Polskie prawo narkotykowe wciąż jest jednym z najbardziej restrykcyjnych, kosztownych oraz szkodliwych i przy okazji zupełnie nieskutecznych rozwiązań spotykanych na naszym kontynencie. Jesteśmy w ogonie, ale warto mieć też świadomość, że choć w wielu europejskich państwach sytuacja wygląda trochę lepiej, nadal nigdzie nie zrezygnowano z karania growerów, dystrybutorów i konsumentów, którzy mają więcej niż garstkę kwiatków. Legalizacja to piękny, ale wciąż tylko mokry sen wszystkich Europejczyków.
Patrząc na to jak państwa jednomyślnie i zaciekle ścigają zwykłych ludzi za wybór innej używki niż alkohol można pomyśleć, że musi istnieć cała armia zawziętych przeciwników liberalizacji prawa narkotykowego, albo wręcz zwolenników zaostrzenia obecnych przepisów. Ale czy oni faktycznie istnieją? A jeśli tak, to kim są ci ludzie?
Jeśli zerkniesz na komentarze pod artykułami lub postami zwolenników dobrowolności szczepień, likwidacji finansowania kościoła z budżetu państwa, legalizacji związków partnerskich, liberalizacji prawa dotyczącego posiadania broni lub prawa aborcyjnego, w dyskusjach bardzo szybko dostrzeżesz wpienionych przeciwników tych rozwiązań. I tak jest w niemal każdej kwestii związanej z polityką – mamy zwolenników i przeciwników, mamy manifestacje i kontrmanifestacje, mamy po prostu gorącą dyskusję, a niekiedy gównoburzę pełną wyzwisk.
Podobnie mam na swoich kanałach w social media, gdzie od zawsze jako wolnościowiec poruszam różne kwestie i często spotykam się z odmiennymi opiniami. Inaczej jest jednak, gdy dotykam tematów związanych z liberalizacją prawa narkotykowego – niemal wszyscy się zgadzają i ogólnie panuje atmosfera poklepywania się po pleckach. Nie inaczej jest pod różnymi artykułami poruszającymi ten temat – trudno dostrzec sprzeciw wobec postulatu zmiany polityki narkotykowej z traktującej konsumentów marihuany jak gwałcicieli, na taką która nie gwałci logiki i daje dorosłym ludziom prawo wyboru, prawo do decydowania o samym sobie. Wygląda to jakby zwolennicy restrykcyjnego prawa narkotykowego zniknęli lub byli w tych 18% Polaków, którzy nie mają dostępu do internetu. Ewentualnie wstydzą się tak niepopularnych poglądów i zwyczajnie siedzą cicho. Oczywiście pomijam Ziobrę i kilku innych zawodników z jego otoczenia, ale oni nie wiedzą co to życie, nie wiedzą co to wstyd i nie wiedzą co to marihuana. Wiedzą tylko jak pozostać przy korycie i efektywnie doić posłusznych i często nieświadomych obywateli.
Skoro ostatnich zaangażowanych zwolenników surowego karania palaczy marihuany widziałem lata temu na kilkuosobowej kontrmanifestacji ONR-u stojącej na trasie wielotysięcznego Marszu Wyzwolenia Konopi, to czemu wciąż nikt nie zakończył tej chorej wojny ze zwykłymi ludźmi? Możemy tylko przypuszczać jak dużą rolę odegrała zwykła ignorancja oraz strach rządzących przed zmianami, które wyłamywałyby się z przyjętych na niemal całym świecie restrykcyjnych ram zawartych dodatkowo w konwencjach międzynarodowych. Nie wiemy też jak mocno lobbował za deptaniem branży konopnej przemysł alkoholowy, który mógł się obawiać spadku sprzedaży swoich dragów, co potwierdza ujawniona przez Wikileaks korespondencja pomiędzy branżą alkoholową i amerykańskimi władzami. Trudno też oszacować jak duży wpływ na tak długie wojowanie z konopiami miał przemysł farmaceutyczny, który przecież najlepiej zdawał sobie sprawę z tego jak szerokie zastosowanie w medycynie ma ta roślina – roślina, którą opatentowała Matka Ziemia, Natura lub jak kto woli – sam Bóg, a nie Bayer.
Pewnie zauważyłeś, że piszę o powyższych działaniach w czasie przeszłym. Nie bez powodu – zrównanie marihuany z alkoholem nastąpiło już w wielu stanach USA, Kanadzie, Urugwaju, a kolejne państwa z Ameryki Płn. (Meksyk), Europy (Luksemburg) czy Azji (Tajlandia) planują zrobić to samo. Na naszych oczach znika i będzie znikać coraz szybciej strach rządzących przed podjęciem tej decyzji. Nie tylko nie będą musieli przecierać dotychczas nieznanych szlaków, ale wręcz będą zmuszeni do tego by gonić cywilizowany świat. Proces oswajania konopi w naszej kulturze przyśpiesza dodatkowo rozgłos jaki zyskały medyczne właściwości konopi, dziesiątki poruszających historii pacjentów i ogólnoświatowy proces legalizacji tzw. medycznej marihuany, który dotknął nawet Polskę pod rządami konserwatystów z PiS.
Przemysł farmaceutyczny? Faktem jest, że obawy koncernów farmaceutycznych prawdopodobnie nie są bezpodstawne, gdyż w stanach USA z legalną medyczną marihuaną stosowanie kluczowych leków na receptę spadło już o 11%. Mam jednak wrażenie, że dziś pękła pewna bańka i bardziej rozsądne jest dla nich lobbowanie za legalizacją medycznej marihuany i wejście do gry mimo braku patentu niż kopanie się z szybko rosnącym koniem. Spójrzmy zresztą jak wygląda to u nas – już jutro w pierwszych aptekach pojawi się medyczna marihuana, ale to nie jest ustawa tworzona z myślą o pacjentach, którzy mogliby przecież za 50 zł „wyprodukować” sobie na balkonie zapas leku na cały rok. To bajka jedynie dla korporacji, które będą w stanie przejść proces rejestracji swoich produktów leczniczych i sprzedawać go po co najmniej 50 zł ale za 1 gram – jak w jakiejś ciemnej bramie.
Przemysł alkoholowy lub tytoniowy? Choć część badań dowodzi, że tam gdzie zalegalizowano marihuanę, średnio o 15% spadła sprzedaż alkoholu, szarpanie się tych korporacji z marihuaną to w mojej ocenie także przeszłość. Dziś bardziej opłacalne jest dostosowanie się do zmian, które zachodzą i będą zachodzić na całym świecie. Ten proces jest już nie do zatrzymania i działy rozwoju we wszystkich rozsądnych firmach siedzą w tej chwili i debatują nad tym jak wplątać zioło do swoich ofert. Heineken, Coca-Cola czy producent Marlboro już pukają do drzwi branży, która nie tylko jest zielona, ale też i zielonymi bardzo pachnie.
Bez względu na to jakie w przeszłości były przeszkody, dziś wydaje się, że znikają. Pękł sufit i zamiast go łatać, korzystniej dla większości dotychczasowych wrogów legalizacji jest pomóc w jego dalszym kruszeniu. Tak jak media odegrały główną rolę w oczernieniu i zakazaniu marihuany w 1937 roku przez Amerykanów, tak dzisiaj wygląda na to, że dziennikarze pomogli nagłośnić wzruszające historie pacjentów konopnych i poruszyć serca milionów Polaków, co w efekcie zaowocowało ekspresową legalizacją medycznego zastosowania marihuany.
Teraz czas na kolejny krok…