Ciekawostki Zielonego Świata ZIELONE NEWSY

Kobiety porzuciły życie w mieście na rzecz uprawy konopi na farmie pełnej zwierząt

życie w mieście

Przeszło wam przez myśl czasem, by rzucić to wszystko i wyjechać… No właśnie, gdzie? Takie pytanie postawiły sobie trzy kobiety mające dość zgiełku miasta, a decyzja jaką wybrały – nas nie dziwi. Porzuciły one życie w mieście na rzecz uprawy konopi indyjskich na swojej farmie pełnej zwierząt

Lexie (28 lat), Amy (31lat) i 39-letnia Doris porzuciły tempo jakie narzuca życie w mieście na rzecz uprawy konopi indyjskich oraz karmienia zwierząt hodowlanych. Wszystko zostaje na bieżąco relacjonowane na koncie Instagram @girlsgoneoffgrid

Kobiety porzuciły życie w mieście na rzecz uprawy konopi na farmie pełnej zwierząt

„Na początku stwierdziliśmy, że możemy zyskać widzów dzięki naszemu seksapilowi, a z czasem każdy z nich zobaczy, że my naprawdę zajmujemy się farmą.”

Jeszcze w ubiegłym roku na farmie były uprawiane konopie przemysłowe, jednak hrabstwo, w którym mieszkają kobiety zakazało komercyjnych upraw. Doris przyznała, że swego czasu była „totalną stonerką”, ale z czasem dotarło do niej, że „nie da rady być produktywnym na haju”. Od tego czasu na farmie obowiązuje bezwzględny zakaz palenia aż do wieczora.

Opieka nad zwierzętami nie ogranicza się do posiadania kilku pupili. Farma jest pełna zwierząt hodowlanych m.in. 40 kur, 15 kaczek, 60 kóz, 65 owiec, osiem perliczek, trzy alpaki, dwa indyki, dwa konie, dwa pasy, dwa koty i jedna świnia – trochę tego jest…

Farma, na której mieszkają i pracują kobiety znajduje się godzinę jazdy od najbliższego miasta. Mieszkanie na farmie zmusiło je do nauczenia się wielu praktycznych umiejętności. Od układania rur PCV, po naprawę drobnych usterek, wymianę oleju w maszynach czy nawet montowania własnych paneli słonecznych.

„Najbardziej jestem dumna z tego, że nauczyłam się obsługiwać piłę łańcuchową”

– mówi Doris

„Niewiele osób, które znam jest w stanie komfortowo obsługiwać piłę łańcuchową. Jest to jedna z niebezpieczniejszych prac na farmie”

– dodaje

Doris wychowywała się w zamożnym gospodarstwie domowych w San Francisco. Przeprowadzka na farmę zmusiła ją do zmiany stylu życia – porzucenia szpilek i designerskich ubrań.

Ojciec Doris sprzedał swoją firmę zajmującą się dystrybucją piwa, wtedy Doris rozpoczęła działalność w zakresie nawozów organicznych oraz podzielała zainteresowanie produkcją żywności. Całe zainteresowanie i chęć zaangażowania się wynikała z marzeń o własnej farmie.

„Praca na roli, spotykanie się z rolnikami, oglądanie tego całego badziewia, którym spryskują naszą żywność, uświadomiło mi, że wole sama wyhodować to, co mam zjeść. Najlepszą rzeczą jaką zyskałam, dzięki pracy na farmie to wiedza, którą zdobyłam. Sprzedanie nawozu rolnikom nie jest takie proste. Trzeba wiedzieć co stoi za tym, że ten nawóz jest dobry”

– relacjonuje Doris

– mówi Doris.

„Brałam udział w kursach, czytałam książki i uczyłam się gleboznawstwa, patologii roślin, mikrobiologii itp. Tego rodzaju umiejętności są kluczowe dla prowadzenia udanego gospodarstwa”.

– dodaje

Życie na farmie może być prezentowane wraz z setką zabawnych, towarzyszących elementów. „Większość naszych problemów na ranczu dotyczy zwierząt hodowlanych. Przy tak wielu zwierzętach dzieje się tu bardzo wiele” – mówi.

„Czasem jest to owca utknięta z szermierką na szyi, a czasem rodząca koza. Zdarza się też tak, że na farmę przyjdzie kojot i będzie próbował zabić moje kurczaki. Raz niedźwiedź zjadł połowę świni, którą odnaleźliśmy dopiero rano. Wciąż żywa, jednak niezdolna do przeżycia. To straszny widok”

– mówi w przerażeniu

„W takiej sytuacji muszę wziąć broń i odstrzelić świnię. Jest to najsmutniejsza część pracy, kiedy zwierzę jest chore, ranne lub urodziło się zdeformowane i trzeba je odstrzelić”

– dodaje ze smutkiem Doris.

W 2020 roku działalność Doris ma się zdecydowanie rozszerzyć. Na farmie powstaną małe domki możliwe do wynajęcia poprzez Airbnb. Dodatkowo na farmie odbywać się będą zajęcia jogi oraz dostępne będą nalewki ziołowe. Kobiety pracujące na famie deklarują, że nigdy nie wrócą do życia w mieście – choć to nie znaczy, że bez dostępu do sieci czują się świetnie.

„Planuje wychować tu swoje dzieci. Duchem jestem przedsiębiorcą, więc zawsze moje działania będą skupiać się na poszerzeniu biznesu. Niezależnie od tego czy będą to produkty czy usługi, to na pewno będzie obracać się wokół prezentowanego stylu życia”

– mówi Doris

– dodaje.

„Jeśli chodzi o minusy życia na farmie, to czasem chętnie zamówiła bym coś do jedzenia. Niestety nie da się, nie ma nic w okolicy. W tym celu zastępuje to tym, że gotuję wszystko od zera. Staram się nie jeść przetworzonej żywności. Czasem po 15-godzinnym dniu pracy, oddałabym wszystko, żeby móc zamówić coś na wynos”

– dodaje z uśmiechem Doris.

Zostaw komentarz

Twój email nie będzie opublikowany.

Może Ci się spodobać