Konopne Podróże i Wydarzenia

Zielone Newsy

Aktualności

Dzisiejszy tekst będzie kolejnym z serii Zielone Podróże, a jego tematyka dotyczyć będzie podróży na Jamajkę – wyspy, która bardzo kojarzy nam się z konopiami. Nasz przyjaciel Rafał z radością opowie oraz przedstawi zdjęcia ze swojej wyprawy.

Jamajka jest krajem liczącym niespełna 3 mil os. – wyspa i państwo na Morzu Karaibskim w archipelagu Wielkich Antyli, położone na południe od Kuby i na zachód od Haiti. Warunki pogodowe w kwietniu, kiedy odbywała się moja wyprawa były naprawdę sprzyjające; temp. w dzień wynosiła 30-32, a w nocy 25-26c. Podróż po Jamajce nie należy do wygodnych. Trwa dość długo.

Montego Bay

Jesteśmy w północno zachodniej części wyspy. Pierwsze wrażenia to jak bujna roślinność i unikatowa przyroda występuje na wyspie. Przejeżdżając przez miasto Montego Bay nad Morzem Karaibskim, zamieszkałym przez około 80 tys. mieszkańców. Jest to największy ośrodek turystyczny na Jamajce.

Pierwsze na co zwróciliśmy uwagę – to ludzi handlujących na ulicach. Sprzedają wszystko – od owoców, przekąsek, aż po płyty CD, oraz oczywiście marihuanę. Oficjalnie uprawa i hodowla jest w pełni legalna od 2015r. Przepisy dość często są różnie interpretowane. Sądy na Jamajce działają z dość dużym opóźnieniem, częsta korupcja sprawia, że prawo nie jest wszędzie przestrzegane.

Często na drogach widać uzbrojonych policjantów, kontrolujący pojazdy. Sprawdzają głównie, czy w samochodach nie jest przewożona broń. Przepisy o ruchu drogowym nie maja większego znaczenia. Duży może więcej. Drogi na wyspie są jeszcze w większości nieskończone, częściowo niewybudowane – utwardzone. Największa śmiertelność wśród mieszkańców to niestety wypadki komunikacyjne.

Lokalny przewodnik wspomniał, że wypadki na drogach nie powstają z powodu alkoholu czy innych używek, powstają z braku infrastruktury drogowej. Jamajczycy coraz szybciej żyją i muszą się szybko przemieszczać po wyspie. Jadąc ulicami często czujemy słodki dym marihuany wpadający przez otwarte okna samochodu. Ciekawostką jest to, że jeśli widzimy kierowcę, który prowadzi samochód nie szybciej niż 20/km/h, to na pewno przed chwila palił trawę.

Pierwsze zakupy na Jamajce to ganja, której nie sprzedają na wagę, a w łodygach pełnych kwiatów z możliwością wyboru. Oczywiście ceny były różne, wahające się od 10$ do 100$. Delikatny posmak limonki z odrobina owoców leśnych, sera pleśniowego. Takie odczucia smakowe towarzyszyły mi podczas konsumpcji tamtejszej trawki. Poziom THC nieco słabszy, dający blogi stan rozluźnienia, nie przybijających do leżaka.

Marihuanę Jamajczycy palą głównie kręcąc grube jointy. Roślina jest uważana za zdrową, nie powodując ubocznych konsekwencji. Kiedy zapytaliśmy rastamana dlaczego pozwala palić swoim 10-12 dzieciom, dopowiedział, czy ja swojemu dziecku zabraniam zdrowo żyć? Urwałem temat. A wy co sądzicie?

Plaże rozciągające się kilku kilometrowym brzegiem, cudownym białym piaskiem. Czas zwalnia, coraz bardziej, zachód słońca, pełen relaks. Klimat i pogoda rekompensuje wszystkie mniej przyjemne doświadczenia.

Jamajska natura

Jedziemy w centrum wyspy podziwiając przepiękna i bujną przyrodę. Pierwszy dzień wyprawy płynąc Czarną rzeką – która w rzeczywistości jest krystalicznie czysta – podziwiając unikatowe ptactwo, namorzyny, obserwujemy krokodyle amerykańskie żyjące dziko na wolności. Niesamowite wrażenie, kiedy ogromny gad podpływa do łodzi patrzeć swoimi oczami na potencjalna ofiarę, którą możesz być właśnie Ty. Wrażenie niesamowite.

Kolejnym magicznym miejscem okazało się Błyszcząca Laguna. To jedno z czterech miejsc na świecie, gdzie łączy się rzeka słodka z morzem słonym. Kiedy w skoczymy do wody w nocy, mamy wrażenie, że woda wokół nas fosforyzuje.

Dojeżdżamy do miejsca, gdzie kilka lat temu pewna kobieta nauczyła, przyzwyczaiła ptaki do karmienia Kolibry występują jedynie na Jamajce w ilości ok. 320 gatunków, które uważane są za jeden z symboli tego kraju. Jest to maleńki ptak, który osiąga masę ciała do maksymalnie 5 gramów. Kolibry czarnogłowe, lub „doktor beer” nauczone są podlatywać i siadać na palcu człowieka pijąc z buteleczki glukozę.

Odwiedziny domu Boba Marleya


Następnego dnia jedziemy do domu Boby Marleya gdzie zamieszkiwał ze swoją matką, a potem z żona. Jako przewodnik po domu legendy muzyki reggae oprowadza nas kuzyn artysty. . Do atrakcji należy możliwość palenia ganji w każdym miejscu – muzeum. Wspaniałe wrażenia. Nie wolno za to palić papierosów, ponieważ grozi to pożarem.

Król reagge zdaje się spokojnie patrzeć z góry. Kawałek ”One love” słyszymy w tle podziwiając i przechodząc do kolejnych pomieszczeń, a unoszący się zapach zioła towarzyszy nam w podróży w czasie do pierwszych lata życia artysty. Matka Boba szyła ubranka dla lalek, przygotowała różne sosy, przyprawy, by moc przeżyć wychowując samotnie chłopca. Ojciec Boba nie zdążył go nawet zobaczyć. Kiedy Bob miał 10 lat, jego ojciec zmarł w Anglii.

Jamajskie plantacje marihauny

W klimacie reagge udajemy się na plantacje marihuany. Plantacja mieści się gdzieś w głębi wyspy. Na miejscu możemy podziwiać zamieszkujących okolicę młodych chłopaków, którzy urozmaicając pobyt na plantacji skaczą do groty skalnej, pełnej krystalicznie czystej wody. Plantacja jak widać na zdjęciach bogata w gatunki roślin.

Przyroda wygrywa z technologia. Ziemia wzbogacona w minerały czerwona. Doskonale nadaje się pod wszelkiego rodzaju uprawy. Głównie rosła tam Gorilla Lemon. Farmer tylko dopilnowuje, aby męskich roślin tam nie było…

Cenny marihuany kształtują się w zależności od ilości, jaka nas interesuje. Targowanie się bardzo się opłaca. Za duża paczkę – taką jak na zdjęciu – zapłaciłem 50$.

Można łatwo obliczyć, że nie opłaca się kupować gotowych jointów – paczka kosztuje 19$, a około 30g suszu -10$. Dodatkowo na wyspie nie wolno palić jointów w miejscach publicznych.

Odwiedziliśmy również licencjonowany sklep z marihuaną. Jako ciekawostkę dodam że, na miejscu przebada cię lekarz, wypisze receptę na odpowiednią dla nas odmianę.

Z odpowiednim bilecikiem udajemy się do wejścia, gdzie w klimatyzowanym pomieszczeniu można się zrelaksować w oparach ganjowego dymku. Koszt zrobionego już jointa, w zależności od odmiany to cena w okolicach 4-5$.

Wodospady Ohio Ros

Ciekawym miejscem, które warto zobaczyć są wodospady Ohio Ros. W klimacie tropiku możemy orzeźwić się w wodospadach ciesząc się cudowną przyrodą Jamajki.

Warto odpocząć chwilę zasiadając w Ricks Cafe – urokliwym miejscu na klifie, niedaleko Negril. Tutaj odbywają się zawody w skokach do wody. Możemy podziwiać cudowne zachody słońca paląc swoja ulubiona odmianę, popijając winko z żywą muzyką w tle.

Annie Palmer – Biała Wiedźma

Niezapomnianym miejscem okazał się Rose Hall, dom Annie Palmer, zwanej białą wiedzmą. Legenda opowiada o złej kobiecie, która okrutnie traktowała swoich mężów i kochanków mordując ich w swoim domu. Bestialsko traktowała również niewolników pracujących dla niej na plantacji.

Została zamordowana przez jednego z nich. Pochowana została na miejscu, nie daleko swojego domu. Legenda głosi, że Annie do dziś dogląda swojej posiadłości strasząc potencjalnych nabywców. Nikt do tej pory nie zamieszkał w tym przeklętym domu.

Na zdjęciach dowody, listy ludzi, którzy na pamiątkę zabrali z miejsca kamień. Tragedie jakie spotkały tą rodzinę zostały opisane w liście. Poprosili również, żeby ów kamień odłożyć na miejsce.

Zdjęcia pokazuję lustro, w którym widać? Sami zobaczcie.

I znów plantacje…

Kontynuując dalej podróż, docieramy do miejsca następnej plantacji marihuany Brayana. Mamy okazję zobaczyć rośliny jeszcze młode, we wczesnej fazie wegetacji. Zbiór planowany jest w okolicach września.

Atrakcją jest możliwość za nocowania na plantacji za jedyne 30$. Otrzymujemy dwa posiłki oraz miejsce do spania. Bezcenne wrażenia i wspaniały długi wieczór medytując z prawdziwym Rastamanem. Jamajka to wyspa magiczna, borykająca się z problemami wewnętrznymi, bardzo dużą przestępczością, bezrobociem ale z potencjałem.

Palenie marihuany jest czymś naturalnym. Nie robi się z tego wielkiego wydarzenia. To chleb powszedni. Nie mniej jednak prawdziwy Rastafarianin nie zapali „magicznej” rośliny z każdym turystą.

To byłoby na tyle. Jeżeli chciałbyś poczuć ten klimat na własnej skórze, to z ręką na sercu zachęcam do odwiedzin Jamajki. Bez wątpienia zakochasz się w tym miejscu i kulturze!

Pozdrawiam serdecznie,

Rafał!

Jamajka – właśnie tam postanowił zamieszkać Marian, obywatel Niemiec. 33-latek otworzył hostel przy plaży, która niestety była mocno zaśmiecona. Marianowi się to nie podobało i stwierdził, iż trzeba coś z tym zrobić. Postanowił obdarować jointem każdego, kto obdaruje go kubłem śmieci zebranych na pobliskiej plaży.

33-letniego Marian wpadł na ten pomysł po tym, gdy zwyczajnie się wkurzył na to ile śmieci zostawiają po sobie turyści, a głównie ogromne ilości plastiku. Nasz zezłoszczony bohater poszedł do siebie i z 56 gramów marihuany skręcił 56 jointów po czym oznajmił:

Obdarujcie mnie śmieciami z plaży, a ja Was obdaruje jointem za każde wiadro sprezentowanych mi odpadków

Dlaczego akurat tak? Cóż, w jego genialnym szaleństwie jest metoda. Marian zna lokalne prawo i wie, że zgodnie z nim 56 gramów to maksymalna ilość suszu, którą można posiadać bez konsekwencji prawnych. Nie wolno mu też marihuaną handlować ani wymieniać jej za inne towary – nawet jak są to śmieci. Dlatego właściciel hostelu Germaican zachęca aby wręczać mu śmieciowe prezenty, a on chcąc też dać jakiś prezent da gramowego jointa. Genialnie.
Po niespełna 30 minutach od postawienia znaku z informacją o prowadzonej na Jamajskiej Long Bay Beach akcji, pojawiła się pierwsza osoba ze śmieciowy prezentem.

Jamajka

„Nie możemy sprzedawać lub wymieniać ganji na śmieci lub coś w tym rodzaju, po prostu nie mamy licencji i nie mamy na to pozwolenia.”

-mówi pomysłodawca akcji

„Byłem wściekły z powodu tych wszystkich śmieci wokół nas. W ostatnich miesiącach przeprowadzałem wiele badań na temat śmieci, zwłaszcza na temat tych plastikowych. Często widziałem zdjęcia, na których niektórzy oferowali np. darmową kawę za wiadro śmieci. Moja dziewczyna zażartowała pewnego razu, że a Jamajce powinniśmy zaoferować darmowe jointy”

Relacjonuje Marian, po czym dodaje:

„Jedną z najzabawniejszych rzeczy w tym wszystkim było to, że dwa wiadra, które kupiłem, były droższe niż wszystkie jointy, które skręciłem. Taka jest Jamajka”

Wszystkie zebrane śmieci są następnie zabierane przez lokalną firmę wywożącą śmieci na wysypiska.

Jeśli planowałeś zrobić wakacyjną przerwę w paleniu, to będzie problem – ruszyło Bud and breakfast – najnowszy trend turystyki konopnej.

Wiele miejsc na świecie i kilka stanów w USA zalegalizowało rekreacyjną konsumpcję marihuany. Stwierdzenie, że legalne konopie mogą przyciągnąć masę turystów jest dość zadziwiającym wnioskiem, aczkolwiek prawdziwym. Dobrym przykładem kraju, który zasłynął z legalnych konopi jest Holandia. Wielu z was powie, że jest tam przecież wiele innych atrakcji jak np. Dom Anny Frank czy Muzeum Van Gogha. Oczywiście, jednak przez utarty pryzmat turystyki konopnej, gdy słyszymy od osoby niezwiązanej z tym kręgiem słowa „Jadę na wakacje do Amsterdamu.” – odpowiadamy „po co?”.

Konopie indyjskie nie są w pełni legalne w Holandii. Palenie marihuany na ulicach nadal należy do czynów zabronionych, jednak istnienie coffee shopów pozwala na eksploracje tejże konopnej kultury podczas upragnionych wakacji. Niestety w Stanach Zjednoczonych palenie dopuszczone jest tylko w zaciszu własnego mieszkania i właśnie dlatego z potrzebą dla wszystkich palaczy powstało Bud and Breakfast.

Co to za strona?

Budandbreakfast.com działa podobnie jak Airbnb, z jedną małą różnicą. Każdy z nas ma możliwość znalezienia lokum przyjaznego dla palaczy marihuany. Termin „przyjazny dla palaczy” wymaga rozwinięcia, gdyż nie jest to równoznaczne z paleniem w pomieszczeniach. Wszystkie lokale, które tam znajdziemy dają nam możliwość palenia na zewnątrz, zaś niektóre z nich pozwalają palić marihuanę w środku.

Niektóre z BnB, które znajdziemy na stronie są na zupełnie innym levelu niż reszta. Kilku gospodarzy oferuje swoim gościom „dostawę konopi”. W opisie lokali znajdziemy również takie informacje jak „dostępny waporyzator” czy informacje o „możliwym paleniu w środku”. Platforma zapewnia bardzo szczegółowe informacje na temat mieszkań, w których planujesz się zatrzymać. Większość z nich jest naprawdę szczegółowa i warto się z nimi zapoznać, zanim zapakujesz swoje torby z ciuchami i nie tylko.

W informacjach o mieszkaniu znajdują się również wiadomości o dostępie do apteki oraz imprezach przyjaznych dla palaczy organizowanych w okolicy. Niektórzy gospodarze są skłonni zabrać cię na małą wycieczkę i pokazać uroki miasta. To niesamowita okazja do poznania nowych ludzi.

Dzięki takiej witrynie, trudno będzie wynająć mieszkanie od kogoś, kto nie lubi konopi. Takiej osoby w BnB nie znajdziesz – gwarantujemy!

Jak to wygląda ze strony prawnej?

Z powodu amerykańskiego prawa federalnego, palenie w miejscach publicznych jest niedozwolone. Prawo to obowiązuje nawet w stanach gdzie marihuana jest zalegalizowana. Luka, którą odkryli ludzie polega na tym, że mieszkania wynajmowane w Bud and Breakfast uważane są za własność prywatną.

Dzięki temu, Joel Schneider wpadł na pomysł stworzenia „Bud and Breakfast”, przyjaznej dla palaczy marihuany sieci, krótkoterminowego najmu mieszkań. „Palenie marihuany w zamkniętej hotelowej łazience, będąc schowanym pod ręcznikiem nie jest niczym przyjemnym… W hotelach nie było miejsca dla palaczy, przestało to być zabawą.”

Nowy rodzaj turystyki

Joel Schneider był prawnikiem na Wall Street, a zanim wpadł na pomysł założenia BnB jego dzieci ukończyły college.

Ta nowa nisza kwitnie i zyskuje na popularności. Po rozszerzeniu działalności na trzy nieruchomości, Joel i jego żona osiągali dochód w wysokości 110 000 USD miesięcznie. Z takim sukcesem para planuje w przyszłości rozszerzyć swoją działalność na inne stany. Byłby to doskonały pomysł, biorąc pod uwagę obłożenie dotychczasowo posiadanych lokali. Większość weekendów jest wyprzedana, rezerwacje na święta stoner’ów takie jak 20 kwietnia są planowane z rocznym wyprzedzeniem. Szkoda, że na początku nie było tak kolorowo.

Finansowe aspekty prowadzenia działalności w branży konopi są zawsze trudne. Banki i firmy wydające kredyty podejrzewają te firmy o pranie brudnych pieniędzy. Przez fałszywe przypuszczenia, firmy związane z branżą konopną nie mogą realizować swoich planów.

BnB początkowo posiadał „Bar Bud” jednakże szybko został on zamknięty, gdyż oskarżano właścicieli o sprzedaż konopi bez licencji.

Przyszłość turystyki konopnej

W telewizji o tym nie powiedzą, jednak nie trudno zauważyć, że turystyka konopna staje się prawdziwym trendem. Podstawowe zasady ekonomii mówią jasno – jeśli jest popyt znajdzie się podaż. Branże hotelowe odczuły powstanie takich stron jak AirBnB, a dalszy rozwój takich odłamów spowoduje, że właściciele hoteli zaczną się zastanawiać, dlaczego nie możemy zrobić tego samego? Zmiana ustawodawstwa jest kwestią czasu.

Przyszłość tej branży poza zależnością władzy, zależna jest również od nas jako konsumentów. Naszym obowiązkiem jako stoner’ów jest promowanie tego typu aktywności tak bardzo, jak tylko możemy.

Mamy nadzieje, że prędzej czy później wybierzesz się na wakacje, a w celu znalezienia odpowiedniego lokum użyjesz budandbreakfast.com. Powodzenia!

Na samym początku, korzystając z okazji, chciałbym się z Wami, drodzy czytelnicy, przywitać!

Nazywam Chochlik i pragnę zabrać Was w Zieloną Podróż po Zielonym Świecie Konopi, który może okazać się dla Was kolejnym motorem napędowym  zachęcającym do rozpoczęcia aktywnego podróżowania. Bo ile kontynentów, ile państw, ile zakątków świata – tyle historii, perspektyw i spojrzeń na kulturę związaną z tą magiczną roślinką.

Pragnę w formie lektury zabrać Waszą wyobraźnie w jak największą ilość miejsc, które być może są Wam mniej lub więcej znane ale i w te, o których nigdy nawet nie słyszeliście! Tak więc, pierwszym opisanym przeze mnie punktem na mapie Zielonego Świata będzie Wiedeń, a dokładniej Muzeum Marihuany – Hemp Embassy Vienna!

 

Cultiva Hanfmesse

Do samego Wiednia wybrałem się z grupą przyjaciół, by wziąć udział w corocznych targach konopi Cultiva Hanfmesse, gdzie widzieliśmy wystawców reprezentujących znane marki produkujące nawozy, namioty uprawowe, akcesoria do palenia czy waporyzacji. W innej części spotkać można było przekąski konopne lub spróbować konopnego piwka!

Podczas zwiedzania spotkaliśmy sporych rozmiarów, drewnianą konstrukcję pilnowaną przez kilku ochroniarzy! Tylko dlaczego? Zainteresowany postanowiłem, że sprawdzę czego tak dzielnie, niczym polscy stróże prawa strzegą ci ochroniarze. Po chwili moim oczom ukazały się piękne, okazałe, pięknie pachnące rośliny konopi indyjskich…

W Austrii prawo zezwala na uprawę roślin konopi w celach ozdobnych, po zakwitnięciu właściciel ma obowiązek „usunąć” taką roślinę, nim wejdzie w okres produkcji substancji psychoaktywnej, znanej nam bliżej jako THC.  Prawo zezwala również na stosowanie marihuany medycznej.

Podekscytowany tym, co ujrzały me przekrwione oczy postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej. Pytając ochroniarzy, skąd wzięły się tutaj rośliny w zaawansowanym stadium kwitnienia, skoro całą imprezę otaczają donice z roślinami w fazie wegetacji? Jako odpowiedź dostałem informacje, że są to „eksponaty”” reprezentujące znajdujące się w tym samym mieście muzeum marihuany. Poprosiłem więc o adres i nie tracąc czasu ruszyłem w dalszą podróż po Wiedniu…

Muzeum marihuany Hempembassy Vienna

Po przebyciu samochodem bliżej nie określonej trasy(…jazda trwała jakieś 20 minut) trafiliśmy pod wskazany nam wcześniej adres; ulicę Esterhazygasse 34. Całe szczęście muzeum było jeszcze otwarte, załapałem się na ostatnią godzinę wejść! Muzeum czynne jest w godzinach 11-19.

Przed wejściem już czuć klimat tego miejsca. Witrynę sklepu na poziomie ulicy zdobią niezliczone modele fajek wodnych, bongosów, akcesoriów…  A wnętrze tego sklepu? Dosłownie kosmiczny klimat, od ilości i rodzajów bong może zakręcić się w głowie… Ceny tych wszystkich cudeniek również przybyły tam na statkach kosmicznych.

 

Przed samymi drzwiami stoi rowerek z przeszkloną przyczepką, na której możemy podziwiać dorodny krzaczek konopi. Kręte schody w dół prowadzą nas w miejsce, gdzie możemy zakupić pamiątkowe t-shirty lub akcesoria oraz zamienić kilka słów z osobami, które dbają o te piękne, żywe „eksponaty”.

Idziemy dalej… Wąskie przejście, z którego bije mocne, pomarańczowej barwy, oślepiające światło, które dosłownie „wzywa” odwiedzającego swoją „tajemniczością”..

Gdy wzrok przyzwyczai się już do mocnego światła, wystarczy już tylko pokonać kilka małych schodków by znaleźć się w miejscu, gdzie wszystko inne idzie w niepamięć… Jest to raj dla każdego miłośnika konopi, czy to w doniczce, czy w płucu. Ogromne kwiatostany dorodnych, zadbanych, różnych odmian, cieszące każde oko.

Kilka roślin zostało wyeksponowane pojedynczo, inne grupowo. W specjalnych „boxach” wykonanych z pleksi wycięte są małe otworki, którymi uwalnia się słodka woń, mocno oszronionych kwiatów…

                                                                                                Napiszę raz jeszcze… TO BYŁ RAJ!

 

Myślę, że opisałem już wystarczająco. Resztę trzeba po prostu zobaczyć, a przecież ten blog ma Was zachęcić do odwiedzin takich właśnie miejscówek, a nie zniechęcać zdradzając wszystkie szczegóły, które pozostawiam do sprawdzenia Wam samym..

Reklama

Ostatnie artykuły

Weednews.pl - portal konopny | marihuana | konopie | medyczna marihuana
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.