu włókienniczego, zielarskiego, spożywczego, a nawet do produkcji lakierów czy farb. Dla pewności policja na zlecenie prokuratury ma wysłać do analizy więcej próbek.

Jeśli i te badania potwierdzą, że to nie marihuana, zarzuty wobec kobiety zostaną umorzone

– zapowiedziała szefowa prokuratury w Zabrzu.

Szefowa Prokuratury Rejonowej w Zabrzu, Prokurator Joanna Kosińska, na prośbę gazety wyborczej zaleciła policji, by ta przyspieszyła sporządzenie opinii w sprawie zabezpieczonych liści konopi siewnych. Na taką ekspertyzę i decyzję czeka się nawet kilka tygodni, a w tym czasie niewinna kobieta znajdowałby się w areszcie. Końcowa ekspertyza była gotowa już po trzech dniach od wydania polecenia Prokurator Joanny Kosińskie, a jej wyniki sugerowały jasno, że z liści, które znaleziono w mieszkaniu nie ma możliwości wytworzenia środków odurzających.

Kobieta została zwolniona z aresztu z możliwością starania się o odszkodowanie za bezpodstawne zatrzymanie i areszt. Jej brat, Krzysztof R. przyznał, że zerwał konopie aby zrobić drobny szwindel. Jedyny szwindel, jaki udało mu się zrobić, to zafundować swojej siostrze ogromny stres.

Inna sprawa dotyczy naszego kolegi, który znalazł się w złym miejscu o nieodpowiednim czasie i w zupełnie przypadkowej sprawie policja znalazła się w jego mieszkaniu w celu przeszukania. Ujawnili słoiczek z niewielką zawartością marihuany oraz pudełeczko z zawartością suszu CBD. Michał kilkukrotnie przyznawał, że w słoiku znajduje się marihuana, natomiast w pudełeczku legalny susz. Jak się domyślacie, policjanci z uśmiechem na twarzy przesypali susz z pudełeczka do słoika z marihuaną i finalnie oskarżono go o posiadanie większej ilości marihuany, niż w rzeczywistości posiadał.

Czy policja otrzyma lepsze testery?

Policja do wykrycia zakazanych substancji używa narkotesterów, które potrafią wskazać jedynie ich obecność. Oczywiście badany susz konopi siewnych może zawierać do 0.2% THC, czyli dla obecnie używanych testerów jest one obecne w suszu co potwierdza, że badany susz to marihuana i zaczynają się nieprzyjemności.

Do wykrycia dopuszczalnego stężenia THC w badanym suszu niezbędny jest chromatograf, który jest urządzeniem typowo laboratoryjnym, więc wątpliwym jest by był na wyposażeniu radiowozów. W obecnej sytuacji dobrym rozwiązaniem byłby chromatograf, który byłby dostępny na każdym komisariacie, aby jak najszybciej zbadać susz i zakończyć ewentualne postępowanie karne.

Co raz więcej sklepów oferuje chociażby herbatki z suszu konopi siewnych. Zwyczajna pani Krystyna może zakupić sobie w sklepie ze zdrową żywnością paczuszkę legalnego suszu, a po chwili wylądować na dołku z zarzutem posiadania marihuany. Nie wspominamy nawet o sytuacji, w której podczas przeszukania jakiejś osoby ujawniono by wysokiej jakości susz CBD, który również pochodzi z upraw konopi przemysłowych. Wizualnie susz może wyglądać jak naprawdę wysokiej jakości marihuana.

Wątpliwym jest, że funkcjonariusze uwierzą w takiej sytuacji przeszukiwanej osobie, że susz jest w 100% legalny i nie wywołuje żadnych efektów psychoaktywnych. Osoba ta została by zakuta w kajdanki, przewieziona na komisariat, doszłoby do przeszukania miejsca zamieszkania, ewentualnego aresztu by finalnie po kilku tygodniach usłyszeć potwierdzenie swojego tłumaczenia.

Reklama

Ostatnie artykuły

Weednews.pl - portal konopny | marihuana | konopie | medyczna marihuana
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.