W latach 70-ych szczep ,,Hindu Kush” dotarł do brzegów Ameryki. Odmiana wzięła swoją nazwę od surowego, długiego na 500 mil pasma górskiego rozciągającego się od Afganistanu do Północnego Pakistanu. Ale ta opowieść nie jest o południowoazjatyckiej indice uprawianej opiekuńczo przez plemienne rodziny w ciągu całych epok; jest o palaczach z Florydy i postępowych hodowcach, starających się stworzyć wspaniały towar, ale bez pojęcia o tym z jaką genetyką mają do czynienia – to właśnie historia narodzin szczepu „Bubba Kush”.
Breeder nazywany Bubba siedzi ze mną w centrali Rocky Mountain High w Denver. Wokół nas ruch, w tym sklepie/aptece na peryferiach miasta. Bubba właśnie oprowadził mnie po obiekcie, w którym pracuje teraz jako naczelny grower.
Jeśli sprawy pójdą zgodnie z planem wkrótce będzie stosował swoją magię w zaaprobowanych przez państwo pomieszczeniach uprawowych w New Jersey i Massachusetts. „Nazywano mnie różnie” – mówi – „ale większość ludzi nazywa mnie Bubba. Bubba to nie jakaś wieśniacka ksywa nadana mi, bo wychowałem się na Florydzie – jestem Bubba, bo wszystkich swoich bliskich przyjaciół nazywam bubba albo bubi, albo jakoś podobnie”.
Oczywiście Bubba stawia sprawę jasno – to nie jest przypadek, że odmiana nosi jego imię. To zaznaczywszy zaczyna swą opowieść. „Jestem jednym z oryginalnych ojców chrzestnych Bubba Kush, ale ostrzegam, że niektóre daty i szczegóły mogą być troszeczkę pomieszane z powodu wieku, zawodzącej pamięci i palenia Kusha przez ponad 20 lat”.
Rzecz rozpoczyna się na Uniwersytecie Florydzkim ok. 1990. „Zaczęło się od woreczka świetnego krypto, z uwagą, że krypto to ogólna nazwa na zioło”, mówi. „Mieszkałem ze swoim dobrym bubbą, który uczył mnie uprawy. Bardzo interesował się krzyżowaniem odmian. Szczęśliwie mieliśmy trochę doskonałego Skunka #1 i inne, naprawdę szczególne odmiany z Gainesville”.
Potwierdzając swoje przekonanie, że relacje, które nawiązujemy w życiu nie są przypadkowe, Bubba wpadł na innego starego bubbe ze średniej szkoły, który przedstawił go kolesiowi nazywanemu Learch, a ten stał się jego bliskim kumplem na studiach. Learch przyjaźnił się z Arnoldem z Orlando. Podczas jednej z wielu wizyt w Gainesville Arnold przywiózł woreczek fantastycznego zioła, które przypadkiem miało kilka ziaren.
„Wysadziliśmy je” – mówi Bubba, „i zaczęliśmy nazywać tą odmianę Kush. Żaden z nas nie wiedział, że prawdziwa odmiana o nazwie Kush już istniała. Dopiero parę lat temu dowiedziałem się, że istnieje odmiana Hindu Kush. Paliliśmy ‘the nectar’, ‘krippy’ czy ‘kind’. Rzadko kiedy wiedzieliśmy, jaką odmianę palimy. Gdybyśmy mieli wszystkie te informacje, które są teraz dostępne, zdecydowanie nazwalibyśmy to jakoś inaczej. Tak właściwie nazwaliśmy to Kush, bo starszy brat jednego z kolegów powiedział, że wygląda to jak kush-berries (jagody kush), czymkolwiek to do licha było”.
Nazwa Kush się przyjęła. Koledzy ze studiów zaczęli krzyżować zajebistego Skunka swoich kumpli z własnym Kushem, tworząc KX, KY i KZ. Zostawili KY, likwidując KX i KZ, tak że zostali ze Skunkiem, Kushem i nowym crossem, KY.
Szczęście im sprzyjało. Na wyjeździe na Mardi Gras Bubba dostał w prezencie paczkę nasion crossa Northern Light z Humboldt County. „Oczywiście wysiałem wszystkie nasiona, które wyglądały zdrowo. Po wycięciu roślin męskich zostało ich jakiś tuzin. Ze względu na problemy z miejscem wybrałem 6, sklonowałem i pozwoliłem dojrzeć. Szczególnie jedna roślina była absolutnie piękna: rosła jak potężny dąb z listkami tak tłustymi, że zakrywały się nawzajem i zasłaniały światło prawie całkowicie.
Oczywiście zatrzymałem sobie tą odmianę i nazwałem ją – jakżeby inaczej – Bubba. Uprawiałem Bubba, Kush i KY przez kilka następnych lat, aż skończyłem studia. To były dobre lata: Learch i ja byliśmy bogami Gainesville, przynajmniej przez chwilę. To był początek fenomenu. Nie mogliśmy trzymać Kusha przy sobie”.
Potem Bubba ruszył do Los Angeles i zamieszkał z kolegą ze studiów, najlepszym bubbą po dziś dzień. Znaleźli sobie miejsce w Silver Lake z niewielką przestrzenią pod domem, idealną na tajny ogródek. Bubba wrócił na Florydę, wypchał buta łyżworolki plastikowym workiem wypełnionym wodnymi kulkami i paroma szczepkami Bubb, które wciąż rosły, schował w bagażu i sprowadził te geny na Zachodnie Wybrzeże. Zadziwiające, ale szczepki się ukorzeniły. Z biegiem czasu zdecydowali pozbyć się KY i zatrzymali tylko Kusha i Bubbę.
„Kush to była ciężka odmiana”, wspomina Bubba. „Wyciągnięty, kiepsko plonujący, strasznie sękaty – trudny do doprowadzenia do doskonałości. Ale nawet marny zbiór wciąż był lepszy niż cokolwiek innego, co mieliśmy, albo co można było dostać w LA. Ale mieliśmy problem: nasza miejscówka była mała i nie dało się łatwo regulować poziomów wysokości. Kush był wysoki i tyczkowaty, Bubba niska i napakowana. Ciężko było uprawiać je razem, więc, niestety, zdecydowaliśmy się porzucić Bubbę”.
Los wkroczył po raz drugi. „Mieliśmy jeszcze jednego współmieszkańca za czasów Silver Lake – Josha D. W hierarchii Bractwa Kusha, rozdział LA, Josh D. był drugi w kolejności”, wyjaśnia Bubba. „Mieliśmy Kusha, który się zhermił i zapylił Bubbę. Josh D. kumplował się z załogą Cypress Hill. Któregoś dnia B-Real i jego ochroniarz wpadli, żeby wziąć trochę Bubby i odkryli nasiona w swoich torebkach”.
Bubba Kush przybył – aczkolwiek przypadkowo! Ale grał drugie skrzypce przy ich oryginalnej supergwieździe, Kushu.
W przeciągu 6 miesięcy rozpętało się kushowe szaleństwo, wszyscy chcieli tylko to. Raperzy, gwiazdy rocka, aktorzy, wszyscy ciągnęli do Silver Lake po Kusha. „Braliśmy 8000 USD za funta, a ludzie płacili na miesiące z góry, żeby mieć pewność, że nie przegapią zbioru”, szczyci się Bubba. „Było dobrze. Używaliśmy Kusha do wszystkiego – karnety, bilety na występy, restauracje, co tylko pomyślisz. Dawaliśmy klony setkom ludzi, ci dawali to kolejnym dwóm znajomym, którzy dalej dawali to dwóm następnym. Wkrótce wszyscy uprawiali Kusha”.
Ale nie za dobrze. „Niektórzy ludzie, którzy dostali klony, uprawiali je do dupy, pozbawiając naszej oryginalnej jakości, smaku, zapachu i wyglądu”, mówi Bubba. „Dodatkowo pojawiały się pseudokushowe odmiany, o których prawdziwi koneserzy konopi wiedzieli, że są gorsze. Potem na scenie zaczęło pojawiać się dziadostwo z Kanady, nazywane Kush. Przywozili je do LA ściśnięte i smakowało jak stara marchew. Ceny zaczęły spadać do 6500 USD. Ludzie zaczęli różnicować, mojego Kusha nazywając ‘OG’, żeby zaznaczyć, że to prawdziwy stuff (‘OG’ to skrót od ‘Original’)”.
Od stworzenia cenione OG i Bubba Kush wzbudzały pożądanie. Ich zalety były wychwalane w utworach rapowych, czyniąc z Kusha odmianę sceny rapowej. Ale Kush zainspirował też epizody szaleństwa antymarihuanowego: w 2009 kongresman Mark Kirk (Republikanin z Illinois) przedstawił ustawę uderzającą w „Supermarihuanę Kush” , która, jak mówił, czyni z użytkowników kogoś na kształt zombie, i wzywał do zwiększenia kar dla handlujących nią.
„Handlarze narkotyków wiedzą, że mogą zarobić tak samo dużo pieniędzy sprzedając Kush, jak i kokainę, ale unikając cięższych wyroków które towarzyszą handlowi crackiem i kokainą”, powiedział Kirk. „Wyższe grzywny i dłuższe wyroki nie są całkowitym rozwiązaniem problemu narkotykowego w naszym narodzie. Ale nasze prawa powinny dotrzymywać kroku postępom w mocy i wartości pieniężnej marihuany o wysokim THC. Jeśli możesz zarobić tyle samo pieniędzy sprzedając trawę, ile sprzedając kokainę, powinieneś liczyć się z takimi samymi karami”.
Szczęśliwie takie prawo nigdy nie weszło. Ale chociaż ustawa Kirka padła, jest on teraz Senatorem USA, co jeszcze raz dowodzi, że głupota nie jest przeszkodą w karierze w polityce.
Na szczęście inteligencja jest ceniona w społeczności konopnej, gdzie zasadnicze amerykańskie wartości jak ciężka praca i nastawienie „da się” wciąż pchają ten przemysł naprzód. Co zrozumiałe Bubba jest dumny ze swoich wytworów. „Dziś obie nasze odmiany, OG i Bubba Kush, mają międzynarodową renomę. Ale są złodzieje tożsamości w tym biznesie. Szczególnie mierżą mnie ludzie nazywający swoje odmiany ‘Pre-’98 Bubba’. Nie ma mowy, żeby był więcej niż jeden fenotyp do 1998, bo ten był stworzony w 1997!”.
Co do jednego nie ma wątpliwości: breederzy topowych odmian to wrażliwe dusze. W istocie Bubba wciąż nie może odżałować łamiącej serce utraty odmiany znanej po prostu jako „the Bubba” lata temu w Silver Lake. Jak rodzic mówiący o zaginionym dziecku, powtarza: „Słyszałem plotki, że to ciągle gdzieś rośnie w Północnej Kalifornii. Mam nadzieję, że to prawda i w końcu się spotkamy”.