Pacjenci posiadający lub uprawiający konopie indyjskie w celach medycznych są regularnie nękani przez polski wymiar sprawiedliwości. Do nękania człowieka zmagającego się od lat z HIV dojdzie też niestety jutro w Bydgoszczy. Kiedyś, Pan Marian na co dzień mierzył się z takimi przypadłościami jak omdlenia, brak apetytu, biegunki czy nagłe skoki ciśnienia. Wszelkie objawy ustały gdy zaczął korzystać z marihuany. Teraz niestety musi się zmagać nie tyle z chorobą, co wymiarem sprawiedliwości chcącym ukarać go za korzystanie z nieaptecznego suszu, gdyż ten był dla chorego zbyt drogi. Oto więcej informacji. #UNIEWINNIĆMARIANA
Pacjent uprawiający konopie indyjskie w celach medycznych stanie jutro przed sądem
Pan Marian ma dziś 49 lat, od połowy lat ’90 ubiegłego stulecia, zmaga się z wirusem HIV. Zmagania z wirusem na przestrzeni dwóch dekad doprowadziły do mocnego wyniszczenia organizmu bydgoszczanina. Dziś Pan Marian bez ogródek mówi, że gdyby nie marihuana już by zapewne nie żył na skutek zbytniego wyniszczenia organizmu, co spotkało jednego z jego znajomych.
O chorobie dowiedział się podczas pobytu we Francji, gdy powrócił do kraju w 1995 roku zaczął podupadać na zdrowiu psychicznym, odizolował się od społeczeństwa. Pan Marian cierpiał co raz bardziej, a leki, które przyjmował miały całą listę niepożądanych efektów ubocznych.
Po kilku latach chory przeczytał artykuł o medycznym zastosowaniu marihuany, która w tamtym czasie była nielegalna pod każdą postacią. Postanowił jednak spróbować konopnej terapii pomimo jej nielegalności. Efekty okazały się niesamowite, a działanie natychmiastowe.
Wcześniej człowiek mógłby się sam „zajeździć” psychicznie. Ciągle pytałem się sam siebie, dlaczego to właśnie ja się zaraziłem. Przecież nie zrobiłem nic złego! A marihuana dała mi wiarę w siebie i, można powiedzieć, skrzydła
-czytamy w jednej z wypowiedzi wypowiedzi chorego na portalu wolnekonopie.org
Zmagający się z wirusem HIV pacjent musiał podjąć terapię lekami ograniczającymi namnażanie się wirusa w organizmie
W międzyczasie zakażony HIV pacjent musiał też zacząć terapię ciężkimi lekami, które ograniczały namnażanie się wirusa w organizmie. Były to leki, które miały całą gamę działań niepożądanych takich jak ciągłe biegunki, utrata apetytu, skoki ciśnienia. Jednak u Pana Mariana objawy te nie występowały, a ogólny stan pacjenta był znacznie lepszy niż jemu podobne przypadki.
Rozmawiałem z jedną panią doktor, która była bardzo sceptyczna co do marihuany, nie wiem czemu, która pytała o to, czy regularnie biorę leki. Pamiętam, otworzyła plik z wynikami i powiedziała, że są bardzo dobre, że to wręcz niemożliwe, to co się dzieje. Ja jej odpowiedziałem, że regularnie do leków przyjmuję marihuanę, a ta natychmiast to dopisała do kartoteki
Gdy bydgoszczanin wiedział już o zbawiennym dla niego działaniu marihuany nie była ona legalna nawet do celów medycznych. Chory nie chcąc dawać zarabiać na nim dilerom – postanowił o posadzeniu niewielkiej ilości roślin na własne cele medyczne.
Podejrzewam, że pewna osoba, która dowiedziała się, że uprawiam marihuanę w celach leczniczych, doniosła na mnie – nie ma wątpliwości pan Marian. – Jej syn chciał uprawiać marihuanę na sprzedaż, co było dla mnie nie do pomyślenia.
Niestety, fakt uprawy ktoś postanowił zadenuncjować i u chorego zjawiły się służby i za ratowanie własnego zdrowia i życia Pan Marian trafił przed oblicze Temidy. Został oskarżony o posiadanie znacznych ilości marihuany oraz uprawę konopi innych niż włókniste.
Pacjent jest sądzony z USTAWY O PRZECIWDZIAŁANIU NARKOMANII mimo, że jego używanie marihuany było stricte medyczne, na pewno nie rekreacyjne, na pewno nie szkodliwe społecznie, na pewno chory nie jest narkomanem.
Chory mówi, że ustawa o medycznej marihuanie jest źle skonstruowana i że sam metodą prób i błędów, uprawiając własne rośliny, dotarł to tego jaka odmiana pomaga mu najlepiej pozwalając normalnie funkcjonować. Zaporowa jest tez dla niego cena suszu z apteki, na który go zwyczajnie nie stać. I nie ma co się dziwić gdyż taka terapia jest bardzo kosztowna.
300 zł za wizytę, potem 150 zł w jedną stronę za podróż do klinki w Warszawie, a potem kupuję w aptece jeden gram za 65 zł. Zapas na jeden dzień. To się nie opłaca
-mówi chory.
8 lipca w trakcie rozprawy Pana Mariana w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy, adwokat pacjenta, mecenas Stelios Alewras, złożył wniosek o wydanie opinii biegłego, a konkretnie dr Doroty Rogowskiej-Szadkowskiej. Pani Dorota jest lekarką z dużym doświadczeniem, jest wybitną znawczynią medycznych właściwości konopi, a także honorową członkinią Polskiego Towarzystwa Naukowego AIDS.
Niestety, sąd wniosek odrzucił. Jako biegła została wysłuchana lekarka, która o leczeniu marihuana nie ma pojęcia co niestety działa na niekorzyść pacjenta.
Sądy obawiają się precedensu, że każdy pacjent z receptą będzie powoływał się na fakt jej posiadania i uprawiania na własny użytek medyczny, co mogłoby doprowadzić do paraliżu skazań za konopie, a w dalszej perspektywie także zatrzymań. Dlatego też sprawy pacjentów nie są umarzane. Sąd może jednak uznać winę oskarżonego, ale jednocześnie odstąpić od wymierzania kary
-mówi Stelios Alewras
Kolejne Posiedzenie (możliwe, że ostatnie) w sprawie Pana Mariana odbędzie się jutro tj. w czwartek, 7 października, w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy przy ul. Wały Jagiellońskie 4, o godzinie 12:00 w sali nr 34
Cytaty pochodzą ze strony wolnekonopie.org