Świat Prawa i legalizacji marihuany

Zielone Newsy

Aktualności

Niemcy: Rząd w przyszłym tygodniu zajmie się ustawą legalizującą marihuanę, poinformował Karl Lauterbach w wywiadzie dla Rheinische Post. Niemiecki Minister Zdrowia wspomniał o wprowadzeniu niewielkich zmian względem wcześniejszych zapowiedzi tego, jakie przepisy zostaną ostatecznie wprowadzone. Wiadomo też, że niemiecka legalizacja rozpocznie się od akcji edukacyjnej mającej na celu zwrócenie uwagi na zagrożenia związane z niewłaściwym używaniem konopi. Oto więcej informacji.

Niemcy: Rząd w przyszłym tygodniu zajmie się ustawą legalizującą marihuanę

Niemiecka ustawa legalizująca marihuanę do użytku rekreacyjnego nie będzie póki co taka, jak życzył by sobie tego niemiecki rząd. Niestety, międzynarodowe traktaty i umowy uniemożliwiają niemieckiemu rządowi przeprowadzenie pełnej legalizacji i komercjalizacji obrotu marihuaną, przeczytasz o tym T U T A J.

Niedługo o tym, jak stało się to jasne, niemieckie władze zaproponowały rozwiązanie polegające na zalegalizowaniu uprawy kilku roślin na własne potrzeby oraz powstanie klubów konopnych (Cannabis Social Clubs), więcej na ten temat przeczytasz T U T A J.

Nie trzeba było długo czekać, a niemieccy politycy przedstawili ostateczne propozycje planowanych zmian, które póki co nie zakładają w pełni skomercjalizowanego modelu legalizacji. Jednak nasi zachodni sąsiedzi nie zamierzają się poddawać i po wprowadzeniu legalizacji uprawy i posiadania, zamierzają nadal podejmować działania zmierzające do pełnej legalizacji i komercjalizacji obrotu. O wszystkim tym, a także o ograniczeniach jakie planują wprowadzić Niemcy przeczytasz T U T A J.

Teraz, niemiecki Minister Zdrowia Karl Lauterbach, podczas rozmowy z Rheinische Post został zapytany o postępy prac związanych z legalizacją marihuany. Polityk SPD powiedział, że ustawa może być głosowana już w przyszłym tygodniu.

Spodziewam się, że zatwierdzenie ustawy o legalizacji marihuany odbędzie się w przyszłym tygodniu. Będą małe zmiany.

-powiedział Karl Lauterbach

Jednak zanim ustawa legalizująca marihuanę wejdzie w życie, rząd zamierza uruchomić kampanię społeczną mówiącą o możliwych zagrożeniach związanych z niewłaściwym używaniu konopi, zwłaszcza wśród młodzieży i młodych dorosłych, którzy nie ukończyli 25. roku życia – to do nich skierowana będzie kampania.

Marihuana jest szczególnie szkodliwa dla mózgu, który nadal się rozwija. Mózg rozwija się do 25 roku życia. Osoby, które spożywają w tym okresie, szkodzą sobie szczególnie

-powiedział Lauterbach dodając:

Moim celem jest zmniejszenie spożycia marihuany wśród młodzieży i uczynienie jej bezpieczniejszą dla tych, którzy chcą jej używać.

W ostatnich tygodniach pojawiły się też opinie, że pomimo znacznego ograniczenia planowanych zmian w tym rezygnacji z otwartej sprzedaży (póki co), niemiecki rząd nadal może mieć problemy prawne stojące na przeszkodzie liberalizacji prawa. Jednak wszystko wskazuje na to, że zmiany zostaną przeprowadzone. To, że jest to „utopijne myślenie ministra zdrowia” mówią jego polityczni przeciwnicy i ciężko oprzeć się wrażeniu, że robią to jedynie w celach politycznych.

Dyrektor IWNiRZ oraz wiceminister rolnictwa kłamią ws. produkcji medycznej marihuany, wprowadzając tym samym w błąd zarówno pacjentów jak i opinię publiczną i to w bardzo bezczelny sposób. Portal Interia.pl opublikował ostatnio tekst na ten temat, ciekawe i szokujące jest to, iż każda jedna wypowiedź dyrektora Instytutu Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich (IWNiRZ) oraz wiceministra rolnictwa Janusza Kowalskiego to kłamstwa, które postanowiliśmy obnażyć. 

Dyrektor IWNiRZ oraz wiceminister rolnictwa kłamią ws. produkcji medycznej marihuany

Niedawno portal Interia.pl opublikował artykuł zatytułowany „Polskie władze wchodzą w medyczną marihuanę. Kowalski zapowiada miliony”. Można go znaleźć T U T A J

Z artykułu dowiadujemy się, że:

„Hodowlą medycznej marihuany w Polsce zainteresował się Paweł Szramka, szef partii Dobry Ruch. Polityk pytał w resorcie rolnictwa, na jakim etapie są obecne działania mające na celu wdrożenie upraw konopi medycznych w kraju, kiedy rozpoczniemy uprawy na szerszą skalę, ile surowca zostanie wyprodukowane w tym roku oraz jak dużo można zarobić na lekach wyprodukowanych przez Instytut Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich w Poznaniu.”

To co odpowiedział cytowany przez Interię Janusz Kowalski wskazuje, że wiceminister, który zapowiada dziesiątki milionów zysków z produkcji medycznej marihuany – nie wie nawet czym ona jest, przez co wiceminister bredzi, że:

Uprawa konopi innych niż włókniste w celu wytwarzania surowca farmaceutycznego stanowi dopiero pierwszy etap spośród łańcucha działań niezbędnych do wytworzenia leku recepturowego” – tłumaczy Janusz Kowalski. „Plon z upraw konopi innych niż włókniste musi być bowiem przetworzony w substancję czynną, z której z kolei wytwarzany jest surowiec farmaceutyczny przeznaczony do sporządzania leku recepturowego

– mówi dla Interii polityk Suwerennej Polski.

Dokładnie tak, pan Janusz Kowalski kompletnie nie ma pojęcia o czym mówi wychodząc na kompletnego ignoranta, żeby nie powiedzieć głupca. NIE, plon z uprawy nie jest przetwarzany w substancję czynną, z której wytwarza się następnie surowiec do sporządzania leku. Plon z uprawy wystarczy w odpowiednich warunkach wysuszyć i mamy gotowy lek – medyczną marihuanę.

Wiceminister Janusz Kowalski zapowiada publicznie miliony zarobione na medycznej marihuanie nie wiedząc czym ona jest, ciekawy przypadek.

Dalej czytamy, że:

„Wiadomo też, że instytut uzyskał zezwolenie głównego inspektora farmaceutycznego i przygotował wnioski niezbędne do prowadzenia upraw”

Jest to jawne kłamstwo, za które jak mniemam odpowiada dyrektor IWNiRZ pan Rafał Spachacz.

Nie, instytut z poznania nie otrzymał zgody na uprawę / produkcję medycznej marihuany.

W marcu br. w Sejmie RP odbyła się podkomisja stała ds. biogospodarki i innowacyjności w rolnictwie, która była poświęcona produkcji medycznej marihuany min. przez IWNiRZ, i w której miałem okazję uczestniczyć. Podczas posiedzenia podkomisji, dyr. IWNiRZ pokazał prezentację, w której informował o postępach prac. Znalazła się tam informacja, że IWNiRZ wystąpił do Głównego Inspektora Farmaceutycznego o zgodę na uprawę medycznej marihuany. Niestety, było to kłamstwo pana dyrektora oraz wprowadzenie w błąd opinii publicznej oraz obecnych polityków.

Albowiem szybko okazało się, że instytut takiej zgody nie otrzymał, mało tego – nawet o nią nie występował.

Pisaliśmy o tym a artykule IWNiRZ otrzymał od GIF zgodę na przetwarzanie i dystrybucję medycznego suszu, ale nie na produkcję.

Pisaliśmy wtedy:

„Z treści zezwolenia wydanego dla IWNiRZ przez GIF wynika, że:
-Przede wszystkim, Póki co, IWNiRZ NIE BĘDZIE PRODUKOWAŁ / UPRAWIAŁ MEDYCZNEJ MARIHUANY, mimo składanych od blisko dwóch lat deklaracji.
-IWNiRZ będzie kupował susz medycznej marihuany na rynkach zagranicznych.
-Zakupiony po za granicami naszego kraju susz będzie następnie przez Instytut przetwarzany i w części dystrybuowany.
-W części ponieważ IWNiRZ ma zgodę na przetworzenie 20 kilogramów w skali roku, oraz na dystrybucję ale już jedynie 5 kilogramów w skali roku.”
Co ciekawe, dyrektor IWNiRZ, pan Rafał Spachacz, żądał usunięcia wspomnianego artykułu strasząc pozwem, grożenie sądem za opisywanie prawdy i stanu faktycznego, również jest niepokojące.
 Dalej w materiale Interii czytamy, że:

„- Zgodnie z planem biznesowym Instytut zakłada, że będzie zbywał wytworzony przez siebie surowiec za kwotę około 3,9 mln zł miesięcznie – przekazał Janusz Kowalski.”

Aby wiedzieć ile można zarobić na danej produkcji należy przede wszystkim mieć kosztorys uruchomienia i prowadzenia takiej produkcji, w tym przypadku produkcji medycznej marihuany.
Niestety, wszystko wskazuje, że takiego kosztorysu IWNiRZ nadal nie ma. O kosztorys planowanej produkcji pytałem dyrektora Spachacza w marcu tego roku, usłyszałem wtedy, że zostanie on udostępniony na zaplanowanej na 17 marca wspomnianej podkomisji. W rozmowie dyrektor Spachacz zobowiązał się także do opisania na jakim etapie jest IWNiRZ w zakresie tak podstawowych przygotowań do uruchomienia produkcji jak certyfikaty GACP, EU-GMP, etc. Ku mojemu zdziwieniu, po wielokrotnym ignorowaniu pytania podczas podkomisji, dyrektor w końcu odpowiedział, że wszelkie materiały, które obiecał pokazać podczas podkomisji, dostarczy mi oraz przewodniczącemu (Jarosław Sachajko) drogą mailową.
Obiecanych materiałów jednak pan dyrektor Rafał Spachacz nie wysłał, do dziś.
Dlatego pod koniec kwietnia wysłałem do dyrektora IWNiRZ maila z następującymi, bardzo prostymi pytaniami:
– na komisji sejmowej w zeszłym miesiącu mówił Pan, że wystąpiliście Państwo o zgodę na wytwarzanie surowca farmaceutycznego w postaci medycznej marihuany tymczasem zgoda dotyczy jedynie przetwarzania oraz dystrybucji. Skąd ta rozbieżność?

-czy mogę otrzymać obiecywany od tygodni, w tym publicznie na komisji, kosztorys produkcji medycznej marihuany przez IWNiRZ?

-w związku z otrzymaną zgodą na badania- skąd zamierzacie Państwo pozyskać susz, o którym mowa w zgodzie?

-skoro nie macie Państwo zgody na produkcje to po co to wszystko? Takie badania nie są w żadnym stopniu potrzebne, aby rozpocząć produkcje medycznego suszu dla pacjentów.

-W związku z uprawą (produkcja/wytwarzaniem) medycznej marihuany przez instytut poprosiłbym o przesłanie kosztorysu, o wysłaniu którego mówił Pan na komisji.

Chciałbym tez zapytać na jakim etapie przygotowania do produkcji medycznej marihuany jest IWNiRZ?
-Czy podjęto już prace nad wdrożeniem systemów GAP / GACP dla upraw oraz EU GMP dla przetwórstwa? Czy mogę prosić o informację, którą obiecał pan przekazać podczas podkomisji w  sprawie certyfikacji?

W odpowiedzi otrzymałem wiadomość, że wszystkie informacje znajdę w protokole z posiedzenia komisji.
Dokładnie tak, podczas podkomisji pan dyrektor Rafał Spachacz nie przedstawił dokumentów, które przedstawić się zobowiązał oznajmiając, że wyśle je drogą mailową po komisji. Gdy wysłałem maila z prośbą o obiecane materiały – pan Spachacz odesłał mnie do protokołu z komisji. Jest to bardzo nieudolne mataczenie ze strony dyrektora IWNiRZ, takie zachowanie nie licuje z funkcją dyrektora poważnego państwowego instytutu.
Dalej w artykule Interii czytamy:
„Jeszcze w maju naukowcy z Instytutu Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich zapowiadali preparat, który ma powstać w kilkanaście miesięcy. – Chcemy uniezależnić się od dostaw zewnętrznych, zagranicznych, które są dla pacjentów niezwykle kosztowne. Nasze produkty mają z założenia być o wiele tańsze, a poza tym (…) Instytut słynie z jakości i standardy GMP i produkcyjne są na najwyższym poziomie
– w rozmowie z TVP 3 powiedział dr Rafał Spachacz, dyrektor placówki.”
Instytut nie posiada kosztorysu produkcji medycznej marihuany, nie posiada przystosowanego obiektu, sama certyfikacja obiektu to ok 2 lata, nie ma możliwości wyprodukowania medycznej marihuany w kilkanaście miesięcy jeżeli nie ma jeszcze nawet wniosków o odpowiednie certyfikacje jakości takiej produkcji, które są niezbędne do jej uruchomienia. Mówi się o niższej cenie nie znając kosztów produkcji – to wszystko kłamstwa.
Ale to jeszcze nic, dalej na stronie Interii czytamy:

„W rozmowie z Interią szef Instytutu Włókien Naturalnych i Zielarskich podkreśla, że w całej sprawie chodzi o wyhodowanie „surowca farmaceutycznego wytwarzanego z ziela oraz żywicy konopi innych niż włókniste krajowej odmiany, przeznaczonego do sporządzania leków recepturowych”. Wyhodowanie odmiany polskich konopi zajmie kilka miesięcy. Potem trzeba zaczekać na uprawę pierwszej partii. Czas niezbędny na rejestrację nowego preparatu to przynajmniej pół roku. 

– Tym samym wprowadzenie na rynek nowego surowca farmaceutycznego (…) wymaga około 12 miesięcy – przekazał nam dr Spachacz. Jak mówi nasz rozmówca, polski surowiec „w istotny sposób obniży ceny leków recepturowych” tworzonych także z innych surowców pochodzenia konopnego.”

Z pierwszego zdania dowiadujemy się, że tak jak wiceminister Janusz Kowalski tak i dyr. Rafał Spachacz nie wie nawet czym jest medyczna marihuana, ale nie to jest najgorsze. Bardziej martwi stwierdzenie, że wyhodowanie krajowej odmiany zajmie kilka miesięcy – co jest nieprawdą oraz dowodzi, że pan Rafał Spachacz zajmuje się czymś o czym kompletnie nie ma pojęcia. Wyhodowanie nowej odmiany, która będzie stabilna trwa ok. trzech lat, a nie kilka miesięcy, jest to podstawowa wiedza o tych roślinach.

W czym zatem rzecz? Dlaczego IWNiRZ mataczy ws. produkcji medycznej marihuany?

Klasycznie – gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze.

Dyrzektor IWNiRZ, zapytany przeze mnie kilka miesięcy temu, czemu wystąpili jedynie o zgodę na przetwarzanie suszu oraz sprowadzanie suszu z zagranicy natomiast nie wystąpili o zgodę na produkcję oznajmił mi, że tak trzeba zrobić, że nie można wystąpić o zgodę na produkcję bez przeprowadzenia wcześniej badań. Jest to oczywiście kolejnym kłamstwem pana dyrektora Spachacza, które w dodatku wmawia posłom m.in. Jarosławowi Sachajko.

Nie, aby uruchomić produkcję medycznej marihuany nie są potrzebne badania naukowe. Potrzebne są przepisy, które na to pozwalają (ustawa), następnie uprawniony podmiot (tu Instytuty rolnicze) przygotowuje obiekt, certyfikuje go na GACP oraz EU-GMP, występuje o zgodę na produkcję i uruchamia produkcję, tyle. Nie ma konieczności badań, nie ma konieczności wymyślania koła na nowo czyli tworzenia nowej polskiej odmiany – no chyba, że można na to wszystko zgarnąć niezłe dofinansowania. Tu nie chodzi o produkcje leku dla pacjentów tylko o prowadzenie badań i otrzymywanie na nie milionowych dotacji.

Powtórka z rozrywki

W lutym 2022 na łamach Weednews.pl opublikowany został artykuł zatytułowany „Narodowe uprawy medycznej marihuany to przekręt?”, który znajdziesz T U T A J.  

Wtedy to ówczesna pani dyrektor Małgorzata Łochyńska także ukrywała dokładnie te same informacje, które teraz ukrywa dyrektor Spachacz. Wtedy także straszono nas sądem za pisanie prawdy, tak jak teraz robi to obecny dyrektor.

Gdy mimo zapewnień pani Łochyńskiej po jakimś czasie okazało się, że mamy jednak rację, została zwolniona z funkcji dyrektora i na jej miejsce przyszedł pan Rafał Spachacz. Zmienił się dyrektor ale nic więcej, kłamstwa pozostały dokładnie te same tylko teraz są rozpowszechniane na potęgę w różnych mediach.

Mało tego, wspomniana zgoda otrzymana od GIF mówi o przetwarzaniu suszu, może to potwierdzać postawioną w wyżej wymienionym artykule tezę, że IWNiRZ może chcieć zakupić susz na rynku zagranicznym, a następnie jedynie go przepakować co w świetle przepisów określa się jako przetwarzanie / wytwarzanie, a następnie sprzedać z zyskiem.

—-

Przeczytaj też: Z czego wynika cena oraz dostępność medycznej marihuany

Parlament Europejski wzywa Komisję Europejską do rozpoczęcia kontynentalnej legalizacji konopi indyjskich. W lipcu odbyła się historyczna, pierwsza debata skupiająca się na legalizacji ziela zorganizowana przez PE. Europosłowie podczas sesji zatytułowanej „Legalizacja osobistego użytku konopi indyjskich: wymiana najlepszych praktyk” debatowali jak przekonać KE, aby nie blokowali drogi do pełnej legalizacji tak jak to miało miejsce w przypadku Niemiec. Oto więcej informacji.

Parlament Europejski wzywa Komisję Europejską do rozpoczęcia kontynentalnej legalizacji konopi indyjskich

Po raz pierwszy w historii Parlament Europejski debatował na temat legalizacji konopi indyjskich w Europie. Podczas sesji zatytułowanej „Legalizacja osobistego użytku konopi indyjskich: wymiana najlepszych praktyk” politycy debatowali w jaki sposób utorować drogę do zmian prawnych w tej kwestii. Główną przeszkodą dla pełnej legalizacji na starym kontynencie jest Komisja Europejska, która sprzeciwia się zmianom argumentując to m.in. układem z Schengen czy „Ujednoliconą międzynarodową konwencją o środkach odurzających” z 1961 roku, którą podpisały kraje UE, a która m.in. mówi, że marihuana to groźny narkotyk i należy zwalczać obrót nim, a zatem nie można go legalizować.

Debata europarlamentarzystów była współorganizowana przez cztery z siedmiu głównych europejskich bloków politycznych, reprezentujących blisko 50% z 705 wybranych członków Parlamentu.

Wszystko odbyło się się w siedzibie głównej w Brukseli. Posiedzeniu przewodniczył irlandzki polityk Luke Flanagan, poseł do Parlamentu Europejskiego (MEP), który wysłał jasny przekaz do regulatorów Unii Europejskiej, Komisji Europejskiej:

Ważność tego zgromadzenia polega nie tyle na tym, do czego możemy zmusić Komisję Europejską, a raczej na tym, aby nie stawali na drodze i nie utrudniali tego procesu.

-powiedział Flanagan i dodał:

Jako posłowie do PE nie możemy bezpośrednio zmienić prawa, ale możemy upewnić się, że dla każdego państwa, które chce pójść tą drogą, będzie to tak proste, jak to tylko możliwe.

W przesłuchaniu wzięli udział prelegenci z Niemiec, Irlandii i Czech, krajów rozważających obecnie reformę krajowych przepisów dotyczących konopi indyjskich.

Współorganizatorem debaty był czeski polityk Mikuláš Peksa, przewodniczący Europejskiej Partii Piratów, wchodzącej w skład bloku parlamentarnego Zielonych/Wolne Przymierze Europejskie, z udziałem 73 posłów.

Debatę wspierał także drugi co do wielkości blok w parlamencie; Socjalistów i Demokratów, który zrzesza 143 członków z 26 krajów UE, a także blok centroprawicowy, Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów oraz blok Lewicy, które łącznie mają około 100 posłów do PE.

Czescy politycy, którzy obecnie pracują nad zmianami swoich przepisów dot. marihuany przyznali, że napotkali szereg przeszkód.

Komisja Europejska jest naszą największą przeszkodą… zawsze łatwiej jest regulować niż deregulować, a wycofanie marihuany z prawodawstwa europejskiego jest bardzo problematyczne.

-oznajmił czeski poseł Sadilek

Dodał też, że nie ma wstępnych wytycznych KE w sprawie swoich propozycji oraz zidentyfikował trzy potencjalnie problematyczne obszary:

Obejmują one Układ z Schengen w sprawie swobodnego przepływu towarów jako przeszkodę numer jeden, następnie ramy prawne UE z 2004 r. dotyczące handlu narkotykami i trzecie międzynarodowe konwencje narkotykowe.

Zauważył też, że UE egzekwuje te konwencje bardziej niż nawet ich twórcy – Organizacja Narodów Zjednoczonych. Wyraził także swoje obawy, iż Czechy otrzymają od KE jedynie negatywne opinie na temat swojej propozycji zmian. Może to oznaczać, że ​​sprawa trafi przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości.

Poznaliśmy ostateczną wersję niemieckiej legalizacji ziela, o której w środowisku konopnym mówi się od miesięcy. Niestety, niemiecki rząd napotkał spore problemy chcąc w pełni zalegalizować obrót konopiami indyjskimi, co wynika z podpisanych przez Niemcy konwencji. Powstaną natomiast konopne kluby, a obywatele będą mogli uprawiać rośliny na własny użytek w zaciszu swojego domu. Szczególnie ciekawy jest jeden z zapisów dotyczący właśnie uprawy. Jak wygląda podany kilka dni temu przez tamtejszy rząd finalny projekt ustawy? Jakie ograniczenia zostały wprowadzone oraz od kiedy zacznie obowiązywać nowe prawo? Oto więcej informacji.

Poznaliśmy ostateczną wersję niemieckiej legalizacji ziela

O tym, że niemiecki rząd dotrzymał wyborczej obietnicy i podjął proces legalizacji marihuany rekreacyjnej dla osób dorosłych tamtejsi politycy poinformowali pod koniec roku 2021. Od tamtej pory trwają prace nad ostatecznym wyglądem zmiany prawa w tej kwestii.

Pierwotnie rządzący chcieli, aby za naszą zachodnia granicą nastała całkowita legalizacja marihuany, którą można by normalnie kupić w np. dyspensarium, jedyny wymóg to skończone 18 lat.

Niestety, podpisane kilka dekad temu przez niemiecki rząd dokumenty takie jak Jednolita Konwencja o Środkach Odurzających z 1961 r., jak się okazało uniemożliwiają wprowadzenie aż tak daleko idących zmian, mimo to rząd Niemiec się nie poddawał w swoich działaniach, pisaliśmy o tym T U T A J.

Teraz Niemcy pokazali projekt ustawy, który mówi o konopnych stowarzyszeniach (klubach) oraz legalnej domowej uprawie konopi indyjskich.

Według nowego prawa, które ma szansę wejść w życie jeszcze w tym roku, każdy dorosły przebywający na terenie Niemiec będzie mógł posiadać do 25. gramów marihuany na własny użytek bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji.

Dozwolona będzie domowa uprawa do 3. roślin na osobę. Udostępnianie marihuany będzie dozwolone np. we własnym domu, bezpłatnie i w celu „późniejszego wspólnego spożycia”, zapis ten umożliwia np. wspólne palenie jednego jointa przez kilka osób.

Powstaną stowarzyszenia – konopne kluby typu Cannabis Social Club, gdzie każdy zarejestrowany członek będzie mógł nabyć maksymalnie 25 gramów suszu jednorazowo oraz maksymalnie 50 gramów miesięcznie.

„Stowarzyszenia są zarejestrowanymi stowarzyszeniami non-profit, których celem jest zbiorowa uprawa i dystrybucja konopi indyjskich i materiału siewnego (nasion i sadzonek roślin konopi indyjskich) do użytku osobistego. Zarządzane są zgodnie z zasadami prawa stowarzyszeniowego. Inne formy prawne są niedozwolone (np. spółdzielnie, fundacje, spółki).”

-czytamy na stronie Ministerstwa Zdrowia Niemiec

Obostrzenia

Najważniejszymi z nich będą zapewne:

-zakaz dzielenia się plonami z własnej uprawy z osobami trzecimi. Jedyny wyjątek to wspólne używanie.

-Dozwolone posiadanie do 25 gramów.

-Młodzież do 21 roku życia może w konopnym stowarzyszeniu otrzymywać maksymalnie 30 gramów suszu miesięcznie przy jego ograniczonej zawartości THC wynoszącej maksymalnie 10 procent.

-Przekazywanie konopi indyjskich w stowarzyszeniach hodowców dozwolone jest wyłącznie w czystej postaci, tj. w postaci marihuany (suszone kwiaty i liście konopi w pobliżu kwiatu) oraz haszyszu (żywicy).

-Zakaz uprawy roślin na widoku tj. np. uprawa w ogrodzie będzie nadal zakazana, uprawa odbywać ma się w domu oraz być zabezpieczona przed dostępem osób trzecich.

-Zakaz reklamy dla konopnych klubów / stowarzyszeń.

Zakaz uprawy w ogrodzie oraz zakaz dzielenia się plonami z własnych zbiorów nieco zaskakują. Skoro Niemiecki rząd chce, aby marihuana była w pełni legalna to skąd takie pomysły? Czemu zabraniać dzielenia się legalnymi ziołami?

Czemu uprawa w końcu legalnych roślin jest traktowana jak by były to rośliny szczególnie niebezpieczne, które należy uprawiać w specjalnie zabezpieczonych pomieszczeniach? Czyżby maczali w tym palce bawarscy politycy sprzeciwiający się legalizacji? Tego oczywiście nie wiemy jednak wspomniane zapisy nieco dziwią.

Dwa filary

Niemiecki rząd potwierdził wcześniejsze informacje, że ostateczne zmiany będą podzielone na dwa filary. Pierwszy z nich to kwestie opisane powyżej czyli własna domowa uprawa oraz konopne stowarzyszenia / kluby.

Drugi filar związany jest z dalszymi dążeniami Niemiec do pełnej legalizacji komercyjnego obrotu marihuaną. Mają temu służyć pilotażowe programy sprzedażowe takie jak ten uruchomiony niedawno w Szwajcarii, przeczytasz o nim T U T A J.

„Filar 2 przewiduje regionalne projekty pilotażowe z komercyjnymi łańcuchami dostaw. Projekt ustawy o filarze 2 pojawi się w drugiej połowie 2023 r. i oczekuje się, że zostanie przedłożony Komisji Europejskiej do przeglądu.”

-informuje niemiecki rząd.

Całość projektu znajdziesz T U T A J

Nowe prawo może wejść w życie jeszcze pod koniec bieżącego roku.

Pacjenci stosujący medyczną marihuanę nie chcą być traktowani jak podejrzani, RPO interweniuje u Komendanta Głównego Policji i zadaje pytania o to, co dzieje sie gdy funkcjonariusze znajdą u pacjenta medyczny susz. Rzecznik Praw Obywatelskich określił wymogi posiadania kopii recept czy faktur imiennych na zakup leku jako łamiące zasadę równego traktowania obywateli. Oto więcej informacji.

Pacjenci stosujący medyczną marihuanę nie chcą być traktowani jak podejrzani, RPO interweniuje u Komendanta Głównego Policji

Interwencja Rzecznika Praw Obywatelskich w sprawie pacjentów stosujących medyczną marihuanę rozpoczęła się od listu, jaki do RPO wysłał właśnie jeden z pacjentów.

„pacjenci leczeni preparatami na bazie wspomnianego surowca nie mogą być apriorycznie traktowani jako podejrzani, zatrzymywani, nie może być zatrzymywana bez wydania kopii – ich dokumentacja medyczna, recepty na leki, zaświadczenia o leczeniu i faktury imienne za zakup leków, nie może być przeszukiwane ich miejsce pobytu czy pojazdy, z których korzystają.

Napisał zaniepokojony obywatel i podkreślił fakt, że leczenie sie akurat takim lekiem, nie stanowi przesłanki oraz nie daje uzasadnienia dla takich działań godzących w prawa człowieka.

Wnioskodawca prosi o „zajęcie publicznego stanowiska w sprawie wymogów stawianych pacjentom leczonych lekami na bazie medycznej marihuany odnośnie do stałego posiadania przy sobie dokumentów: zaświadczenia o leczeniu określonymi preparatami, kopii recept, kopii faktur imiennych na zakup leków – jako łamiących zasadę równego traktowania obywateli„.
W wystąpieniu do komendanta głównego policji gen. insp. Jarosława Szymczyka zastępca RPO Stanisław Trociuk przypomina, że art. 33a ust. 1 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii dopuszcza możliwość zastosowania ziela konopi innych niż włókniste, a także wyciągów, nalewek farmaceutycznych oraz żywicy, jako surowca farmaceutycznego przeznaczonego do sporządzania leków recepturowych. Tym samym całkowicie legalne posiadanie substancji na bazie konopi indyjskich przez pacjentów, którym substancje przepisał lekarz.
RPO zaznacza, że obywatele nie mogą oczekiwać, że uświadomienie policji istnienia takich przepisów będzie równoznaczne z  odstąpieniem od dalszych czynności w przypadku ujawnienia medycznej marihuany.
„Pod użytym pojęciem „dalszych czynności” rozumieć należy te, które wiążą się z potwierdzeniem lub negacją podejrzenia popełnienia czynu zabronionego określonego w art. 58, art. 62 lub art. 64 u.p.n., które dotyczą odpowiedzialności za, odpowiednio, udzielanie lub nakłanianie do użycia środka odurzającego, posiadanie środków odurzających lub substancji psychotropowych oraz zabór w celu przywłaszczenia środków odurzających lub substancji psychotropowych
– mówi Rzecznik Praw Obywatelskich
Co to oznacza w praktyce?
Gdy patrol z jakiegoś powodu zatrzyma na ulicy obywatela, który z przyczyn zdrowotnych stosuje medyczną marihuanę na zalecenie lekarza i znajdą przy nim susz, przeważnie podejmą „dalsze czynności wyjaśniające”. Oznacza to, że pacjent musi się liczyć z przewiezieniem na komisariat, przeszukaniem miejsca zamieszkania i zatrzymaniem suszu do badań – to wszystko można zakwalifikować jako „dalsze czynności wyjaśniające” czyli działania mające na celu ustalenie, czy obywatel mówi prawdę, a susz jest faktycznie z apteki.
Takie działanie policji to oczywiście łamanie zasady równego traktowania obywateli, pacjent posiadający przy sobie leki opioidowe byłby z miejsca puszczony dalej i nikt by nie wymagał od niego noszenia przy sobie dokumentacji medycznej czy dowodu zakupu w postaci faktury imiennej ani zaświadczenia od lekarza, że jest w trakcie terapii. Dlatego RPO (i słusznie) uważa, że pacjenci korzystający z MM są dyskryminowani.
Stanisław Trociuk prosi KGP o stanowisko. Zwraca się także o podanie statystyk przypadków zabezpieczania marihuany medycznej do badań oraz liczby przypadków, kiedy wynik badań stężenia substancji psychoaktywnych wskazywały, iż nie jest to produkt z apteki. Padło też pytanie, czy Policja prowadziła szkolenia dotyczące zagadnienia posiadania marihuany medycznej i czy opracowano metodykę postępowania wobec ujawnienia medycznej marihuany w trakcie czynności.

O tym, że władze Bawarii sprzeciwiają się legalizacji marihuany wspominaliśmy już kilkukrotnie. Tamtejsi politycy twierdzą, że legalizacja niesie za sobą wiele zagrożeń i dlatego będą sie jej zaciekle sprzeciwiać. Teraz Klaus Holetschek, minister zdrowia Bawarii i naczelny przeciwnik zmiany prawa, po raz kolejny wezwał do porzucenia planów niemieckiego rządu twierdząc, iż legalizacja to ogromne ryzyko i zagrożenie. Co ciekawe, Bawaria to niemiecki land, w którym rządzi lejący się strumieniami alkohol i gdzie odbywa sie Oktoberfest. Oto więcej informacji.

Niemcy: Władze Bawarii sprzeciwiają się legalizacji marihuany

Odkąd pod koniec zeszłego roku niemieckie władze ogłosiły swoje plany legalizacji marihuany, władze leżącej na południu kraju Bawarii głośno sie takiej zmianie sprzeciwiają.

Dosłownie kilka dni po tym jak niemieckie władze federalne przedstawiły swoje zamiary, władze Bawarii zaczęły sie temu pomysłowi sprzeciwiać, w listopadzie ubiegłego roku pisaliśmy:

Niemcy: Bawaria przeciwna legalizacji zioła na poziomie federalnym? Tak wynika z wypowiedzi tamtejszych polityków, którzy co ciekawe mają w tej materii zdanie bardzo zbliżone do wielu polskich prawodawców. Bawarscy politycy z chęcią wprowadziliby dożywocie za posiadanie grama suszu po czym poszliby świętować to morzem alkoholu. Zupełnie niczym przedstawiciele polskiej „prawicy”.”

Cały artykuł przeczytasz T U T A J.

Klaus Holetschek od listopada zeszłego roku co tydzień wygłasza tyrady przeciwko legalizacji konopi indyjskich, informują niemieckie media. Teraz oznajmił, że projekt ustawy legalizującej marihuanę to „biurokratyczny potwór”. Polityk CSU twierdzi, że rząd federalny wszedł na złą ścieżkę w kwestii polityki narkotykowej, a ryzyko związane z legalizacją oraz samym używaniem marihuany jest według polityka zbyt duże.

„Żeby nie było nieporozumień: nie życzyłbym sobie projektu ustawy, który byłby łatwiejszy do wdrożenia”

– mówił kilka dni temu minister zdrowia Bawarii, dodając, że:

„W ogóle nie chcę legalizacji marihuany. Nie potrzebujemy legalnej rekreacyjnej marihuany, więc nie potrzebujemy też klubów konopnych”

Ostatnio informowaliśmy o (jak się wydaje) ostatecznej formie niemieckiej legalizacji, która ze względu na międzynarodowe traktaty ratyfikowane przez rząd Niemiec, przyjmie inna formę aniżeli zakładano pierwotnie. Niemcy planują zalegalizowanie uprawy kilku roślin na własne potrzeby oraz utworzenie konopnych klubów, coś na kształt tych funkcjonujących w Hiszpanii, więcej na ten temat przeczytasz T U T A J.

Oczywiście władze Bawarii sprzeciwiają sie i temu rozwiązaniu.

„To naiwne przekonanie, że te kluby konopne wysuszą czarny rynek

– mówił niedawno Klaus Holetschek, oraz dodał:

„Wielu ekspertów zakłada, że ​​czarny rynek będzie nadal kwitł, zwłaszcza w przypadku tańszej marihuany lub marihuany o wyższej zawartości THC”

Ale władze Bawarii idą jeszcze dalej dopatrując się w legalizacji zagrożenia dla swojego kraju ale i całego kontynentu. Holetschek ma obawy, że nowa liberalna polityka narkotykowa Niemiec pogrąży cały kontynent w nieszczęściu.

„Każda forma legalizacji, nawet częściowa, może mieć sygnał dla innych krajów. Dlatego Niemcy nie powinny podążać drogami, które są w oczywisty sposób sprzeczne z prawem międzynarodowym i europejskim, jak to ma miejsce w przypadku planowanych projektów modelowych. To byłoby pęknięcie tamy dla Europy, której nikt sobie nie życzy”

-mówił minister z CSU

Słowacja: 15 lat więzienia za uprawę konopi indyjskich dla Josefa Šipoša. Taki wyrok wydał wczoraj sąd rejonowy w Trnawie, który skazał 46-letniego Šipoša na wieloletnie więzienie, a także przepadek domu, w którym ujawniono rośliny. Šipoš poinformował, że będzie się odwoływał od decyzji sądu. Pierwotnie sąd chciał dla oskarżonego kary 20 lat pozbawienia wolności. Josef Šipoš z uprawianych konopi wytwarzał m.in. maści, które udostępniał potrzebującym za darmo. Sąd swój wyrok argumentuje tym, że „uprawa konopi jest szczególnie ciężkim przestępstwem”. Oto więcej informacji.

Słowacja: 15 lat więzienia za uprawę konopi indyjskich dla Josefa Šipoša

Dwa lata temu policja znalazła w domu 46-letniego Josefa Šipoša 14 kilogramów suszu marihuany, którego wartość oceniono na 114 000 euro, czyli jakieś pół miliona złotych.

Według słowackiego prawa, Josefowi, który jest byłym mistrzem Europy w prowadzeniu łodzi motorowych grozi do 25 lat więzienia. Jednocześnie sąd początkowo skazał go na dwadzieścia lat pozbawienia wolności.

Sipoš nigdy nie zaprzeczał, że ​​uprawiał konopie indyjskie, ale jak mówi – nigdy jej nie sprzedawał. Według tego co mówi, z roślin wytwarzał maści lecznicze dla pacjentów onkologicznych i dawał im je za darmo.

Sąd rejonowy ponownie rozstrzygnął sprawę po uchyleniu pierwotnego wyroku 20. lat więzienia, wydanego przez sąd okręgowy w zeszłym roku.

„Sąd Rejonowy w Trnawie ogłosił dziś wyrok, na podstawie którego uznał oskarżonego za winnego szczególnie ciężkiego przestępstwa polegającego na nielegalnej produkcji środków odurzających i psychotropowych, trucizn lub ich prekursorów, ich posiadania i obrotu nimi oraz skazał go na 15 lat pozbawienia wolności z umieszczeniem w zakładzie karnym w celu odbycia kary pozbawienia wolności o średnim stopniu zabezpieczenia. Jednocześnie wymierzył oskarżonemu karę konfiskaty mienia, którego właścicielem staje się państwo”

– powiedziała rzeczniczka sądu, Jana Kondákorová.

Wyrok krytykuje i potępia wiele środowisk w tym pozaparlamentarne Progresívne Slovensko (PS), którzy zwracają uwagę, że mężczyzna został skazany za produkcję maści leczniczych. Ponownie mówi się na Słowacji o potrzebie dekryminalizacji marihuany.

„Wszyscy uważamy, że to niesprawiedliwe, aby za marihuanę ktoś otrzymał wyższy wyrok niż morderca, gangster czy skorumpowany sędzia”

– oświadczył wiceprezes PS Martin Hojsík.

Słowacka partia SaS twierdzi, że taka nieproporcjonalna kara jest niedopuszczalna, zwłaszcza w porównaniu do kar za np. zabójstwo czy nieumyślne spowodowanie śmierci. Dlatego jej posłowie chcą przedstawić w parlamencie poprawkę do nowelizacji Kodeksu karnego, aby znacząco zmniejszyć lub usunąć kary za posiadanie marihuany.

W sądzie pojawili się też aktywiści popierający Józefa, którzy kilkukrotnie wyrażali pogardę dla tego systemu, sędziego oraz prokuratora.

Słowacja to kraj traktujący (prawnie) wszystkie narkotyki tak samo, a kara zależy od wartości ujawnionych substancji. Im jest ich więcej tym większa jest ich wartość, a co za tym idzie wyrok. Dlatego początkowo Józef usłyszał wyrok 20 lat więzienia. Sąd okręgowy nakazał po apelacji ponownie rozpatrzyć sprawę w sądzie rejonowym, który tym razem postanowił nie skazywać oskarżonego za tzw. „odpady roślinne” czyli łodygi czy liście. Gdy łączna wartość skonfiskowanych konopi spadła ze 180 tys. do 114 tys. euro, sąd obniżył karę z 20 do 15 lat. Niestety w przypadku kar od 15 lat wzwyż, oskarżony traci także dom, a tak na prawdę jego rodzina, która będzie musiała poszukać teraz nowego lokum.

Singapur: Tangaraju Suppiah został dziś stracony za rzekomy udział w przemycie kilograma marihuany. Członkowie rodziny i aktywiści od jakiegoś czasu publicznie apelowali o ułaskawienie skazanego oraz kwestionowali podstawy skazania. Przedstawiciele UE, ONZ oraz wiele organizacji broniących praw człowieka na świecie, wezwały Singapur, aby nie wykonywano zasądzonej kary. Niestety Suppiah został dziś powieszony, w majestacie prawa. Oto więcej informacji.

Singapur: Tangaraju Suppiah został dziś stracony za rzekomy udział w przemycie kilograma marihuany

Podczas gdy konopie indyjskie stają się zdepenalizowane oraz zalegalizowane w coraz większej liczbie krajów na całym świecie, Singapur jest tym krajem, który utrzymuje jedne z najsurowszych na świecie przepisów antynarkotykowych. Tamtejszy rząd pozostaje głuchy na argumenty mówiące, że kara śmierci nawet za handel marihuaną jest zdecydowanie nieproporcjonalna do czynu i zdecydowanie za surowa. Władze Singapuru utrzymują natomiast, że takie prawo odstrasza handlarzy narkotyków i nie można tego zmieniać bo pomaga utrzymać bezpieczeństwo publiczne.

Tangaraju został skazany na śmierć w 2018 roku za „podżeganie do handlu ponad jednym kilogramem marihuany (1017,9 gramów)”, zgodnie z oświadczeniem singapurskiego Centralnego Biura ds. Narkotyków (CNB). Sąd ustalił, że skazany rozmawiał telefonicznie z dwoma innymi mężczyznami przyłapanymi na próbie przemytu marihuany do Singapuru.

Dokładnie tak, Suppiah nawet nie widział wspomnianej marihuany, a jedynie kontaktował sie z kimś kto później został z ową marihuaną złapany. To jednak wystarczyło tamtejszemu sądowi, aby skazać go na karę śmierci.

„Wyrok skazujący Tangaraju opierał się głównie na zeznaniach z policyjnego przesłuchania – zebranych bez obecności adwokata i tłumacza – oraz zeznaniach jego dwóch współoskarżonych, z których jednemu oddalono zarzuty”

– poinformowała Amnesty International.

„Tangaraju otrzymał pełny, rzetelny proces zgodnie z prawem i miał dostęp do pomocy prawnej w trakcie całego procesu”

– czytamy natomiast w oświadczeniu CNB.

„Nawet w więzieniu chciał walczyć o swoją niewinność. Wierzył, że proces będzie sprawiedliwy i chciał udowodnić swoją niewinność – na każdym kroku.”

– powiedziała w rozmowie z CNN siostra skazanego,  Leelavathy Suppiah.

The Transformative Justice Collective (TJC), lokalny ruch abolicjonistyczny, zwrócił uwagę na „poważne problemy” z dowodami użytymi do skazania Tangaraju, opisując je jako „szokująco słabe”.

„Szczególnie oburzające jest to, że Tangaraju został aresztowany, skazany i stracony za przestępstwo związane z konopiami indyjskimi, podczas gdy większość świata posuwa się naprzód w legalizacji marihuany na podstawie ocen lekarskich”

– powiedział CNN Phil Robertson, zastępca dyrektora Human Rights Watch w Azji.

Teraz rodzina skazanego w Singapurze Tangaraju Suppiaha postanowiła rozpocząć batalię, której celem jest zmiana tamtejszego prawa.

W 2022 roku Amerykanie wydali na legalne zioło więcej niż na czekoladę i piwo, czytamy w najnowszym raporcie MjBizDaily, który przedstawia dane za rok ubiegły, a także prognozuje wartość amerykańskiego rynku legalnych konopi na następne lata. Ile zatem Amerykanie wydali na ziele z zeszłym roku, ile wydadzą w tym oraz w latach następnych? Oto więcej informacji.

W 2022 roku Amerykanie wydali na legalne zioło więcej niż na czekoladę i piwo

Od niedzieli już 22 stany USA mają legalny rynek marihuany rekreacyjnej. Skala legalizacji marihuany w Stanach Zjednoczonych rośnie z każdym rokiem bo każdego roku kolejne stany dołączają do legalnego rynku generując przyrost gospodarczy. Legalny rynek konopie indyjskich generuje potężne przychody, które są już na tyle duże, że mają realny wpływ na gospodarkę całego kraju.

Teraz doszliśmy do momentu, w którym Amerykanie wydali w skali roku więcej pieniędzy na legalną marihuanę niż na czekoladę i piwo rzemieślnicze razem wzięte. Mniej warty był także rynek środków przeciwbólowych be recepty.

W roku 22 na legalne zioło Amerykanie wydali 30 miliardów dolarów!

W tym samym czasie łączne kwoty wydane w USA na środki przeciwbólowe czy nawet czekoladę były znacznie niższe wynosząc odpowiednio 22,8 miliarda i 18,2 miliarda dolarów.

MjBizDaily szacuje, iż rynek legalnej marihuany osiągnie wartość blisko 60 miliardów dolarów rocznie w roku 2028.

Czarny rynek marihuany w USA

Co ciekawe, uważa się, że czarny rynek marihuany w USA waży co najmniej tyle samo co rynek legalny. Wynika to z nadmiernych regulacji w niektórych stanach. Statystyki pokazują wprost, że w tych stanach gdzie na marihuanę rekreacyjną nałożone są większe restrykcje czy opłaty np. licencyjne – tam czarny rynek ma się świetnie i jest często większy od legalnego. Sytuacja ma sie nieco inaczej w stanach gdzie regulacje są znacznie mniejsze i tam czarny rynek jest zdecydowana mniejszością.

Kolejne lata przyniosą zapewne legalizację w kolejnych, o ile nie we wszystkich, stanach USA. To z kolei przełoży się na wzrost wartości rynku marihuany. Z pewnością przyczyniłyby si e do tego mniejsze regulacje ze strony władz, aby legalny rynek generował co raz większe przychody.

legalne zioło
Źródło: MjBizDaily

Uzależnienie Maty od marihuany to kolejna szkodliwa manipulacja i propaganda Monaru. Opublikowany na 420 „Mixtape420” okazał się być rozmową Maty z terapeutką uzależnień. Rozmowa zaczyna się od wyznania Matczaka, że „za dużo jaram, straciłem nad tym kontrolę„, że „na początku było fajnie ale po chwili zioło zniszczyło mi życie” i to właśnie tego typu cytaty zostały puszczone w eter jako skrót rozmowy, która ma pokazać, iż marihuana to niebezpieczny narkotyk. Tylko, że to jest jedna wielka manipulacja Monaru oraz pani Marii Banaszak ponieważ z rozmowy jasno wynika, że to nie konopie ani żadna inna używka są tu problemem lecz poważne zaburzenia psychiczne Maty, których dotyczy większość rozmowy. Lecz o tym Monar juz jakoś nie wspomina.

Uzależnienie Maty od marihuany to kolejna szkodliwa manipulacja i propaganda Monaru

Fundacja420 firmowana przez Matę była krytykowana od samego początku. Nic w tym dziwnego gdyż kolejne działania raczej ośmieszały konopie i ich użytkowników niż robiły cokolwiek dobrego dla polskiej sprawy konopnej. Fala krytyki na działania fundacji przetoczyła się przez polski Internet szkodząc konopiom. Przeczytasz o tym m.in. w materiale T U T A J  oraz w artykułach Kolejna konopna kompromitacja Maty, osobie chorej psychicznie doradzał, aby nie odstawiała zioła oraz Mata przeznaczy 420 tys. na działania „pod publikę” w ramach fundacji 420, a także 420 tys. na ultra szkodliwą dla konopi organizacje.

Fundacja420 od roku zapowiadała Mixtape420, który ostatecznie okazał się rozmową Matczaka z Terapeutką uzależnień z Monaru. Nasz tekst na ten temat znajdziesz T U T A J

Materiał Monaru i Fundacji420 jest jednak mocno zmanipulowany przez panią Banaszak, która prowadzi rozmowę z Matą.

Pierwsze 24 minuty ponad godzinnej rozmowy to wyznania Matczaka, że „za dużo jara i się w tym pogubił”.

Mata opowiada swoje początki palenia ziela, wspomina, że na początku dużo mu to dawało, pomagało w życiu i tworzeniu – ogólnie same plusy. Jednak po niedługim czasie palenie zdominowało jego życie, opowiada jak to dzień zaczynał od palenia i palił do wieczora kiedy to już nie było z nim kontaktu.

Mamy tu proszę państwa typową manipulację Monaru – marihuana to zło wcielone, na początku ci się podoba ale po chwili się uzależniasz i zioło rujnuje ci życie.

Matczak wspomniał też o tym, że zioło mu przestało w pewnym momencie wystarczać i rozważał cięższe używki.

W 24. minucie rozmowy mamy jednak przełom, o którym żaden popularny magazyn już nie wspomniał, czyli manipulacja Monaru się udała.

W tym momencie Młody Matczak wyznaje, że od dziecka jest osobą bardzo mocno zaburzona psychicznie. Słyszymy wyznania, że Mata od dziecka nie radzi sobie z emocjami, że gdy mu się cos nie udaje to się okalecza np. rozbijając głowę o ścianę lub się gryząc.

Muzyk wyznaje, że najbardziej w życiu boi się… być przeciętnym bo wtedy straciłby do siebie jakikolwiek szacunek i wolałby ze sobą skończyc niż być przeciętnym.

Mata stwierdza też, że używki traktuje jako coś destruktywnego, że nie używa danej substancji dla odmiennego stanu świadomości tylko żeby sobie, w swoim przekonaniu, zaszkodzić. A jak sam mówi, woli sobie szkodzić celowym nadużywaniem marihuany zamiast walić głową w ścianę czy się gryźć.

Tak naprawdę niemal godzina rozmowy to wynurzenia Matczaka o swoich problemach psychicznych, a nie o marihuanie.

To nie narkotyki są tu problemem tylko to co się dzieje w głowie Maty. Gdyby w jego głowie wszystko było jak należy to najpewniej nie miał by tak destruktywnych zachowań. Gry komputerowe, alkohol, pornografia, marihuana – nieważne na co padnie muzyk robi to nie dla przyjemności ale żeby sobie zaszkodzić, jak sam wyznaje.

To nie jest obraz typowej osoby uzależnionej od marihuany, która lubi sobie zajarać tak bardzo, że przedkłada to nad swoje obowiązki czy pasje. W przypadku Maty jego palenie jest efektem choroby psychicznej, a nie tego, że lubi się najarać.

Odbiór społeczny manipulacji Monaru i Maty

Niestety, po części Monarowi udało się puścić w eter swoją ultra szkodliwą propagandę. Magazyny głównego nurtu jak Vice Wysokie Obcasy czy Vogue oraz dziesiątki innych portali puściło materiały, które mówią jak marihuana ma zły wpływ na Matczaka. I kompletnie nikt po za naszym portalem nie wspomniał, że Matczak to osoba chora psychicznie, co wynika z rozmowy, a nie uzależniona od marihuany!

Niestety przeciwnicy legalizacji i konopi jako takich dostali dzięki Monarowi kolejny przekłamany oręż. Powiedzmy sobie jasno – dawno nikt aż tak nie zaszkodził polskiej sprawie konopnej jak Matczak, który dał argumenty tym, którzy za marihuanę najchętniej dawaliby 25 lat więzienia.

Natomiast młodzi odbiorcy Maty w znacznej części dostrzegają manipulację i komentują, że „co ma chory psychicznie człowiek do marihuany„, że Mata jest taki i siaki ale nie uzależniony od konopi, że ta rozmowa to brednie. A to do młodych miał trafić ma przekaz o szkodliwości zioła, brawo Monar, kompromitacja jak zawsze gdy ten podmiot mówi o konopiach.

Pani Maria Banaszak opisująca się jako „Pani od narkotyków” dopuściła się ohydnej propagandy wykorzystując do tego chorobę psychiczną znanej osoby, brawo. Uzależnienie Maty od marihuany to wymysł tej pani, który ma być poparciem wielu jej zakłamanych teorii o marihuanie, na której się ewidentnie nie zna co wielokrotnie udowodniła mówiąc o konopiach wiele kłamstw.

Rozmowa dostępna jest na kanałach streamingowych Fundacja420 m.in. na Spotify.

Używaj marihuany świadomie

Przypominamy też, że należy kategorycznie podkreślić, iż używanie marihuany może nieść za sobą negatywne konsekwencje. Szczególnie nadużywanie i stawianie konopi przed innymi aktywnościami, znajomymi, pasjami czy pracą. Ważne, aby marihuana nie była jedyną przyjemnością w życiu. Relacje, pasje, aktywność fizyczna, obowiązki – to powinno zawsze stać przed ziołem.

Marihuana może zaszkodzić, co nie zmienia faktu, że w przypadku Mixtape420 – jest to manipulacja Monaru.

Reklama

Ostatnie artykuły

Weednews.pl - portal konopny | marihuana | konopie | medyczna marihuana
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.