Konopne ciekawostki

Czy używanie marihuany zwiększa ryzyko zawału i chorób serca? Do takich wniosków doszli niedawno naukowcy ze Stanford Cardiovascular Institute. Wyniki badań wywołały niemałą konsternację gdyż mówią, że używanie THC znacząco zwiększa ryzyko zawału i chorób serca. Co ciekawe badacze znaleźli też substancję, która to ryzyko znacznie zmniejsza. Jednak sposób przeprowadzenia badania pozostawia wiele do życzenia  co może mieć znaczący wpływ na jego wyniki. Oto więcej informacji.

Używanie marihuany zwiększa ryzyko zawału? Wyniki najnowszych badań

Wyniki najnowszego badania przeprowadzonego przez naukowców ze Stanford mówią, że ludzie używający marihuany mają zwiększone ryzyko chorób serca oraz zawału.

Wyniki badania mówią, że psychotropowy składnik marihuany – THC, powoduje stan zapalny w komórkach śródbłonka wyścielających wnętrze naczyń krwionośnych. Stwierdzono także miażdżycę u myszy laboratoryjnych, którym podawano THC.

Ponieważ coraz więcej stanów legalizuje rekreacyjne używanie marihuany, użytkownicy muszą być świadomi, że może to mieć skutki uboczne dla układu krążenia

– powiedział dr Joseph Wu, profesor medycyny sercowo-naczyniowej i radiologii oraz dyrektor Stanford Cardiovascular Institute

Badanie i metodologia

Naukowcy przeanalizowali dane genetyczne i medyczne około 500 000 osób w wieku 40-69 lat. Dane pochodziły z brytyjskiego Biobanku. Blisko 35 000 uczestników zgłosiło palenie marihuany, około 11 000 paliło częściej niż raz w miesiącu. Według wyników badania, osoby palące więcej niż raz w miesiącu były znacznie bardziej narażone na atak serca niż inne osoby biorące udział w badaniu. Oprócz używania marihuany brano pod uwagę dwa inne czynniki tj. masę ciała oraz płeć. Naukowcy ustalili, że osoby palące marihuanę, częściej miały pierwszy zawał serca przed 50 rokiem życia zwany przedwczesnym zawałem serca, który zwiększa ryzyko zawału serca oraz niewydolności serca, a także groźne arytmie, które mogą spowodować nagłą śmierć.

Nie jesteśmy naukowcami – to fakt, jednak potrafimy myśleć i zauważyć, że metodologia przeprowadzenia tego badania mogła znacząco wpłynąć na jego wyniki. Badanie objęło 500 000 Brytyjczyków, których dane medyczne są w bazie brytyjskiego Biobanku. Z tej grupy ok 11 000 osób przyznało, że używa marihuany częściej niż raz w miesiącu – to był jeden z trzech branych pod uwagę czynników, dwa pozostałe to płeć i waga, która też powiązana jest z chorobami serca. Jednak zaskakującym jest to, że nie uwzględniono takich aspektów jak: dieta, tryb życia, inne stosowane używki, uwarunkowania genetyczne, poziom stresu, wykonywany zawód.

Marihuana jest niesłychanie popularną używką wśród sportowców, zarówno amatorów jak i tych z najwyższej półki. Kolejne potężne federacje sportowe jak NBA czy NHL znoszą marihuanę ze swoich list substancji zakazanych / dopingujących. Do regularnego palenia marihuany przyznał się najszybszy człowiek na lądzie oraz najszybszy w wodzie. Ci ludzie są co chwila badani od początku swoich karier, dlatego coś mi mówi, że gdyby konopie indyjskie rzeczywiście miały aż tak znaczący wpływ na ryzyko zawału serca – już dawno by to zauważono.

Pamiętajmy, że marihuana jest drugą po alkoholu najpopularniejszą używka na świecie niezależnie od jej statusu prawnego, istnieją całe społeczności od dekad stosujące marihuanę na co dzień. Gdyby marihuana tak bardzo podnosiła ryzyko zawału i chorób serca – już dawno by to zauważono.

Historia pamięta już wielu naukowców mówiących o marihuanie niestworzone rzeczy, które nigdy się nie potwierdzały.

Co ciekawe, naukowcy ze Stanford odkryli też, że zawał, stany zapalne i miażdżyca powodowane THC, mogą być niwelowane przez małą cząsteczkę zwaną genisteiną, która naturalnie występuje w soi czy fasoli. Ponieważ genisteina ma ograniczoną penetrację mózgu, nie hamuje działanie marihuany, jedynie likwiduje ryzyko powstania chorób – twierdzą naukowcy.

Rośnie liczba zwierząt domowych, które zatruły się konopiami indyjskimi, tam gdzie są one legalne. Dane zebrane w 2021 r. przez weterynarzy ze Stanów Zjednoczonych oraz Kanady na temat zatruć ziołem pokazują, że nie są to odosobnione przypadki. W badaniu wykazano również przypadki śmiertelne, zaznaczono jednak, że nie oznacza to, iż były one spowodowane bezpośrednio zielem. Większość zatruć dotyczy piesełów i kotełów jednak zdarzają się też papugi czy konie. Oto więcej informacji.

Rośnie liczba zwierząt domowych, które zatruły się konopiami

Badanie, które przeprowadzono w 2021 roku odbyło się w USA w stanach gdzie marihuana jest legalna oraz w Kanadzie. Wzięło w nim udział 200 weterynarzy, którzy raportowali przypadki zatrucia zwierząt domowych marihuaną. Jego wyniki 20. kwietnia opublikował magazyn Plos One

Rosnąca liczba przypadków zatruć zwierząt kannabinoidami jest najpewniej spowodowana legalizacją konopi indyjskich. Jednak wcale nie musi to oznaczać, że realna liczba zatruć bardzo się nie zmieniła – zmieniło się natomiast podejście właścicieli, którzy teraz bez obaw mogą przyznać, że ich pupil skonsumował nieopatrznie zostawiony susz np. na stole. Przed zmiana prawa takie wyznanie mogło skończyć się więzieniem.

Dawniej mogli przychodzić z tym samym problemem, ale twierdząc, że nie mają pojęcia, co się stało

– przyznał autor badania Jibran Khokhar, adiunkt Wyższej Szkoły Weterynaryjnej Ontario przy Uniwersytecie Guelph w Kanadzie.

Biorący udział w badaniu weterynarze zgłosili łącznie 283 przypadki zatrucia marihuaną. Zdecydowana większość dotyczyła psów (226 przypadków), było też 51 kotów, 2 iguany, 2 fretki, papuga, a także koń. Do zatruć dochodziło przeważnie w wyniku zjedzenia produktów spożywczych zawierających marihuanę, samego suszu oraz niedopałków. W większości przypadków konsumpcja była przypadkowa.

Nie można też wykluczyć celowego podania, czy to w celach medycznych, czy rekreacyjnych

– mówił w rozmowie z CNN Khokhar, w nawiązaniu do postów w mediach społecznościowych potwierdzających, że takie praktyki maja miejsce.

Dodał też, że marihuana nie jest stosowana w weterynarii.

Często zgłaszane objawy kliniczne zatrucia konopiami indyjskimi wg. zebranych od weterynarzy danych: nietrzymanie moczu – 195, dezorientacja – 182, ataksja – 178, letarg – 150, przeczulica – 134 i bradykardia – 112. Najczęściej podejrzewano, że przyczyną zatrucia była żywność z THC – 116 przypadków. Najczęstszą drogą narażenia było spożycie  – 135 przypadków, natomiast najczęściej podawanym powodem zatrucia było spożycie bez nadzoru – 135 przypadków. Zatrucie konopiami było najczęściej diagnozowane na podstawie wspierających objawów klinicznych – 229 przypadków, najczęstszym leczeniem było monitorowanie ambulatoryjne – 182 przypadki, a leczenie ambulatoryjne to 103 przypadki. W 16 przypadkach doszło do zgonu pupila, jednak autorzy badania wskazują, że nie można z pewnością stwierdzić, iż to konopie były przyczyną śmierci.

Wielu, zwłaszcza użytkowników bądź pacjentów korzystających z marihuany zdziwionych jest faktem, iż marihuana może zaszkodzić ich pupilom. Opinia ta pochodzi z własnego doświadczenia z konopiami i świadomością, że fizycznie nigdy nikomu nie zaszkodziła. Jednak należy pamiętać, że zwierzęta mają przede wszystkim inny metabolizm niż człowiek przez co konopie mogą oddziaływać znacznie mocniej. Zdezorientowany i odurzony zwierzak nie wie co się dzieje, nie zna przyczyn takiego stanu, może się wystraszyć i zrobić sobie krzywdę. Pamiętajmy, że nie wszystko co może spożywać człowiek – będzie dobre dla zwierząt. Dla przykładu weźmy czekoladę – człowiekowi nie zaszkodzi, jednak psu już może, i to bardzo.

Zdecydowana większość zwierzaków opisanych w badaniu na szczęście zupełnie wydobrzała, w niektórych przypadkach spędziły 24-48 godzin na obserwacji w lecznicy. Chociaż w wynikach badania pojawiło się 16 przypadków śmiertelnych uznano, że nie ma pewności co do bezpośredniej przyczyny zgonu.

Badanie ma na celu opracowanie leków pozwalających cofnąć skutki zatrucia marihuaną w domu, bez konieczności kosztownego monitorowania stanu zwierząt w lecznicy. Zanim to jednak nastąpi, naukowcy chcą zbadać jeszcze oddziaływanie przedawkowania na mózg szczurów w kontrolowanych warunkach laboratoryjnych.

 

Szukasz prezentu dla fana konopi? A może gustujesz w rozrywce na poziomie? Powodów by sprawić sobie Missing Puzzles 420 może być wiele, jednak w każdym przypadku będzie to wybór trafiony. Missing Puzzles we współpracy z Cabin7, cenioną artystką z Las Vegas, przedstawiają wspólny projekt spod szyldu 420. Są to pierwsze na świecie puzzle składające się z 420 elementów wysokiej jakości, na których umieszczono prace z motywami konopnymi autorstwa Cabin7, ich układanie to świetna zabawa oraz rewelacyjne ćwiczenie dla mózgu. Lubicie układać puzzle?

Missing Puzzles 420 – klasyczna rozrywka dla miłośników konopi

Układanie puzzli to klasyczna rozrywka na całe godziny. Świetna zabawa, a przy okazji jest to dobre ćwiczenie dla mózgu: trening spostrzegawczości, pamięci krótkotrwałej i wzrokowej oraz rozwój myślenia kreatywnego. Dodatkowo ćwiczy się cierpliwość i koncentrację, a praca nad ułożeniem puzzli przypomina medytację – można się odciąć od świata i skupić tylko na układaniu kolejnych elementów.

Natomiast Missing Puzzles to limitowane serie puzzli inspirowanych współczesną kulturą, skateboardingiem, graffiti, ilustracją, designem, fotografią. Przeznaczone dla osób dorosłych, do celów rozrywkowych i kolekcjonerskich. Nie nadają się do spożycia przez ludzi.

Missing Puzzles Przy współpracy z Cabin7, artystką z Las Vegas, która lubi w swoje prace wplatać nienachalne motywy konopne, stworzyli pierwsze na świecie puzzle zawierające 420 elementów stworzone dla wszystkich kochających chill, naturę i nasze kochane roślinki.

„Mountain Chill”  oraz  „Chill out plant lady” – to tytuły dwóch ilustracji od Cabin7,  które rozbito na 420 elementów. Obie znajdziesz T U T A J. Sprawdź też Instagrama Missing Puzzles 420 T U T A J, znajdziesz tam także inne projekty MP.

Oba motywy są w naszej opinii bardzo ciekawe i klimatyczne, a motywy konopne są przemycone w przemyślany i nienachalny sposób, co bardzo lubimy.

Puzzle zostały wydane w limitowanym nakładzie 150 sztuk, składają się z 420 elementów, a rozmiar ułożonych puzzli to 63,5 x 50,8 cm – całkiem spory obrazek. Jakość wykonania jest wysoka (stay high!), a elementy są solidne i nie zniszczą się nawet gdy je ułożysz 420 razy!

Uczucie znane jako „euforia biegacza” zna każdy kto uprawia bądź uprawiał sport. Jest to niesamowicie pozytywne zjawisko, dzięki któremu można poczuć się bardzo dobrze zarówno fizycznie jak i psychicznie, które też znacznie podnosi próg bólu oraz mocno obniża poziom stresu. Do tej pory uważano, że za pozytywne odczucie związane z aktywnością fizyczną odpowiadają receptory opioidowe oraz aktywujące je endorfiny, popularne jest określenie „wyrzut endorfin”. Jednak najnowsze badanie z tego zakresu wykazały, że to nie endorfina lecz endokannabinoidy są odpowiedzialne za uczucie euforii u sportowców. Oto więcej szczegółów.

„Euforia biegacza” to nie zasługa endorfin lecz endokannabinoidów, potwierdzają to badania!

Każdy kto sport uprawia bądź uprawiał wie, że wysiłkowi fizycznemu towarzyszy tzw. „euforia biegacza / sportowca”. Dotychczas taki stan przypisywano wydzielaniu przez organizm endorfin. Jednak najnowsze badania naukowców z Uniwersyteckiego Centrum Medycznego Hamburg-Eppendorf wykazały cos zupełnie innego. Niemieccy eksperci doszli do wniosku, że wszelkie pozytywne procesy zachodzące podczas wysiłku fizycznego to zasługa endokannabinoidów!

W dużym skrócie ENDOKANNABINOIDY to nic innego jak kannabinoidy produkowane przez nasz organizm(endogenne), wykazują działanie takie jak kannabinoidy dostarczane z konopi, najlepszym przykładem jest anandamid  – organiczny związek chemiczny z grupy psychoaktywnych kannabinoidów endogennych, które znajdziemy u wszystkich organizmów żywych.

W trakcie badania naukowcy pracowali ze sportowcami, którzy byli badani w trakcie oraz po wysiłku fizycznym. Okazało się, że nawet w sytuacji gdy uczestnicy badania mieli zablokowane receptory opioidowe, co oznacza, że endorfiny nie miały żadnego wpływu na ich mózgi, nadal doświadczali tej samej euforii. Badanie pokazało też, że te kannabinoidy mogą mieć duży wpływ na lęk i nastrój, nawet jeśli nasz organizm wytwarza je w sposób naturalny.

Badania oraz ich wyniki opublikowane w Psychoneuroendocrinology, to kolejne potwierdzenie tego, jak istotną rolę w naszym życiu odgrywa układ endokannabinoidowy oraz same kannabinoidy, które tak samo działają na wszystkie kręgowce.

 

Dekarboksylacja konopi to temat, który pojawia się co raz częściej. Niestety w tej kwestii panuje duża dezinformacja, wiele osób bez zastanowienia powtarza związane z dekarboksylacją mity. Oczywiście najpopularniejszy jest ten mówiący, że surowe kwiatostany konopi zawierają „nieaktywne” kannabinoidy w formie kwasowej (np. THC-a, CBD-a), które należy podgrzać, aby przeszły w pożądane formy aktywne (np. THC, CBD), co jest oczywiście nieprawdą. Tłumaczymy czym jest oraz jak przebiega proces dekarboksylacji zawartych w konopiach kannabinoidów.

Dekarboksylacja konopi – fakty i mity

Zacznijmy od krótkiego wyjaśnienia czym jest dekarboksylacja. W konopiach występują dwie formy kannabinoidów, forma kwasowa tzw. nieaktywna oraz tzw. grupa aktywna / zdekarboksylowana. Grupa aktywna to np. THC, CBD, CBG. Grupa nieaktywna to kannabinoidy w formie kwasowej np. THC-a, CBD-a, CBG-a (gdzie „a” oznacza acid czyli kwas). Za znane ludzkości od tysięcy lat działanie konopi, odpowiadają oczywiście kannabinoidy w formie „aktywnej”/zdekarboksylowanej.

Dekarboksylacja jest to reakcja chemiczna, w której dochodzi do usunięcia grupy karboksylowej z kwasów karboksylowych lub ich soli i estrów. W wyniku tej reakcji następuje zazwyczaj wydzielenie dwutlenku węgla.

W przypadku roślin konopi, dekarboksylacja to odłączenie się grupy karboksylowej COOH, przykładowo, niepsychoaktywne THC-a po usunięciu grupy COOH staje się psychoaktywnym THC. Analogicznie tak samo wygląda to w przypadku wszystkich kannabinoidów, wszystkie początkowo występują w formie kwasowej, i to jest fakt. Oto jak przebiega dekarboksylacja THC-a do THC od strony chemicznej, zacznijmy od przedstawienia procesu dekarboksylacji na wzorach chemicznych:

dekarboksylacja konopi
Dekarboksylacja THCa do THC – wzór strukturalny
dekarboksylacja konopi
Dekarboksylacja THCa do THC – wzór sumaryczny

Gdy od struktury THC-a (C22 H30 O4) odejmiemy grupę karboksylową COOH otrzymamy strukturę o wzorze C21 H29 O2, natomiast do wiązania od którego „odczepi” się grupa COOH, naturalną koleją rzeczy przyłączy się najmniejsza obecna cząsteczka czyli wodór (H), dlatego po reakcji wzór sumaryczny THC to C21 H30 O2, jeden wodór odłączył się wraz z grupą węglową (COOH) natomiast na miejsce całej grupy podpiął się wodór, stąd w obu wzorach mamy H30.

Kiedy zachodzi dekarboksylacja konopi?

Wiele osób uważa, że w tzw. surowych kwiatostanach konopi występują jedynie formy kwasowe kannabinoidów, które należy podgrzać do odpowiedniej temperatury, aby zaszedł proces dekarboksylacji i kannabinoidy przybrały formę „aktywną”. Jest to oczywiście nieprawda, a takie założenie jest bardzo błędne, osobnym tematem jest czemu tak wiele osób powtarza ten mit, ale o tym na końcu.

Należy sobie uświadomić, że proces dekarboksylacji w konopiach zaczyna zachodzić jak tylko w roślinie pojawią się kwasowe formy kannabinoidów. Formy kwasowe nie są formami trwałymi dlatego proces odłączania się od nich kolejnych grup karboksylowych zachodzi samoistnie. Proces ten zatrzymać może jedynie ekstremalnie niska temperatura (zero absolutne to temperatura, w której ustają wszelkie reakcje chemiczne) lub próżnia. Żadna z tych sytuacji nie spotyka żywych roślin, a co za tym idzie, proces dekarboksylacji będzie zachodził już w trakcie życia roślin.

To, jaki procent form kwasowych ulegnie dekarboksylacji jeszcze podczas życia rośliny, zależy od wielu czynników takich jak np. temperatura w jakiej dojrzewały kwiaty. Jednak bardzo wyraźnie należy zaznaczyć, że dojrzałe kwiatostany konopi zawierają kannabinoidy w formie zdekarboksylowanej. Oczywiście w trakcie życia rośliny nie całość form kwasowych ulegnie dekarboksylacji. Dlatego każdy konopny ogrodnik wie, że po wysuszeniu dojrzałych kwiatów, należy je umieścić w zamkniętym słoju bez dostępu światła i raz dziennie taki słój przewietrzyć. Proces ten określa się z angielskiego jako CURRING. Podczas curring’u, który jest ostatnim procesem przy uprawie wysokiej jakości kwiatów, w suchych już kwiatostanach nadal zachodzić będzie dekarboksylacja, a susz z każdym tygodniem będzie zyskiwał co raz to więcej aktywnych form kannabinoidów. Proces ten może trwać nawet do 5. miesięcy, jednak już po 6. tygodniach znaczna większość będzie zdekarboksylowana. Oczywiście o ile susz będzie przechowywany w odpowiednich warunkach.

Proces dekarboksylacji, a raczej jego tempo, zależy od temperatury – im jest ona wyższa, tym proces przebiega szybciej.

Kiedy podgrzewać susz w celu przyspieszenia dekarboksylacji, a kiedy tego nie robić?

Tak jak przed chwilą wspomniałem, im wyższa temperatura tym dekarboksylacja zachodzi szybciej. Mówiąc o przyspieszaniu dekarboksylacji nie wolno jednak zapominać, że niesie to za sobą pewne minusy. Przede wszystkim należy pamiętać, że stracimy większość cennych terpenów. Strata ta będzie bardziej odczuwalna w przypadku palenia lub waporyzacji niż w konopnej gastronomii. Tak naprawdę, jedyne sensowne zastosowanie podgrzewania suszu w celu dekarboksylacji to sytuacja, gdy mamy bardzo świeże rośliny, które ledwo zdążyły wyschnąć i chcemy je użyć w gastronomii.

Zaznaczmy, że dekarboksylacja nie jest ostatnim procesem jaki zajdzie, po nim następuje degradacja kannabinoidów, która przy podgrzaniu przyspiesza. Zatem jeżeli planujemy użyć w kuchni marihuanę zakupioną w aptece, poddanie jej dekarboksylacji poprzez podgrzanie suszu np. w piekarniku sprawi, że kannabinoidy w pewnej części się zwyczajnie zdegradują, a efekt zażycia nie będzie taki jak być powinien. Utracone zostaną też w znacznej części terpeny, które w przypadku konopi są niesłychanie istotnym elementem (efekt synergii kannabinoidów i terpenów zawartych w konopiach ma duże znaczenie).

Nie należy dekarboksylować suszu, który poddany był już curring’owi ponieważ to zdecydowanie obniży jego jakość poprzez odparowanie terpenów oraz degradację pożądanych kannabinoidów.

Najlepszą metodą dekarboksylacji w przypadku konopi jest curring, który pozwala wydobyć z rośliny pełną gamę kannabinoidów oraz zachować tak ważne terpeny, które ulatują przy podgrzaniu suszu.

Osoby, które powtarzają mit mówiący, że w dojrzałych, surowych kwiatach konopi występują jedynie formy kwasowe kannabinoidów, chętnie powtarzają kolejny mit mówiący, że formy kwasowe dekarboksylują się w trakcie spalania. Jest to oczywiście niemożliwe. Temperatura spalania wynosząca kilkaset stopni nie daje możliwości, aby mógł w pełni zajść proces dekarboksylacji. Gdybyśmy wzięli teoretycznego skręta z suszu konopnego zawierającego tylko i wyłącznie formy kwasowe (założenie teoretyczne), to w trakcie spalania dekarboksylacji ulegnie tak nikła ilość, że mówiąc kolokwialnie –  organizm nawet tego nie wyczuje.

Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku waporyzacji, gdzie ze względu na niższą temperature oraz wydłużony czas, dekarboksylacji może ulec znacznie więcej form kwasowych niż w przypadku spalania.

Podsumowując, dekarboksylacja jest procesem zachodzącym samoistnie, który rozpoczyna się wraz z pojawieniem się w roślinie kannabinoidów w formie kwasowej.  Dojrzałe kwiatostany konopi zawierają już zdekarboksylowane kannabinoidy jak i ich formy kwasowe, które z czasem także ulegną dekarboksylacji. Aby w kwiatostanach konopi zaszła dekarboksylacja nie potrzeba ich podgrzewać! Podgrzanie nie jest elementem niezbędnym do dekarboksylacji, a jedynie przyśpieszającym proces. Najlepszym sposobem na dekarboksylacje jest odpowiedni curring.

W sieci można znaleźć produkty takie jak susz konopi indyjskich, który opisany jest: 30% THC-a oraz 0% THC. Taka sytuacja jest niemożliwa w przyrodzie więc jest to z pewnością ściema. Pamiętajmy, reakcja dekarboksylacji zachodzi samoistnie, kwasy kannabinoidowe są strukturą nietrwałą dlatego proces zachodzi samoistnie. Proces dekarboksylacji ustaje w próżni lub ekstremalnie niskich temperaturach. Podgrzanie nie determinuje procesu dekarboksylacji, a jedynie może go przyspieszyć.

Dlaczego na temat dekarboksylacji panuje tak duża dezinformacja?

Najpierw powiedzieć należy jedno – zakres informacji związanych z rośliną cannabis jest niesłychanie duży. Dlatego nie tylko w tej kwestii panuje dezinformacja. Największym problemem w tej materii jest najzwyklejszy brak myślenia osób, które podają dalej nieprawdziwe informacje jako fakty. Brak myślenia i weryfikacji informacji jest do przyjęcia w przypadku przypadkowego użytkownika sieci. Jednak gdy takie informacje podają strony/portale/blogi, które zajmować się chcą konopną edukacją to jest to już problemem. Wiele to mówi o samych autorach nieprawdziwych treści – są to osoby nie weryfikujące informacji, a jedynie ślepo ufające źródłom.

No właśnie, źródła, tu zapewne zrodził się problem. Przykład: na stronie/blogu jednego z największych na świecie producentów nasion widnieje artykuł mówiący, że surowe kwiaty zawierają jedynie formy kwasowe kannabinoidów, laik po przeczytaniu takich rewelacji na stronie firmy, która powinna się na konopiach znać – uznaje te informację za fakt. A bardzo często jest tak, że to agencje marketingowe piszą te „artykuły” w celu lepszego pozycjonowania firmy/sklepu z nasionami. Takie treści, mimo, iż zamieszczone na stronach gdzie można by się spodziewać rzetelnych informacji, nie są treściami edukacyjnymi, a jedynie marketingowymi. Na naszego redakcyjnego maila nie raz otrzymywaliśmy propozycje publikowania pewnych treści za pieniądze, niestety nadsyłane materiały do publikacji są jak do tej pory na bardzo niskim poziomie, zawsze zawierają niezliczoną ilość błędów przez co nie nadają się do zamieszczenia na portalu. Ale sporo błędów popełniają także osoby chcące edukować na temat konopi, bardzo martwiący jest dla mnie fakt, że nadesłane swego czasu na naszą skrzynkę artykuły, które ze względu na to, że zawierają nieprawdziwe informacje nie mogły zostać u nas zamieszczone – trafiły na inny portal konopny.

Pisząc ten tekst nie opierałem się na tym co na temat dekarboksylacji piszą inne portale konopne, informacji szukałem tam gdzie należy czyli na stronach poświęconych biologii oraz chemii, przeprowadziłem kilka rozmów z chemikami oraz biologami molekularnymi  – wszystko po to, aby zrozumieć to o czym piszę na tyle, aby potrafić przekazać to dalej.

Dekarboksylacja konopi – fakty i mity

Legenda polskiego rapu Włodi, będzie miał własną odmianę marihuany. Muzyk niejednokrotnie przyznawał, że konopie indyjskie to istotny element w jego życiu, o czym też niejednokrotnie rapował. Niedawno na swoich mediach społecznościowych Włodi poinformował, że do sprzedaży wkrótce trafi jego odmiana nazwana roboczo „Szekspir Haze”, która powstała przy współpracy z DrBania420 oraz The Outlaw Seeds.

Szekspir Haze – Włodi z własną odmianą marihuany

„Ktoś powie, że teksty są monotematyczne Ja powiem: gandzia ma znaczenie kosmiczne  Dlatego składam jej uwielbienie liryczne będzie to miało skutki katastroficzne Legalizacja ma znaczenie ideologiczne” – Rapował Włodi na płycie „Skandal” ponad dwie dekady temu. Od tamtej pory temat marihuany pojawiał się w jego tekstach niezliczona ilość razy. Artysta wielokrotnie podkreślał swoja miłość do cannabis.

Teraz, dzięki współpracy Włodiego z DrBania420 oraz The Outlaw Seeds raper będzie miał własna odmianę marihuany, która niebawem ma trafić do sprzedaży.

Jedno z moich marzeń, to mieć własny Strain i razem ze specjalistami w tej dziedzinie @drbania420 i @theoutlawseeds jesteśmy o krok od realizacji. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem jeszcze w tym roku rzucimy DROP Pestek firmowany moim imieniem i wyczuciem smaku. Jest to split – AMNESIA CORE CUT&DJ SHORT BLUEBERY. Robocza nazwa: „Szekspir Haze”. Może wy macie jakiś pomysł jak nazwać to ziółko?

-poinformował Włodi na swoich mediach społecznościowych.

Biorąc pod uwagę zacne geny wykorzystane w projekcie oraz znając osoby zaangażowane w projekt, jesteśmy przekonani, że będzie to bardzo smakowity kąsek.

Pod koniec ubiegłego roku, światło dzienne ujrzało piwo z CBD typu Pale Ale od Hemp&Brew. Jako miłośnicy konopi nie mogliśmy sobie odpuścić, aby sprawdzić jak wyszło połączenie złotego napoju z nasza ulubioną rośliną. Oto nasze odczucia.

Piwo z CBD Pale Ale od Hemp&Brew

Jak do tej pory nie miałem okazji skosztować piwa z dodatkiem CBD, przyczyna była prosta – ciężko było u nas taki produkt dostać. To się jednak w ostatnich tygodniach zmieniło i na chwilę obecną złoty trunek z dodatkiem konopnych ekstraktów jest dostępny na sklepowych półkach.

Piwo z CBD Pale Ale od Hemp&Brew, bo o nim mowa, wpadło również w nasze ręce. Jak wypadło?

Pierwsze co zrobiło na nas pozytywne wrażenie projekt etykiety oraz opakowanie. Każda butelka zapakowana jest w zielone kartonowe pudełko z logo Hemp&Brew. Gdy wyciągniemy z niego zawartość, ujrzymy brązową butelkę ze świetnie wykonaną etykietą w kolorach złotym i khaki. Widać, że ktoś się przyłożył bo efekt jest naprawdę dobry.

Czas na degustację

Po otwarciu butelki wyczuwalny jest cytrynowy aromat. Piwo ma umiarkowany posmak goryczki (producent podaje goryczkę 3/6) z nutami cytrusowymi. Mi osobiście posmakowało i to bardzo. Oczywiście jest to rzecz zależna od gustu. Co ciekawe, producenci nie dodali do napoju nic w celu nadania smaku i aromatu, a zatem w sporej części są one zasługą konopnego ekstraktu. Piwo CBD Pale Ale  określiłbym jako orzeźwiające, pije się bardzo przyjemnie.

Przejdźmy do konopi. Piwo to zawiera konopny ekstrakt z CBD, samego kannabidiolu jest 30mg w każdej butelce(+/- 2mg). Jest to ilość, która powinna być już wyczuwalna w działaniu. Czy jest? Według mnie tak. Piwo działa różnie na różne osoby, mnie osobiście w pewien sposób rozleniwia. CBD Pale Ale dało natomiast efekt pobudzenia i skupienia. Aby mieć pewność, testy przeprowadzane były przez kilka wieczorów. Efekt był za każdym razem taki sam i jak dla mnie zdecydowanie lepszy od zwykłego złotego trunku. Polecam spróbować każdemu.

Cena za butelkę wynosi ok. 12 zł, jak na piwo kraftowe to dobra cena.

Spółka Hemp&Brew to efekt współpracy polskiego Browaru Tarnobrzeg z Kanopio, czeską firmą zajmującą się konopiami. Trzeba przyznać, że pierwszy owoc współpracy piwnych oraz konopnych pasjonatów wyszedł bardzo dobrze.

T U T A J znajduje się video-recenzja CBD Pale Ale, za którą odpowiada już piwny specjalista. Materiał jest bardzo ciekawy, a miłośników konopi szczególnie zapewne zainteresuje rozwinięcie tematu konopnego aromatu, który wyczuwalny jest zaraz po otwarciu niektórych rodzajów piwa.

 

San Francisco wprowadza nowe przepisy dla swoich mieszkańców. We wtorek przegłosowano przepisy, które zakazują palenia tytoniu nawet we własnym mieszkaniu. Mieszkańcom wolno jednak, we własnym mieszkaniu palić marihuanę. Przepisy miały początkowo objąć także ziele, jednak aktywiści przekonali władze, że jest to jedyne miejsce gdzie wolno im palić legalnie.

San Francisco: zakaz palenia tytoniu w mieszkaniu, wolno natomiast palić marihuanę

Rada Miejska San Francisco ustanowiła nowe prawo poprzez głosowanie, w którym takie rozwiązanie poparło 10 na 11 głosujących. W ten sposób San Francisco stało się największym miastem w USA, które przyjęło tak surowe przepisy dla palaczy tytoniu, donosi San Francisco Chronicle .

Ustawodawcy pierwotnie proponowali, aby zakaz palenia w budynkach dotyczył także marihuany, jednak zmienili swoje stanowisko po tym, jak konopni aktywiści zaprotestowali przeciwko takiemu rozwiązaniu. Argumentowali to tym, że jest to jedyne legalne miejsce, w którym mogą  wg. prawa palić marihuanę.

Palacze tytoniu argumentowali, że nowe prawo narusza ich prawa, zwłaszcza poprzez zabranianie palenie tytoniu w ich własnych domach. Jednak urzędnicy dali zielone światło dla dla nowej uchwały, powołując się na obawy dotyczące skutków biernego palenia.

Bierne palenie jest szkodliwe i każdy powinien mieć zapewnione czyste powietrze do oddychania w miejscu zamieszkania.

napisał na Twitterze przewodniczący rady miejskiej San Francisco, Norman Yee.

Jak podaje Centers for Disease Control and Prevention(USA), palenie papierosów zabija w USA ponad 480 000 ludzi rocznie, z czego ponad 41 000 zgonów spowodowanych biernym wdychaniem dymu tytoniowego.

Kilka dni temu legendarny bokser Mike Tyson stoczył walkę z innym weteranem pięściarstwa Royem Jonesem Jr. W trakcie konferencji po zakończonej walce, Tyson został zapytany o marihuanę. Zapytany o to, czy palił przed walką z Jonesem Jr. odparł, że pali codziennie i w trakcie walki też był upalony. 

Mike Tyson walczył z Jonesem Jr. na haju

Kilka dni temu w ringu stanęły dwie pięściarskie legendy: Mike Tyson oraz Roy Jones Jr. Sportowi obserwatorzy podkreślają, że Tyson w walce z Jonesem Jr. pokazał się z dobrej strony. Mike był w dobrej formie i zadawał naprawdę mocne ciosy. Starcie potrwało pełen dystans.

Po walce, 54-letni Tyson został zapytany przez jednego z dziennikarzy o to, czy palił przed walką marihuanę. Mike odpowiedział beż dłuższego namysłu:

Oczywiście, że tak. Słuchajcie, ja nie mogę przestać palić. Paliłem nawet w trakcie walk. Po prostu muszę palić. Przepraszam, jestem palaczem… Palę codziennie. Nigdy nie przestałem palić.

-odparł pięściarz, po czy dodał:

Taki po prostu jestem. Nie ma to na mnie negatywnego wpływu. Tak po prostu żyję, taki jestem i tak też umrę. Nie ma tutaj wyjaśnienia. Nie ma początku, nie ma końca.

Bokser został zapytany, czy konopie indyjskie pomagają mu zwalczyć ból, Mike odparł:

Nie, to po prostu mnie znieczula. Nie uśmierza bólu.

Tyson i marihuana

Legendarny bokser nie od dawna nie ukrywa, że uwielbia marihuanę. Ma też własną plantacje w południowej Kalifornii. Jakiś czas temu chwalił się, że wraz ze swoim wspólnikiem wypalają ziela za 40.000 dolarów miesięcznie, przeczytasz o tym T U T A J.

Pierwsze polskie piwo z CBD trafiło właśnie do sprzedaży. Uwarzył je Browar Tarnobrzeg. Ale to nie wszystko, piwo zawierające CBD wyprodukował też AleBrowar, który złoty napój zawierający aż 100 mg kannabidiolu już rozlał do butelek i wprowadził do sprzedaży.

Piwo z CBD Pale Ale uwarzone przez Browar Tarnobrzeg

Browar Tarnobrzeg wraz Kanopio Trade zawiązały spółkę spółkę Hemp&Brew, której celem było uwarzenie oraz wprowadzenie na rynek piwa z dodatkiem kannabidiolu. Rezultatem współpracy jest piwo typu Pale Ale z dodatkiem kannabidiolu.

piwo z cbd
CBD Pale Ale od Browar Tarnobrzeg

Nawiązaliśmy współpracę z firmą Kanopio Trade s.r.o. dostarczającą olejki i emulsje zawierające CBD pozyskane z konopi siewnych Cannabis sativa L. Jej efektem jest powstanie piwa z wysoką zawartością CBD, uwarzone na zlecenie Hemp&Brew Sp. z o.o.

– podaje spółka na swojej stronie internetowej.

Jest to piwo górnej fermentacji w stylu Pale Ale, zawiera 30 mg CBD +/- 2mg, THC <0,2%. Ekstrakt 12% wag. oraz 5% alkoholu.

Na stronie Browar Tarnobrzeg można je zamówić za 11,90

EDIT: Naszą recenzję piwa CBD Pale Ale przeczytasz T U T A J

Piwo z kannabidiolem uwarzone przez AleBrowar

Nazywa się Chill Guru CBD Edition i jest to kraftowe piwo typu American IPA. Napój zawiera 4,2% alkoholu i aż 100 mg CBD. Cena to ok. 12 zł za 500 ml. Piwo powstało dzięki współpracy AleBrowar z firmą Sztuka Konopi.

piwo z cbd
Chill Guru CBD Edition od AleBrowar

Uwarzone przez AleBrowar piwo można nabyć w sklepach z piwem rzemieślniczym na terenie kraju (również sklepy online)

Klasyczna IPA w amerykańskim wykonaniu z ciekawym dodatkiem CBD. W aromacie cytryny, czerwone pomarańcze, grejpfruty i limonki. Piwo koniecznie przelej do szkła, które najbardziej odpowiada takim stylom czyli do IPA glass. W smaku jak na styl przystało daje o sobie znać solidna dawka nowofalowej goryczki. Ponownie wyczujesz całe spektrum owoców cytrusowych. Piwo jest rześkie i orzeźwiające oraz świetnie pijalne.

-pisze o Chill Guru CBD Edition Kraftklub.pl

Obu produktów mamy nadzieję wkrótce spróbować i przedstawić krótką recenzję.

Czytaj także: Wojewódzki z Palikotem wchodzą w branżę CBD, na początek piwo BUH

Weednews.pl - portal konopny | marihuana | konopie | medyczna marihuana
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.