Konopne ciekawostki

Zielone Newsy

Aktualności

Amerykański Urząd ds. Zwalczania Narkotyków (DEA) poszukuje firmy, która będzie odpowiadać za utylizację marihuany. Ilości o jakich mowa to około 500 spalonych kilogramów na godzinę, umowa obowiązywałaby od marca do września – czytamy w ogłoszeniu oddziału DEA w Houston.

Marihuana transportowana będzie z 12 miast w całym Teksasie do spalani w Tucson. Susz w takich ilościach zazwyczaj kompresowany jest do postaci „cegieł” ważących od 20 do 30 kilogramów.

Wszystko pójdzie z dymem

„Integralność procesu zniszczenia musi być taka, aby zniszczony materiał nie mógł zostać odzyskany, gdy zostanie zniszczony”

-czytamy w zawiadomieniu DEA.

Marihuana musi zostać spalona do momentu, w którym nie ma możliwości wykrycia kannabinoidów, mierzonych za pomocą standardowych metod analitycznych. DEA sprawdzi spalarnię, aby upewnić się, że po spaleniu nie zostały żadne pozostałości.

Podczas spalania suszu obecny będzie personel DEA nadzorujący cały proces, dodatkowo kamery będą rejestrować cały proces. DEA zastrzega sobie prawo dostępu do materiału wideo w razie potrzeby, aby potwierdzić, że marihuana została poprawnie spalona.

Wymagania DEA są następujące: spalarnia musi posiadać ogrodzenie uniemożliwiające obserwowanie procesu spalania dla osób postronnych oraz pracownicy spalarni muszą przejść testy na obecność THC w organizmie.

Straż Graniczna w Atlancie (CBP) również poszukuje spalarni, która będzie w stanie przyjąć od 700 do 2500 kilogramów marihuany na raz w celu spalenia. Powtarzalność procesu szacuje się na 8-12 w roku. W tym przypadku spalarnia będzie musiała spełnić odpowiednie warunki, gdyż do spalenia będą również inne używki takie jak haszysz, kokaina, heroina, meta amfetamina, sterydy i opiaty.


Według informacji zawartych w przetargu w celu zniszczenia kokainy, heroiny i meta amfetaminy temperatura musi osiągnąć około 1000 stopni Celsjusza. W przypadku pozostałych substancji wystarczy 800 stopni Celsjusza.

Jednym z nieprawdziwych stereotypów jest to, że użytkownicy marihuany są bardziej otyli niż osoby nie używające zioła. Wielu palaczy wie jednak, iż jest to nieprawda, a większość konsumentów zioła to jednak osoby o których nie można powiedzieć, że są otyli. Potwierdzają to kolejne badania.

Użytkownicy marihuany mniej narażeni na otyłość?

Wyniki nowego badania zostały opublikowane w połowie tego miesiąca na łamach International Journal of Epidemiology. Najnowsze badania pokazują, że użytkownicy marihuany są mniej narażeni na otyłość w porównaniu z osobami, które nie są użytkownikami.

Naukowcy z Michigan State University w swojej pracy podparli się danymi z National Epidemiologic Survey on Alcohol and Related Conditions (NESARC), które dysponuje przekrojową i reprezentatywną dla całego kraju próbą badawczą obywateli USA w wieku 18 lat i starszych. W sumie przeanalizowano odpowiedzi pochodzące od ponad 33 000 osób.

Pierwszy etap badania polegający na serii wywiadów odbył się w latach 2001-2002. Uczestnicy badania zostali zapytani, czy używają marihuany, a jeśli tak, to kiedy robili to ostatnio oraz jak często używają konopi. Kolejne wywiady przeprowadzone zostały w latach 2004-2005, uczestnicy ponownie byli pytani o to, czy używali marihuany od ostatniego wywiadu, a jeśli tak to w jakiej częstotliwości.

W okresie pomiędzy wywiadami, naukowcy śledzili wzrost wskaźnika masy ciała (BMI) we wszystkich respondentów – tych, którzy konopi nigdy nie używali, osób, które zaprzestały używania oraz nowicjuszy i stałych użytkowników marihuany

Uczestnicy w wieku powyżej 65 lat zostali wykluczeni ponieważ badania pokazują, że spadek BMI u osób starszych jest często spowodowany utratą masy mięśniowej.

Wyniki badania pokazały, że wzrost wskaźnika BMI u używających konopi indyjskich jest mniejszy w porównaniu z osobami, które nigdy marihuany nie używały.

Osoby, które używały marihuany, w trakcie badanie też przybrały na wadze, jednak zdecydowanie mniej niż osoby, które jej nie używały.

„W NESARC uporczywe osoby zażywające konopie indyjskie i inicjowane były niedostatecznie reprezentowane w stabilnie otyłych podgrupach”, stwierdza badanie. „Ponadto te same aktywne podgrupy używające konopi były niedostatecznie reprezentowane wśród nowych przypadków otyłości obserwowanych w W2”.

Jaka jest tego przyczyna?

Badanie sugeruje kilka teorii wyjaśniających, dlaczego użytkownicy marihuany doświadczają mniejszego przyrostu masy ciała. Jedna z nich mówi o tym, że jest to powiązane ze zmniejszaniem się gęstości oraz ilości aktywnych receptorów kanabinoidowych (CB1), które wynika z długotrwałego używania konopi. Jest to teoria, która została po raz pierwszy wygłoszona w zeszłym roku przez oddzielny zespół naukowców z Indiana University South Bend.

„Dla wielu pacjentów, konopie indyjskie mogą być lepszym rozwiązaniem w celu utraty wagi niż chirurgia lub farmaceutyki”

-napisano w metaanalizie opublikowanej w grudniu

Inna sugerowana możliwość związku między używaniem marihuany a mniejszym przyrostem BMI ma związek z właściwościami przeciwzapalnymi innego receptora kannabinoidowego – CB2.

„Związek stanów zapalnych i otyłości jest szeroko rozpowszechniony w badaniach przedklinicznych i klinicznych”

– piszą autorzy badania.

Odkrycia te są ważne dla przyszłych badań biomedycznych dotyczących kannabinoidów – zwłaszcza, że medyczna marihuana jest często sugerowana jako lek zapobiegający utracie wagi u pacjentów np. z HIV, chorych na raka czy stwierdza badanie.

Jednak naszym zdaniem pominięty został istotny fakt. Od dawna wiadomo, że kannabinoidy, a w szczególności THC jest swojego rodzaju regulatorem pracy naszego mózgu oraz całego organizmu. Najlepszym tego przykładem jest to, w jaki sposób THC reguluje pracę neuroprzekaźników w mózgu. Idąc tym torem łatwo dojść do wniosku, że funkcje regulacyjne kanabinoidów mogą dotyczyć także kwestii wagi oraz przemiany materii.



Mieszkańcy Florydy mają ostatnio wiele powodów do świętowania, jeśli chodzi o kulturę konopną. W tym tygodniu zniesiono państwowy zakaz palenia marihuany medycznej, a inne ograniczenia dotyczące regionalnych punktów ambulatoryjnych również zostały zakwestionowane. Ci, którzy pragną wznieść toast za przyszłość z marihuany, również patrzą na filiżankę, która jest w połowie pełna – Destylarnia Fat Dog Ybor City ogłosiła wprowadzenie na rynek ginu i wódki Nirvana Spirits z domieszką konopi.

Ważna uwaga: ci, którzy nie znają terminologii związanej z Zielonym Światem, mogą być nieco odrzuceni przez niejasny język marketingowy Nirvany, który koncentruje się na produktach „infuzyjnych” – czyli takich, które zawierają kannabinoidy. Choć technicznie poprawne, to jest to tak niejasne, że może być mylące dla zwykłego potencjalnego odbiorcy. Są to nie-psychoaktywne produkty na bazie konopi włóknistych, bez marihuany i bardzo niskim poziomem THC. Produkty te mają mniej niż 0,5% psychoaktywnego kannabinoidu.

Wrota do produktów z konopi zostały otwarte pod koniec zeszłego roku dzięki nowej ustawie rolnej w USA, która zmieniła ustawę o substancjach kontrolowanych, aby pominąć zakaz produkcji konopi i badań nad nimi. Floryda znajduje się na skraju uchwalenia ustawodawstwa, które zalegalizowałoby rolnictwo konopne, a także ustanowi programy pilotażowe dla przyszłych rolników w szkołach wyższych.

Kampania Nirvana opiera się na niedawnym artykule w Wall Street Journal, w którym utrzymywano, że napoje z marihuany, mimo wszystkich komercyjnych spekulacji, nie smakują zbyt dobrze.

„To jest po prostu nieprawdziwe w przypadku naszego produktu”, powiedział dyrektor generalny Fat Dog Spirits dr Rama Ramcharran dla ABC Action News. „Rzucam wyzwanie każdemu, aby spróbował produktów i powiedział, że smakują jak olej lub stodoła!”

Większość z moich znajomych, którzy są naprawdę dobrzy w kodowaniu – pali trawę. Jeśli zajmujesz się branżą IT to bardzo możliwe, że podobnie jest i z tobą, bądź też znasz takie osoby z pracy – powiedział były dyrektor FBI. Temat używania marihuany w FBI został poruszony po dość dwuznacznej wypowiedzi byłego dyrektora. Okazuje się, że obecne prawo stwarza zagrożenie ponieważ utrudnia zatrudnianie najlepszych  specjalistów – ci lubią sobie zapalić jointa.

Wyjaśnienia dyrektora James Comey’a

Po tym, gdy w jego słowach zaczęto doszukiwać się innego sensu, ówczesny dyrektor wyjaśnił, że żartował i jest całkowicie przeciwny, aby młodzi ludzie zażywali marihuanę. Przypomniał o tym, że konopie w stanie Alabama są odpowiednio uregulowane prawnie i nie można ich używać pracując w FBI, i to aż do 3 lat wstecz od dnia ubiegania się o pracę. Jego słowa miały dać wydźwięk, że uregulowania prawne pracy w FBI nie są wygodne dla specjalistów w branży IT.

„Muszę zatrudnić świetnych specjalistów, żeby mieć szansę rywalizować z cyberprzestępcami. Tylko niektóre z tych dzieciaków chcą palić trawkę nawet w drodze na rozmowę kwalifikacyjną”

– stwierdził James Comey, szef FBI

Żeby zrozumieć co Comey miał na myśli, musimy rzucić nieco światła na źródło problemu.

Konopie, a praca w FBI

Fakt, że rząd federalny ma problem ze skompletowaniem kadry specjalistów ds. bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni, nie jest żadną tajemnicą. Głównym powodem, dla którego większość hakerów nie chce pracować dla rządu to fakt, że rynek pozwala im znaleźć bardziej pożądaną pracę niż praca dla rządu (co za niespodzianka…). Jest jeszcze jeden powód, dość powszechny i wydawałoby się, że oczywisty – polityka FBI w zakresie testów narkotykowych.
Z opisanym w Wall Street Journal artykule James Comey wyraził opinię, że jeśli rząd chce zapewnić sobie i obywatelom bezpieczeństwo w cyberprzestrzeni, musi zmienić politykę stosowania konopi indyjskich. Jego zdaniem, żaden specjalista nie zrezygnuje z tego zwyczaju tylko i wyłącznie dla pracy jaką daje FBI (bo dlaczego?).
Comey przyznaje, że wielu świetnych ekspertów do walki z cyberprzestępczością chciałoby móc połączyć poranną kawę z popularnym jointem.

Skąd taka zmiana nastawienia?

Chęć do zmiany warunków zatrudnienia w FBI nie jest przypadkowa. Ten ruch jest potrzebny, gdyż Kongres nakazał zatrudnienie 2000 nowych osób do końca 2017 r. Większość z nich miała zajmować się przestępczością komputerową. Problem ze skompletowaniem kadry pojawił się między innymi dlatego, że większość ekspertów w tej dziedzinie nie pasuje do schematu FBI.

Obecne przepisy FBI stanowią, że nie można zatrudnić osoby, która paliła marihuanę w ciągu ostatnich trzech lat. Tutaj pojawia się ciekawa luka w prawie, gdyż mowa jest tylko o paleniu, zaś brak komentarzy na temat innych form konsumpcji konopi.
Na początku ubiegłego roku FBI potwierdziło, że rząd nie zapewnia odpowiedniego bezpieczeństwa internetowego, więc ogólnie rzecz biorąc, zmiany przepisów zatrudniania w FBI mają sens. Gregory Wilshusen, który jest dyrektorem informacji w General Accountability Office przyznał, że rząd nie zmienił praktyki zatrudniania od lat 40-50. XX wieku. Najwyraźniej nie zdają egzaminu w dzisiejszych czasach.

Rząd USA oraz FBI powinny wziąć pod uwagę fakt, że większość obywateli Stanów Zjednoczonych Ameryki aprobuje legalizacje konopi indyjskich. Mimo to marihuana nadal widnieje jako narkotyk z listy I.

Naukowcy z Kolorado poszukują wolontariuszy do badania wpływu marihuany na prowadzenie samochodu. Każdy z uczestników dostanie wynagrodzenie za poświęcony czas, warunkiem jest przyniesienie ze sobą swojego własnego weed’u. Ashley Brooks-Russell, adiunkt w Colorado School of Public Health na University of Colorado Anschutz Medical Campus pełni funkcje współdyrektora badań wpływu marihuany na motorykę jazdy samochodem.

„Celem badania jest lepsze zrozumienie zaburzeń jazdy pod wpływem marihuany” powiedział Brooks-Russell, „jazda pod wpływem alkoholu była wielokrotnie i dogłębnie badana, nikt nie wykonał podobnego badania dla marihuany,” – dodaje Michael Kosnett, prowadzący badanie toksykolog i profesor kliniczny.

„Doskonale wiemy, że niektóre używki wpływają negatywnie na motorykę jazdy i alkohol jest tego klasycznym przykładem, niestety wpływ marihuany na prowadzenie pojazdów jest dla nas znany znacznie słabiej,” – wyznaje Kosnett.

Każdy z uczestników badania będzie poddany sprawdzianowi umiejętności jazdy samochodem przed i po zażyciu konopi. Dzięki użyciu okularów rzeczywistości wirtualnej sprawdzone zostaną ruchy oczu, a w połączeniu iPada z dostępną technologią sprawdzona zostanie koordynacja ręka-oko. Naukowcy chcą sprawdzić czy takie rozwiązanie mogłoby być wykorzystywane przez policję w celu sprawdzania stanu trzeźwości podczas kontroli drogowej.

„Jest to dodatkowe narzędzie, którym policja mogłaby badać stan trzeźwości na drodze,” powiedział Brooks-Russell.

Czy aktualne limity THC są fair?

W przeciwieństwie do alkoholu, poziom THC we krwi nie może być odpowiednim wskaźnikiem upośledzenia zmysłów podczas prowadzenia samochodu, a mimo to w Kolorado obecnie przyjęty limit to 5 nanogramów THC na mililitr krwi. Tyler Prock – konsument medycznej marihuany – uważa, że takie arbitralne ograniczenia są niesprawiedliwe.

Martha Stewart, poprzednio Martha Helen Kostyra – amerykańska gwiazda telewizji i bizneswoman polskiego pochodzenia, robi kolejne ruchy w przemyśle konopi indyjskich. Tym razem łączy siły z Canopy Growth w celu opracowania produktów CBD dla zwierząt domowych.

Martha Stewart połączyła siły z jedną z najpopularniejszych i największych marek w branży konopi indyjskich. Canopy Growth Corp w ubiegłym tygodniu ogłosiło, że Martha Stewart – bizneswoman, osobowość telewizyjna i pisarka – została powołana na stanowisko doradcy w zespole Canopy. Rolą Stewart będzie nadzorowanie rozwoju produktów wytwarzanych z konopi indyjskich na rynek zarówno ludzi jak i zwierząt domowych.

Pierwszym projektem, który będzie nadzorować Martha będzie wdrażanie produktów CBD dla naszych pupili. Produkty CBD dla zwierząt mają taki sam cel jak dla ludzi – leczenie stanów zapalnych oraz lękowych, problemów ze snem czy ataków epilepsji. Konsumpcja CBD nie ma charakteru psychoaktywnego, więc jest w pełni bezpieczna dla użytkowników (zarówno ludzi, jak i zwierząt)

Według Canopy Growth, Stewart została powołana na te stanowisko ze względu na swoje doświadczenie oraz znajomość potrzeb konsumenta. Prezes i dyrektor generalny Canopy Growth, Bruce Linton wypowiedział się na temat Stewart w bardzo pochlebnych słowach. „Gdy tylko usłyszysz imię Martha, wiesz dokładnie o kim mowa. Martha jest tzw. ikoną” – opowiada Linton w wywiadzie dla USA Today.

Jeśli śledzicie poczynania Marthy Stewart dobrze wiecie, że nie jest to jej pierwszy krok w branży konopi indyjskich. Stewart weszła do branży konopnej w 2016 roku, gdzie podczas pokazu kulinarnego „Martha & Snoop’s Potluck Dinner Party” pokazywali na antenie jakie dania można wytworzyć dodając konopie indyjskie. Co ciekawe spółka Tweed wchodząca w struktury Canopy Growth, również nawiązała współpracę z Snoop Doggiem w 2016 roku, w celu uzyskania wyłączności na produkty należące do firmy Snoop LBC Holdings. Udział Snoop Dogga w programie pozwolił Stewart zdobyć legitymacje osoby publicznej reprezentującej i popierającej rynek konopi indyjskich. Jednocześnie odsłonił tę medialną postać dla młodszego pokolenia konsumentów konopi, którzy wcześniej mieli prawo jej nie znać.

W styczniu firma Canopy Growth ogłosiła, że otrzymała oficjalną licencję na produkcje i przetwarzanie konopi indyjskich w stanie Nowy Jork, umożliwiając przy tym wytwarzanie i wprowadzanie na rynek produktów CBD.

Według niektórych raportów rynek CBD w ciągu najbliższych lat może osiągnąć wartość 22 miliardów dolarów. Po części ma to związek z różnorodnymi sposobami wykorzystywania CBD w celach terapeutycznych, zdrowotnych jak i w procesach odnowy  biologicznej. CBD jest taką substancją, że może mieć zastosowanie w każdej dziedzinie. Od zwykłych problemów związanych z lękiem po rzadkie schorzenia, takie jak dziecięca padaczka lekooporna.

Umowa zawarta pomiędzy Canopy Growth i Sqeuential Brands Group, której właścicielem jest Martha Stewart Living Omnimedia. Po ogłoszeniu wiadomości do informacji publicznej, akcje poszybowały do góry. Sequential Brands zanotował wzrost o ponad 30%, a cena akcji w Canopy Growth wzrosła o 4%.

[vc_row][vc_column][vc_column_text]

W ostatnim czasie konsumenci marihuany z Kolorado zwrócili uwagę na potencjalne zagrożenia niesione przez regulatory wzrostu roślin stosowane w uprawie konopi indyjskich. Regulatory wzrostu roślin (eng. plant growth regulator = PGR) to hormonopodobne substancje chemiczne, które naturalnie występują w roślinach i pełnią kluczową rolę w procesie kiełkowania, wzrostu i dojrzewania rośliny oraz w czasie kwitnięcia.

Regulatory wzrostu dzielą się na dwa rodzaje, organiczne i nieorganiczne. Substancje nieorganiczne to nic innego jak związki chemiczne mające na celu naśladowanie tych hormonów, które są potrzebne do efektywnego rozwoju rośliny. Wielu hodowców uważa, że dzięki takim regulatorom roślina rośnie lepiej i cechuje się lepszą odpornością na choroby. Niestety nienaturalne sposoby wiążą się z dużym ryzykiem.

PGR pochodzenia chemicznego powodują wiele powikłań zdrowotnych m.in. bezpłodność, zatrucie wątroby, a nawet raka. Substancje te są również zanieczyszczeniem dla gleb. Pod koniec lat osiemdziesiątych Agencja Ochrony Środowiska zakazała stosowania niektórych związków wchodzących w skład regulatorów wzrostu, gdyż dowiedziono, że kontakt z nimi podnosi 240-krotnie prawdopodobieństwo zachorowania na raka. Należy pamiętać, że stosowanie regulatorów wzrostu w przemyśle spożywczym zostało ściśle uregulowane i przemysł konopny również wchodzi pod ramy tego prawa.

 

Najczęstszym błędem wśród przeciwników regulatorów wzrostu jest mit, że wszystkie PGR’y mają negatywny wpływ na nasze zdrowie i środowisko. W naszym otoczeniu występują również naturalne regulatory wzrostu takie jak Kelp, Chitosan i Tricontanol, a więc istnieją naturalne odpowiedniki dla związków chemicznych.

Smutnym faktem jest to, że wiele popularnych firm nawozowych deklaruje w zawartości swoich produktów chemicznie otrzymywany PGR. Niestety nie wszyscy hodowcy zdają sobie sprawę z zagrożeń jakie oferują dla swoich klientów. Jak więc palić trawkę, a jednocześnie chronić swoje zdrowie w Kolorado? Oto kilka wskazówek, które pomogą Ci odszyfrować skład substancji na popularnych nawozach.

 

Na zdjęciu powyżej przedstawiającej etykietę jednego z produktów, zaznaczono substancje uznane za zakazane wśród pestycydów stosowanych na rynku. Ten produkt nie jest jedynym, który znalazł się na rynku niezgodnie z prawem, aczkolwiek firma, która go wprowadziła została ukarana przez Departament ds. Egzekwowania Marihuany.

Jeśli kupujesz marihuanę od znajomego growera, warto zapytać go czy w swoich uprawach nie korzysta ze szkodliwych regulatorów wzrostu, być może sam nie jest tego świadom. Więcej informacji na temat szkodliwych PGR można znaleźć na stronie www.fda.gov. Poświęć chwilę czasu i dowiedz się jakich substancji unikać. To tylko chwila, a świadomość, że zdrowo cieszysz się chmurą na pewno wzrośnie.

 

[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]

Istnieją organizacje, formalne wspólnoty religijne dla, których marihuana jest sakramentem. Mowa o konopnych kościołach w USA, ich krytycy podejrzewają, że tak naprawdę chodzi o sprzedawanie zioła bez ubiegania się o licencję oraz bez odprowadzania podatków. Temat poruszył ostatnio magazyn Rolling Stone.

Konopne kościoły

Występują w miejscach, gdzie marihuana została zalegalizowana. Są to zarejestrowane wspólnoty religijne, na przykład w Kalifornii. Wierni, w trakcie nabożeństw używają marihuany jako sakramentu w ramach praktyki wiary. Jednak krytycy twierdzą, że inicjatorom takich wspólnot nie zależy na duchowości tylko na zyskach. Wielu odwiedzających takie kościoły po prostu przychodzi kupić zioło. Na przykład sklep przy wspólnocie Hundret Harmonies Church nie różni się od licencjonowanych punktów sprzedaży w Kalifornii. Nawet wybór produktów z odpowiada temu, do czego konsumenci są przyzwyczajeni i czego oczekują klienci korzystający z licencjonowanych punktów sprzedaży. jedynie napis „Sakrament” na opakowaniu sugeruje stosowanie w celach religijnych.

Kościół jako raj podatkowy

Działalność gospodarcza prowadzona przez kościół nie jest opodatkowana, dla wielu przedsiębiorców oraz agencji rządowych jest to problem. Sakramenty nie podlegają opodatkowaniu.

Dzięki takim działaniom, a także ciągle istniejącemu czarnemu rynkowi oraz szarej strefie, w roku 2018 stan Kalifornia zarobił tylko 345 milionów dolarów, a nie oczekiwany 1 miliard dolarów przychodu z podatku od konopi indyjskich – twierdzą krytycy konopnych wspólnot religijnych.

Nie tak kolorowo

Jednak kościoły konopne nie maja aż tak lekko jak by się mogło wydawać. Władze Kalifornii są przeciwne tego typu marihuanowym interesom i traktują konopne kościoły jak nielegalne punkty dystrybucji. Jednak konopne wspólnoty religijne, korzystając z kruczków prawnych wciąż opierają się nalotom służb. Ponieważ problem wciąż jest cały czas aktualny, sprawy regularnie trafiają na wokandę.

Społeczności religijne sprzedające konopie indyjskie znajdziemy nie tylko w Kalifornii. Również w innych regionach USA, takich jak np. Kolorado. Do tej pory wspólnoty religijne działają legalnie jednak pozostając w szarej strefie. Z powodu konfliktu między prawem federalnym a regulacjami państwowymi kościoły konopne , mogą funkcjonować i czuć się całkiem dobrze.

Podwójne standardy

Z pewnością, gdyby odprowadzali podatki od swojej działalności gospodarczej, rząd patrzyłby na ich działalność przyjaznym okiem.

Kościoły na ogół zarabiają na różnej działalności czy też czerpią zyski z tzw datków na tacę i jakoś rząd nie sugeruje, że nie chodzi im o wiarę a o generowanie zysków pod przykrywką wiary, w dodatku zysków nieopodatkowanych. Mało tego, np kościół katolicki jest dofinansowywany i wspierany przez rządy wielu krajów na świecie, a jego przedstawiciele często opływają w dobra materialne. Nie po raz pierwszy widzimy stosowanie podwójnych standardów.

Jak powszechnie wiadomo, raper Snoop Dogg, zioła używa na potęgę. Jednak czy wiedzieliście, że powstała nowa odmiana, która na cześć artysty nazwana została Snoop Dogg OG. Oto kilka informacji oraz dane tego szczepu.

Snoop Dogg OG

Nazwany na cześć rapera i miłośnika marihuany, Snoop Dogg OG to hybryda 70% indica i 30% sativa. SD OG to genetyka Lemon OG i Sour Diesel. Dominuje aromat diesla, nuty cytrynowe są mniej wyczuwalne, czyniąc ten szczep bardzo podobnym do OG Kush zarówno w kwestii zapachu jak i strukturze kwiatów.

Działanie

Jak działa Snoop Dogg OG? Początkowo efekt jest raczej pobudzający, gonitwa myśli, milion pomysłów oraz napływ kreatywności, która później przechodzi w zrównoważony relaks i wzrost apetytu.

Kannabinoidy

Snoop OG został przetestowany przez niezależne laboratorium. Oto wyniki:

THC: 25% -28%
CBD: ~ 1% CBD
Zastosowanie: ból, bezsenność, stres, depresja i inne.

Opinie użytkowników

Na portalu Leafly, użytkownicy ocenili Snoop Dogg OG na 4,6/5 (132 opinie). Oto kilka z opinii użytkowników:

Użytkownik 1: „Uwielbiam Snoop OG! Jest niesamowity zarówno pod względem smaku jak i działania! Nie tylko ma bombowy zapach kush, ma słodki posmak! Efekt działający na ciało, odprężający i relaksujący lub klarowny i inspirujący, ta odmiana dopasuje się do tego, co akurat robisz! Codziennie palę i polecam! „

Użytkownik 2: „Działanie umysłowe, a następnie relaksujące uczucie, które łagodzi ból, stres i niepokój. Snoop Dogg OG ma potężny smak i ostry ziemisty zapach. Ciągłe uczucie dobrego samopoczucia utrzymuje się przez dłuższy czas. Ten szczep sprawił, że byłem głodny i zrelaksowany w tym samym czasie. GORĄCO POLECAM.”

Użytkownik 3: „To jest naprawdę dobre zioło. Od kolorów liści do zapachu po kryształy, którymi jest obsypany. Jest to fajna indica, dobrze się po niej śpi i działa relaksacyjnie. Warto je kupić ponownie. „

Użytkownik 4: . Uderza bardzo szybko; zaczynam się robić bardzo szczęśliwy, efekt jest euforyczny. Jako osoba cierpiąca na skrajne lęki i depresję, bardzo polecam ten szczep! Cudowne dla miłośników Indiki! „

Użytkownik 5: „Jeden z najlepszych, zdecydowanie! Doskonały do ​​odpoczynku, spania, leczenia bólu „.

Nowe badania naukowe pokazują, że rozjaśnianie włosów może pomóc w oszukaniu testów na obecność THC. Osoby, które rozjaśniają swoje włosy, śmiało mogą pozwolić sobie na więcej przyjemności.

Tak długo jak marihuana pozostaje nielegalna na terenie całego kraju, prawdopodobieństwo spotkania się z testem na obecność narkotyków jest relatywnie wysokie.

Oczywiście, nie wszystkie testy na narkotyki są sobie równe. Każda substancja w naszym organizmie rozkłada się w różnych okresach czasu. Na przykład kannabinoidy mogą pozostawać w krwioobiegu przez kilka dni, zaś w moczu przez kilka tygodni. We włosach pozostają wykrywalne aż do kilku miesięcy po spożyciu. Fakt ten powoduje, że testy polegające na analizie włosów stały się szczególnie niepokojące i to nie tylko dla zbuntowanych nastolatków. Przecież nikomu z nas nie zależy na utracie pracy czy prawa jazdy.

Badanie opublikowane w czasopiśmie naukowym Forenic Science International, zatytułowane –  „Wpływ zabiegów kosmetycznych na włosy, a utrzymujące się w nich kannabinoidy: trwała ondulacja, rozjaśnianie i farbowanie” wskazuje, że rozwiązanie problemu testu narkotykowego na włosy, wydaje się tak samo proste jak ich rozjaśnienie.

Sprytny blond

Naukowcy odkryli, że rozjaśnianie włosów za pomocą nadtlenku wodoru powoduje „silną degradację chemiczną kannabinoidów”, a szczególnie THC. Zasada jest taka, że im wyższe stężenie kannabinoidów przed zabiegiem, tym większy spadek osiągniemy po rozjaśnieniu. Oznacza to, że jeśli dość często obcujesz z Mary Jane i nie chcesz się z nią rozstawać, to powinieneś rozważyć czy rozjaśnianie włosów nie jest odpowiednim pomysłem.

Z pobranych próbek włosów, kilka z nich zostało poddane działaniu 30 procentowego nadtlenku wodoru. W każdym wynik był ten sam – zaobserwowano zmniejszenie stężenia THC o 93 procent, CBN o 78 procent, a CBD o 89 procent – jest to bardzo szokujący wynik.

Badanie udowodniło również, że rozjaśnianie nie jest jedyną formą, której możemy użyć, aby wpłynąć na wynik testu narkotykowego. Wyniki mówią, że „każdy rodzaj zabiegu kosmetycznego na włosach ma wpływ na stężenie w nich kannabinoidów”. Zarówno trwała ondulacja jak i farbowanie włosów(wykonywane poprzez wiele aplikacji) działały obniżająco na stężenie kannabinoidów w podanych próbkach, aczkolwiek były to mniejsze zmiany niż w przypadku stosowania silnych rozjaśniaczy do włosów. Stosowanie jednorazowej aplikacji farby do włosów okazało się mieć niewielki, a czasem żaden wpływ na stężenie kannabinoidów w danej próbce.

Aby przeprowadzić eksperyment naukowcy użyli 30 próbek włosów zawierających THC. Następnie każdy z włosów podzielili na pół i każdą z połówek poddali obróbce. Identyfikując stężenia THC, CBN, CBD i THC-COOH przed i po przeprowadzeniu zabiegu kosmetycznego stwierdzono następująco: THC-COOH(metabolit THC wytwarzany przez organizm po spożyciu THC) pozostał najmniej dotknięty zabiegami. Jego wynik był najbardziej stabilny ze wszystkich.

Pozyskane wyniki badania miały pomóc zrozumieć jak utlenianie włosów może wpłynąć na testy narkotykowe dla samych przeprowadzających. Jednak wydaje nam się, że jest to również przydatna informacja dla tych, którzy nie chcą ponieść negatywnych skutków pozytywnego wyniku testu na obecność THC.

Czy uczciwość jest najlepszą polityką? Pewnie tak, ale nawet jeśli konsumenci marihuany zaczynają być zauważani w prawie pracowniczym, a kilku polityków walczy dla nich o warunkowe zwolnienia to… nigdy nie byłeś zbyt ostrożny.

Na pewno rozsądnym jest mieć kilka sztuczek w rękawie, a taką na pewno jest rozjaśnianie włosów … i na pewno nie zaszkodzi nam pokazanie się czasem w nowej fryzurze.

Reklama

Ostatnie artykuły

Weednews.pl - portal konopny | marihuana | konopie | medyczna marihuana
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.